Tension - recenzja

Dodane przez Adventure-Zone dnia 01.07.2009 16:06

Na co - naturalnie poza piractwem - zwykli najczęściej narzekać tzw. branżowi eksperci? Wiadomo, na brak innowacyjności w grach komputerowych. Ciężko nie przyznać im racji - od końcówki XX-ego wieku, kiedy to na komputerach osobistych ukształtowały się gatunkowe kanony gier, ze świecą szukać wśród premier produkcji, które nie reprezentowałyby jednego ze sztywno ustalonych gatunków i nie przypominałyby jakiegoś innego tytułu.

Zmieniają się fabuły, postacie, oprawa, ale mechanizmy rozgrywki pozostają te same - zarówno w FPS-ach, jak i w strategiach czy przygodówkach. Nowe pomysły mają bardzo małą siłę przebicia (z prostego powodu: to co znane sprzedaje się najlepiej), dlatego częściej przypadają w udziale małym, nieznanym firmom, niż rynkowym gigantom. Np. takiemu jak Ice-pick Lodge, rosyjskiemu producentowi, odpowiedzialnemu za wzbudzający mieszane uczucia "Pathologic". Teraz to samo studio atakuje rynkową niszę kolejnym odjechanym, niepodobnym do niczego projektem - TENSION. Czy eksperyment się udał?

Podróż w Niebyt

Gra wita nas za pośrednictwem przydługawego i przegadanego tutoriala, w którym pewna sympatyczna osóbka - niejaka bezimienna siostra - objawia nam, iż znajdujemy się w bliżej nieokreślonym "Niebycie", a ona sama jest naszą podopieczną. Brak wzmianki kim jesteśmy, dlaczego tu jesteśmy i czym właściwie - dla gracza, który nieświadom niczego uruchamia grę - jest to miejsce. Nie powiem, ta informacyjna zmowa milczenia może racjonalistów nieco zirytować. Za to artystyczne dusze poczują się jak w niebie (mimo iż przecież są w Niebycie :)). Zdradzę małą tajemnicę - odczucia będą się rozkładać podobnie przez całą grę. W monologu siostry (jak się później okazało, nasz bohater jest niemową) nie brak za to wyjaśnień na temat sposobu funkcjonowania tego niezwykłego miejsca. Są one na tyle pokręcone i niepodobne do tego co dotychczas widzieliśmy (przede wszystkim: Tension baaardzo daleko do klasycznej przygodówki), że mimo maksymalnego skupienia i tak nie wszystko pojąłem. Również dlatego, że wypowiedzi tej postaci i wszystkich następnych są rozwlekłe i chyba jednak zbyt patetyczne, choć niektórym może się to podobać. Pokrótce - tutejszy świat to sieć połączonych ze sobą komnat. Są to np. kopalnie czy ogrody, ale też miejsca zamieszkania sióstr. Tych spotkamy łącznie 11, 9 mieszka na stałe w "węzłowych" komnatach, pozostałe dwie wciąż kręcą się po okolicy. To właśnie owe siostry, dziwaczne istoty, które z czasem wyjawiają nam swoje sekrety, są kluczowym elementem całej rozgrywki. By jednak z nimi porozmawiać, musimy mieć barwy.

Więc chodź, pomaluj mój świat...

No właśnie, barwy. To główna i jedyna jednostka tego wymiaru, dzięki nim zdobywamy wszystko, ale bez nich po prostu umieramy. By je zdobyć zwiedzamy poszczególne komnaty i zbieramy... krzaczki. I tak przez całe siedem długich rozdziałów! Barwy odnawiają się co cykl, ale też cały czas je zużywamy, dlatego lwią część gry zajmuje nam po prostu łażenie w kółko po lokacjach i sprawdzanie, czy czasem jakiegoś małego krzaczka nie pominęliśmy. Twórcy najwyraźniej zdali sobie sprawę z faktu, iż takie rozwiązanie spowoduje niekontrolowany atak frustracji u 90% niecierpliwych graczy (pozostałych 10% gra w przygodówki, więc cierpliwości im nie brakuje :)), dlatego lekko urozmaicili sposoby pozyskiwania życiodajnych kolorów - możemy hodować drzewa albo zabijać tutejsze żyjątka. Ale to wciąż za mało - nieskończone i ślamazarne kolekcjonowanie barw przez caluteńką grę to największa wada Tension, która niestety przysłania bardzo gęstą mgłą jej zalety i zabija całą grywalność. Z początku może to być nawet przyjemne, ale z czasem skutkuje nudą przeradzającą się w nieodpartą chęć do wybrania opcji "wyjdź do Windows". Niestety. Na co zużyjemy barwy, gdy już je będziemy mieć? Włączymy specjalny podgląd naszego organizmu (jako żywo - przypominamy wyglądem człowieka!) i wypełnimy barwami nasze serca. Tak, tak, liczba mnoga jest jak najbardziej na miejscu - z czasem mamy ich coraz więcej, na końcu gry aż 21. Dzięki obecności barw w sercach możemy żyć, a ponadto każda (jest ich siedem rodzajów: srebro, szkarłat, bursztyn, szmaragd, błękit, fiolet, złoto) poprawia jedną z cech naszego bohatera - szybkość, umiejętności ataku/obrony itd. Sielanka nie trwa wiecznie - serca pustoszeją, a barwa przetwarzana jest w naerwę. To właśnie ona, gromadzona w specjalnej barwnicy, jest naszym głównym narzędziem - kreśląc nią po ekranie specjalne grafemy wykonujemy wszystkie czynności dostępne w grze: nabarwiamy drzewa, rozmawiamy z siostrami, walczymy.

