Face Noir - recenzja
Dodane przez Toddziak dnia 18.07.2013 23:45

Taka smutna dola recenzenta, że raz trafiają mu się smaczne kąski, a raz smętne ochłapy. Najgorzej jednak, jeżeli sam połakomi się na grę, która w ostateczności okaże się rozczarowująca. Pluciu sobie w brodę nie ma wtedy końca. Mając w pamięci inną grę w klimacie „noir” - udane i rewolucyjne, choć nie pozbawione drobnych wad L.A.Noire - bez chwili namysłu zgłosiłam się na ochotnika do obadania Face Noir. To była zła decyzja...



Jeśli nie lubicie czytać jak ktoś wylewa hektolitry swoich gorzkich żali, to dziękuję za uwagę, gra jest słaba, nie kupujcie. Ciekawi szczegółów? Zapraszam dalej.



Chociaż smutno, chociaż żal



Jak to zwykle w czarnych kryminałach bywa, główny bohater, Jack del Nero, to zapijaczony prywatny detektyw po przejściach, który świat widzi w ponurych barwach. Trudno mu się jednak dziwić, skoro właściwie na samym początku gry zostaje zastrzelony przez jakiegoś bandziora. Game over? Nie całkiem, gdyż cofamy się o dobę, by na spokojnie poznać kulisy kabały, w jaką wplątał się nasz anty-bohater. Proste, wydawałoby się, zlecenie kończy się podejrzeniem o zamordowanie starego przyjaciela. Jakby tego było mało, gdzieś w tle przewijają się mafiosi, mroczne konspiracje oraz kilkuletnia dziewczynka, która rzekomo ma wpływ na losy całego świata.




facenoirrecka1.jpg



Na papierze brzmi to może i pięknie, ale w rzeczywistości jest okropnie nudne. Fabuła wlecze się jak ślimak-inwalida, a kolejne wątki mnożą się i mnożą, lecz co z tego, skoro niewiele z tego wynika. Dawno żadna gra tak mi się nie ciągnęła, więc kiedy po wielu godzinach (bo niestety Face Noir jest długie), zobaczyłam wreszcie zakończenie, odetchnęłam z ulgą. To nic, że dostajemy bezczelny cliffhanger, który zapowiada rozwiązanie historii dopiero w drugiej części. Nic mnie to nie obchodzi, sequela nie dotknę nawet kijem. I tak pewnie, nim się ukaże, zdążę całkiem zapomnieć o tej grze, gdyż dawno nie widziałam równie bezpłciowej obsady. Dotyczy to także naszego protagonisty. Jack robi wszystko, by wpasować się w szablon tonącego w alkoholu cynika, ale poza tym niewiele można o nim powiedzieć. Nawet jego cierpki humor nie jest specjalnie zabawny.



Fabularne zastrzeżenia mam także co do wątków paranormalnych. Jackowi parę razy zdarza się mieć wizje przeszłości, w których śledzimy poczynania zmarłego przyjaciela. Pod koniec gry za to dzieje się coś, co zmienia kryminał noir w jakiś dziwny parapsychiczny thriller. Wu-te-ef? Boję się o klimat drugiej części, bo akurat ten element wyjątkowo twórcom się udał. Ameryka lat trzydziestych to miejsce ponure i skąpane w wiecznym deszczu, pełne podejrzanych zaułków i obskurnych budynków. Przynajmniej tutaj czuć w powietrzu tytułowy „noir”.



facenoirrecka2.jpg


Daremne żale, próżny trud



Pod względem zagadek jest różnie. Jak przystało na przygodówkę point'n'click, większość to inwentarzówki, okazjonalnie dość nielogiczne, ale nie ma tragedii. Bardziej przeszkadza fakt, że gra jest potwornie liniowa. Musisz wykonywać wszystkie kroki w odpowiedniej kolejności, nie ma przebacz. Irytuje również brak podpisów przy hotspotach. Często nie jesteś nawet pewny na co właściwie klikasz. Można za to wybrać sobie sposób wyświetlania ekwipunku – albo standardowo na górze lub w trybie 3D, gdzie Jack każdy przedmiot po prostu trzyma w dłoni. Nie polecam jednak tej drugiej opcji, gdyż jest wyjątkowo mało praktyczna.


