Darkness Within: In Pursuit of Loath Nolder - recenzja

Co się ze mną dzieje? Jakbym dobrze znał to miejsce, a jednocześnie jest w tym coś innego, dziwnego. Tak, muszę iść dalej. Dlaczego te wszystkie drzwi są bez klamek i dlaczego ten korytarz kończy się z obu stron ścianą bez okna!? Zaczynam czuć się niepewnie, tracę chyba zmysły, gdzie ja jestem i kim ja w ogóle jestem?! Co znaczą te obrazy namalowane czarną farbą na tle brązowawej ściany? Natłok myśli i pulsująca głowa wcale nie ułatwiają mi zadania. Pozostaje mi tylko działać. Zbierz się człowieku, nie wierzysz w to! Okej. Ale...widzę tam drzwi, z klamką – zajrzę do środka. Jeszcze chwila, chwilka...robię się senny...Nie, nie śpij! Idziesz! Natychmiast! Wchodzę. A tak się głupi bałem. Cóż za piękny pokój oświetlony promieniami słońca. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie leżące na podłodze ciało. Co??? To ciało...On nie żyje.
I znowu budzę się zlany potem. Tak, to był sen, to wszystko było snem: korytarz, malunki, ciało, strach, ale wszystko było… tak realne. „To sen, to sen…” – powtarzam na głos i do końca dnia będę musiał się w tym upewniać.
Nazywam się Howard Loreid. Jestem detektywem policji w Hilltown od ponad dziesięciu lat. Moje życie zamienia się w pasmo koszmarów. Wszystko przez ostatnią sprawę. Poszukuję Loatha Noldera – inspektora, który jest jedynym podejrzanym o zamordowanie pewnego człowieka. Właśnie zadzwonił mój przyjaciel z laboratorium – podobno zostawiał wiadomości, ale sekretarka jakoś milczy. Zaczynam spodziewać się coraz dziwniejszych niespodzianek. Nie będę cały dzień wylegiwał się w łóżku. Wstanę, sprawdzę godzinę i pójdę do biura. Sprawa nie wygląda obiecująco – to Loath zajmował się morderstwem Clarka Fielda i to on teraz jest podejrzany. Kilka lat temu wyjechał z kraju nic nikomu nie mówiąc, a kiedy wrócił, zajął się tylko tą sprawą, po czym trafił do szpitala psychiatrycznego. Po kilku dniach uciekł. Zarówno Loath jak i Clark Field przed tym, jak zaginął o nich słuch, parali się okultyzmem... W biurze mam akt zgonu Fielda i raport - może się czegoś dowiem. Na biurku znalazłem też parę zdjęć z biura Loatha i chyba teraz się tam udam. Na miejscu zastaję bałagan jaki już wcześniej był, ale mam niejasne przeczucie, że coś się zmieniło. Porównam ze zdjęciami. Ach! To to mi nie pasuje. Znalazłem klucz i list. Zdaje mi się, że wiem dokąd to prowadzi. Sprawdzę jeszcze tylko posiadłość i wracam do domu. Oto jak spędziłem 5 listopada, oto kim właśnie jestem i oto czym się zajmuję. Jedno jest pewne: na pewno nie obejdę się bez pomocy.
Howard Loreid, AD 2011
Interesujące? Mam nadzieję, że tak, bo o to właśnie chodzi… w pierwszej części trylogii Darkness Within o podtytule In Pursuit of Loath Nolder i nie mogłam sobie odmówić takiego sposobu przedstawienia tej całej niezbyt jasnej sytuacji. Normalny opis nie oddałby tego, co chociaż cząstkowo oddać trzeba.
Howard Philips Lovecraft (urodzony 20 sierpnia 1890 i zmarły 15 marca 1937 w Providence). Któż nie słyszał o Lovecrafcie – niesamowitym pisarzu, twórcy słynnej przerażającej i fascynującej jednocześnie mitologii Cthulhu. Tym właśnie pisarzem postanowili zainspirować się twórcy gry, dlatego nawiązań do jego twórczości jest tu od groma. Będzie niesamowicie, przerażająco i fascynująco? Oj zdecydowanie tak. Na ten niesamowity klimat składa się wiele istotnych czynników...