Zbieraj i walcz...

Jakie są nasze cele w Tension? Właściwie ciężko jednoznacznie określić, z początku po prostu konwersujemy z siostrami, napełniamy ich serca barwami, poznając przy okazji prawidła tego świata i otoczkę fabularną. Każda z sióstr ma cztery serca, które możemy napełnić naerwą. Jeżeli napełnimy dwa, kobieta udostępni nam drogę do nowych zakątków Niebytu, nowych komnat i kolejnych sióstr. Jeśli napełnimy wszystkie, siostra będzie mogła uciec z tego miejsca razem z nami. Choć zadanie to niełatwe, każda z pań próbuje nas przekonać, byśmy wybrali właśnie ją. Miłe. :) Po jakimś czasie w krainie zaczynają się pojawiać kapłani - opiekuni siostrzyczek i jednocześnie władcy tego świata. Ich widok jest wyjątkowo odrażający, każdy z nich stanowi połączenie organów ludzkich z elementami mechanicznymi. Z początku sugerują nam, że jesteśmy jednym z nich, jednak z czasem stają się wrodzy, nie podoba im się, że zbieramy barwy i ofiarujemy je kobietom, w ich mniemaniu prowadzimy do zepsucia tego świata i jego unicestwienia. Co więcej, kapłani również zabierają z komnat barwy, więc od tego momentu musimy się mocno spinać w każdym cyklu, by nie pozostać z niczym. Prędzej czy później musi dojść do konfrontacji.

System walki - podobnie jak zbieranie barwy - jest toporny i frustrujący. Sztuka w tym, by odpowiednią barwą szybko i zręcznie kreślić grafemy ofensywne, a jednocześnie dokładnie uczyć się mechanizmów działania przeciwnika (naturalnie, każdy ma inne) i w jakiś sposób go przechytrzyć. Nie ma się co czarować, banalne to nie jest, zwłaszcza jeśli nie mamy zdobytych i perfekcyjnie opanowanych wszystkich grafemów (program jest dosyć surowy jeśli chodzi o staranność ich wykonywania, więc beztalencia mojego pokroju, nie umiejące narysować idealnie kilku kresek, będą miały pod górkę). Efektem tego jest nadwyrężające nerwy powtarzanie w kółko pojedynku, szczególnie przy bardziej wymagających oponentach i na początku, gdy nie masz wprawy. Na dodatek, porażka często oznacza śmierć i zakończenie gry - ciesz się graczu, jeśli niedawno robiłeś save'a!

Na plus Tension zdecydowanie można zaliczyć wielowątkowość fabularną i swobodę w naszych działaniach. Gra jest nieliniowa, to od nas zależy jak poprowadzimy i zakończymy naszą historię w tym miejscu - twórcy chwalą się kilkunastoma różnymi zakończeniami i ja, choć grę przeszedłem tylko raz, im wierzę. Produkcja oferuje sporo niespodziewanych wydarzeń, które dają nam nowe alternatywy. Oczywiście, możemy wydobyć jedną z sióstr z Niebytu, ale również sprzymierzyć się z kapłanami, zabić siostrę itd. To sprawia, że grę można przejść kilkukrotnie i na różne sposoby, tylko tak po prawdzie - komu by się chciało? Ja osobiście do Turgoru (oryginalny rosyjski tytuł recenzowanego programu) wracać już nie zamierzam.

Jest klimatycznie...

Ciężko również odmówić twórcom starań o stworzenie w grze stosownego klimatu, na który składa się zarówno oprawa wizualna, jak i styl wypowiedzi bohaterów czy też muzyka. Wszystko jest patetyczne, świat znacząco inny od tego, który znamy, ale jednocześnie nie wywracający naszych wyobrażeń i schematów myślowych do góry nogami, aż tak abstrakcyjna gra nie jest. Nie zabrakło również odwołań do literatury i filozofii, autorzy wyraźnie dają do zrozumienia graczowi na czyich poglądach bazowali tworząc Tension. Ponadto, dla najuważniejszych i oczytanych przygotowano całą masę delikatnych smaczków i nawiązań (tak zwane "easter eggs"), ich mały wykaz można znaleźć w poradniku dołączonym do polskiego wydania.

Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, opisywany produkt, jak przystało na budżetówkę, wyraźnie kuleje. O ile jeszcze siostrzyczki wykonano z odpowiednim namaszczeniem i wyglądają "jako tako", o tyle już lokacje są bardzo biedne - skromne, prymitywne, kanciaste, ze słabymi teksturami oraz wykonane z użyciem minimum znanych współczesnym grafikom efektów. Niektóre miejscówki - zwłaszcza wybrane komnaty sióstr - zwracają uwagę pomysłem i artystycznym zacięciem, ale pozostałe są nudne i brzydkie, co zamienia zbieranie barw w jeszcze większą mordęgę. Tym bardziej mogą dziwić wymagania sprzętowe gry, które są wcale niemałe. Jeśli chodzi o oprawę audio, to nie mam większych zastrzeżeń. Muzyka jest przyjemna, nienachalna i nastrojowa, idealnie wpasowuje się w klimat produkcji. Inna sprawa, że z hucznym frazesem wydawcy, jakoby muzyka była "wspaniała", nieśmiało bym polemizował.

Horror? Przygodówka? Porno? :P

Do jakich gatunków można przyporządkować Tension? Wydawca sugeruje na pudełku, iż to "psychodeliczny thriller" albo "survival horror z nasyconym erotyzmem klimatem". Cóż - thriller to nie jest, a i przymiotnik "psychodeliczny" trochę na wyrost. Jeśli wziąć pod uwagę wrogie stworzenia, które pojawiają się tu i ówdzie, określenie "survival horror" uszłoby w tłoku. Bo w grze faktycznie dominują elementy zręcznościowe - do takich trzeba zaliczyć zarówno zbieractwo, jak i wszelaką walkę oraz kreślenie grafemów. Do tego dochodzą rozmowy z siostrami, czyli element przygodówki, ale także element RPG (zarządzanie cechami postaci) czy nawet strategiczny - zarządzanie hodowlą barw. Niestety, w tym przypadku co jest do wszystkiego, to jest do... Nie sposób pominąć przy tym wspomnianą kwestię erotyki. Wg mnie jest bardzo subtelna, choćby w porównaniu z tak prymitywnymi grami jak 7 Sins albo cyklem Singles. Siostry są skąpo przyodziane (a z czasem prawie wcale...), ale to w końcu tylko garść pikseli. :) Odnoszę wrażenie, że ten element został w grze upchnięty nieco na siłę, by atakować klienta roznegliżowaną panną już z pudełka i tym samym poszerzyć grupę potencjalnych odbiorców. Z drugiej strony - kto tak nie robi?

Nadwiślański niebyt

Na osobny akapit na pewno zasłużyło polskie wydanie. Techland wydaje mało gier, raczej skupiając się na developingu, ale jak już coś dołącza do swojej oferty, to w najlepszej oprawie. Gra trafiła na nasz rynek w pełnej polskiej wersji językowej, tj. nie tylko z przetłumaczonymi napisami, ale również z dubbingiem. Za to wieeelki plus, uważam, że dzięki swojskim, acz świetnie zagranym głosom napotykane postacie - tak siostry, jak i bracia - wiele zyskują. Co prawda odniosłem wrażenie, że dojrzałe głosy grają młodziutkie panny, ale być może się mylę. :) W tekstach większych omyłek nie wyłapałem, wręcz przeciwnie, jestem pod wrażeniem staranności lokalizacji. Również to, co fizycznie dostajemy do ręki prezentuje się należycie. Za niecałe 60 zł otrzymujemy lakierowane kartonowe pudełko, a w nim nie tylko DVD z grą, ale również drukowaną instrukcję, bardzo przydatny poradnik, małą książeczkę z poezją, a nawet płytkę muzyczną z soundtrackiem.

Niebyt jest do... odbytu?