Miłośnicy wyzwań bardziej manualnych czy też logicznych nie powinni narzekać na brak rzeczy do roboty. Tego typu zagadek jest od groma, w postaci otwierania zamków czy też sejfu, na różnych puzzlach skończywszy. Przyjemność z ich rozwiązywania skutecznie jednak zabija chirurgiczna precyzja, która jest przy nich wymagana. Dodajcie jeszcze do tego niezgrabne sterowanie w stylu Amnesia dla ubogich, a o frustrację naprawdę nietrudno. Żeby jednak nie było, że tylko ganię, Face Noir ma jeden ciekawy aspekt, a mianowicie tryb łączenia faktów. W niektórych momentach gry Jack może się skoncentrować i próbować wyciągnąć wnioski z różnych poszlak zgromadzonych podczas śledztwa, co pomaga popchnąć fabułę do przodu. Całkiem interesujący patent.




facenoirrecka3.jpg


Wreszcie noir!



Grafika jest nierówna ze zniżką w dół. O ile tła są okej i pogrążone w deszczu brudne ulice mogą się podobać, tak już zarówno modele postaci, jak i ich animacja nie prezentują się zbyt korzystnie. Wypowiadane przez bohaterów kwestie (albo drętwo, albo przesadnie, nie ma opcji pośredniej) w ogóle nie zgadzają się z ruchem ich ust. Jeśli zaś chodzi o soundtrack, to chyba jeden z jaśniejszych punktów w grze. Jazzowe melodie dobrze współgrają z mrokiem na ekranie, podkreślając duszny klimat. Szkoda tylko, że jest ich w sumie niewiele, przez co powtarzane w kółko szybko mogą nam zbrzydnąć.


Jeśli dotrwałeś do tego momentu, to wiesz już doskonale dlaczego Face Noir nie przypadło mi do gustu. Oczekiwałam zgrabnie poprowadzonej historii z dającym się lubić bohaterem, ale nic z tego. Zagadki również nie zachwycają. Stąd też taka, a nie inna ocena. Surowa? Być może. Za zawiedzione nadzieje trzeba jednak słono odpłacić.





Polonizacja *



(ocena lokalizacji: crouschynca)



We wrześniu 2014 roku Face Noir doczekało się polskiego wydania, a to za sprawą firmy IQ Publishing, która podjęła się dystrybucji owego tytułu w naszym kraju, zarówno w formie fizycznej, jak i cyfrowej. Słaba znajomość języków obcych nie stanowi już zatem przeszkody uniemożliwiającej przejście przygodówki studia Mad Orange. Jakość rodzimej edycji z pewnością zasługuje na pozytywną ocenę. Zdecydowano się na lokalizację kinową, a zatem przetłumaczono wyłącznie napisy. Co najistotniejsze, wykonano wysokiej klasy robotę, bowiem nie zauważyłam w polskim tekście żadnych błędów. Warto przy tym nadmienić, że płyta z grą zawiera bonus w postaci plików mp3 ze ścieżką dźwiękową. To bardzo sympatyczny dodatek, zwłaszcza dla osób, którym przypadnie do gustu towarzyszący rozgrywce jazz. Rozkładana instrukcja z wersji pudełkowej rzetelnie i treściwie objaśnia poszczególne elementy obsługi, zaś na jej odwrocie znajdziemy plakat. Jak widać, IQP stanęło na wysokości zadania, oferując fanom przygodówek solidnie wydaną i elegancko przetłumaczoną produkcję.




*dodane 9 czerwca 2015 r.












4 PLUSY:

Muzyka daje radę + Sporo zagadek, niektóre nawet pomysłowe + Długa (choć może to i wada) + Niezły klimat + Lepszy rydz, niż nic
MINUSY:

Nuda! - Rozwleczona, nieciekawa historia pełna bezbarwnych postaci - Raptowne zakończenie bez żadnych wyjaśnień - Liniowa i frustrująca - Przeciętna graficznie - Nikła przyjemność z grania


Autorka: Toddziak