Jaką więc grą jest Tension? Czy aż tak słabą, jak sugeruje ocena? Odpowiem wymijająco - jest grą bardzo nierówną. Ma całkiem przyzwoitą fabułę i stosowny klimat, no i nie musimy podążać jedną narzuconą drogą, to na pewno pozytywy. Niestety, to jednak nie jest książka ani film, tutaj to nie wystarczy. To jest gra, a gra musi być grywalna. Niebyt jest bardzo niegrywalny, większość czasu marnujemy na koszmarne kolekcjonowanie barw i bardzo nieprzyjemną walkę. Na dodatek gra jest zaskakująco krótka - gdyby wypruć z niej czasochłonne zbieractwo czy powtarzanie fragmentu gry po przegranej walce, zostanie naprawdę niewiele czasu na rozmowy z postaciami i sceny finalne. Tension jest jak narkotyczny sen - z jednej strony strasznie męczy fizycznie, ale jednocześnie wciąga. Chociaż bądźmy szczerzy, fabuła w tej grze również nie jest czymś, co powala na kolana, tej historii na pewno nie będę pamiętał latami. Ale jeśli nie fabułę i nie klimat, to naprawdę nie ma czego chwalić. Moja rada jest taka - nie kupuj! No chyba że masz duszę artysty, moje marudzenia Cię nie zniechęciły, a grę potraktujesz jako prawdę objawioną na temat jakiegoś faktycznego, mistycznego wymiaru... (a potem zbierzesz kilka pierwszych krzaczków i czar pryśnie :P). W takim przypadku poczekaj, aż gra stanieje i w dogodnym momencie dorwij za 2-3 dychy, najlepiej w oryginalnym pudełkowym wydaniu.

4,5 PLUSY:
klimat + wiele zakończeń + polskie wydanie
MINUSY:
nudna - toporna - frustrująca - niegrywalna - krótka - dość brzydka - w sumie za droga

autor: Tadeo

AZ71
   

Komentarze


1727 #1 Kiirama
dnia 08.10.2011 01:01
Czytam AZ już od jakiegoś czasu, zwykle jestem bardzo zadowolony z jakości formy i słuszności treści we wszelkich artykułach, ale w tym wypadku jestem mocno zawiedziony, żeby nie powiedzieć oburzony.

Ja rozumiem, że o gustach się nie dyskutuje, że recenzja to twór z założenia subiektywny, ale mam wrażenie, że autorowi brakowało albo odpowiedniego zaplecza, albo po prostu wrażliwości estetycznej. Z całym szacunkiem.

"The Void" (czy jak kto woli "Tension", trzeciego, rosyjskiego tytułu nie pamiętam) to dowód na to, że gry również mogą być artystyczne. To dowód na to, że w małych studiach, nie skalanych piętnem komercji, drzemie ogromny potencjał ideowy i wielkie nakłady kreatywności.

Pominę genialny, surrealistyczny projekt graficzny gry (przypomina mi się "Sacrifice", aah... nostalgia) dopełniony równie oryginalną muzyką (jakich grzybów trzeba się nażreć, żeby tworzyć takie rzeczy!?). Uwagę moją (i tych recenzentów, którzy grę rozpatrywali w pozytywnym świetle - odsyłam do lektur dalej w internecie, pamiętam że czytałem kilka ciekawych wypocin) zwraca przede wszystkim kontekst filozoficzny i sam pomysł. Nie będę się tu rozpisywał, bo nie jestem świeżo po grze (i zresztą nie ukończyłem jej, o czym napiszę dalej), toteż mój warsztat jest ograniczony, ale warto wspomnieć o samej koncepcji koloru jako arche wszechświata i o nawiązaniu do idei płynów ustrojowych (Hipokrates?) czy też samej tytułowej otchłani, czy jak to tam przetłumaczyć. Niebytem bym tego nie nazwał, wszak "byt jest, a niebytu nie ma". Krótko mówiąc - nie przypominam sobie drugiej gry, która tak odważnie podejmowałaby kwestie ontologiczne i w dodatku na swój (spójny!) sposób te kwestie rozjaśniała.

Jest oryginalna oprawa, przyzwoita fabuła (nieliniowa - na co wskazuje mnogość zakończeń) i cała reszta tego, co składa się na niepowtarzalny klimat.

Innowacja - w tym wypadku niestety - nie ominęła również samego gameplaya. I tutaj rację w pełni przyznaję recenzentowi. Rozgrywka jest toporna i frustrująca. Niby mamy interakcję za pomocą rysowanych znaków, ale do poziomu "Okami" długa droga. Kolor nieustannie się kończy, gramy zatem na czas. Należy mieć oczy dookoła głowy i działać pod presją na kilka frontów, przez co trudno się przy "Tension" wyluzować. "Napięcie" - oto czego dostarcza rozgrywka. Dlatego też właśnie gierki nie ukończyłem.

Tak, jest to gra niszowa. Jest to gra w której aspekty artystyczne i filozoficzne, zwykle w przypadku ambitnych gier subtelnie przemieszane z rozrywką (patrz "Bioshock" ), wychodzą na plan pierwszy. Nie jest to tytuł dla każdego. Gra trudna, wymagająca, raczej mało odprężająca. Ale walory swoje ma i na palcach można by policzyć równie oryginalne twory.

Drogi recenzencie, chociaż te marne 7/10. Ale nie 4.5!
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?