„Podaj cegłę, podaj cegłę…”i jeszcze jedną
Jako Izabela Trojanowska napisała ładnych parę lat temu. Każda ładna cegiełka zbuduje każdy jeden ładny budynek :D tako jest też z klimatem grozy, który nie odpuszcza w żadnym momencie gry – i bardzo dobrze! Pierwszym takim elementem jest na pewno grafika - bardzo stateczne tła zrobione w 2D z dbałością o szczegóły i zmętnione, świetnie oddają odczucie nierealności. Niektórzy narzekają na tę stateczność, ale mnie przypadła do gustu. Dzięki perspektywie FPP i staremu dobremu wujkowi point’n’click - wszystko można spokojnie popodziwiać.
Potrzeba matką wynalazków
Słowo 'spokojnie' nie może być jednak użyte jeżeli do akcji wejdą przeniesamowite efekty - a jest tu ich mnóstwo: ziarnowanie, spirale, pulsowanie itp. Grając można ustawić sobie myszkę tak, że albo swobodnie wędruje po ekranie, albo ekran jest do niej przyczepiony. Tak czy siak, obserwując wszystko z detektywistycznym skupieniem, nagle pojawia się filmik, na chwilę tracimy kontrolę nad myszką, żeby za chwilę, jeszcze w trakcie, ją odzyskać i musieć np. uciec lub doprowadzić oszołomionego Howarda do domu. Potem znowu filmik i znowu trzeba coś zrobić – ciśnienie zaczyna skakać, a gracz bądź graczka czuje przyjemną adrenalinę – bardzo fajne. Kto jednak nie da rady szybko zadziałać, to też nie ma się co martwić, bo po chwili Howard sam wycofuje, o proszę:). Poza tym dynamiki dodają też tak proste rzeczy jak przerwanie ciągłości pojawieniem się mignięcia białego ekranu – nie, nie sądźcie, że to banalne i „ja nie dam się tak nabrać” - efekt jest tak niesamowity, że nawet silnie opanowując się podskoczysz na krześle. Nie ma tu rozbebeszonych trupów, porozrzucanych płodów – nic okropnego, a jednocześnie aura mrocznych lokacji, wyglądających jak wyjęte wprost z XIX wieku, kołuje Ci w głowie tak, że nie jesteś w stanie oderwać się do samego końca. Zachęciłam?;)

Pochwał ciąg dalszy…
Czasami zastanawiam się jak oni to robią, nie - nie jak oni śpiewają – tylko jak oni to robią, że odnajdują tak niesamowite dźwięki. Obłędne wycia, wyraźne podmuchy i jeszcze delikatne tła na pianinku – piękne i klimatyczne. Nie można też narzekać na głosy – mimo że postaci da się policzyć na palcach jednej ręki, to nie można im nic zarzucić: nie są poważne w sposób wzbudzający bardziej śmiech niż grozę, a ciągle zamyślony Howard też wypadł bardzo dobrze. Grafika okej, muzyka wspaniała, to pewnie zawiodą dialogi… ale nie!:) Bardzo obawiałam się powtórki z Aurory, gdzie emocje płyną strumieniem i aż z tego wszystkiego można… zasnąć. Jednak na szczęście udało się tłumaczom ubrać sens wypowiedzi tak, że ciągle jest poważnie i interesująco.
„Mamo, tato - mam miksa”
Darkness Within jest przygodówką point'n'click - i tutaj zbieramy przedmioty, których potem używamy w odpowiednich miejscach. Również jako „rzeczy” pojawiają się tutaj myśli, obserwacje i dialogi - możemy użyć ich w inwentarzu i w odpowiednim okienku zwanym „Umysłem Howarda” - służy on do tego, żeby łączyć zarówno te „eteryczne przedmioty” jak i te całkiem materialne - bez tego nie da się przejść gry. System ten był użyty nawet w podobnej formie w jednej z wcześniejszych przygodówek. Dalej: S.E.B to Szczegółowy Ekran Badań, dzięki któremu możemy dokładnie obejrzeć jeden z przedmiotów w ekwipunku – przybliżać go i obracać we wszystkich płaszczyznach – hm, gdzie ja to już widziałam… wydaje mi się, że w tej samej grze, w której za pomocą nożyka rozcinałam obraz, żeby wydobyć coś zza płótna. To tylko kilka przykładów, a jest ich tu więcej. Użycie, ulepszenie i osadzenie tych kilku technicznych pomysłów w Darkness Within na szczęście nie okazało się marne jak kolejny cover „Smells Like Teen Spirit” – ba! Nawet się sprawdziło. Niefajnie było tylko przechodzić kilka znanych wcześniej momentów, jednak na szczęście – tylko kilka. Gra wymaga trochę więcej wysiłku, ale też nie jest za trudna, zwłaszcza, że Howard co nieco podpowiada, a i bardzo szczegółowo można ustawić sobie poziom trudności.

Nowym i bardzo ciekawym pomysłem jest za to marker, którym podkreśla się pojedyncze wyrazy, wyrażenia bądź zdania. W trakcie gry przyjdzie nam przeczytać kilkadziesiąt tekstów – część z nich zawiera wskazówki, które są potrzebne do ukończenia gry, a część takie, które tylko dodadzą punktów na koniec. I tu niestandardowe rozwiązanie: po ustawieniu poziomu „standardowego” marker pojawia się tylko przy tych tekstach, które przebadać trzeba, a i jest możliwość automatycznej analizy, czyli wszystkie obowiązkowe wskazówki zaznaczą się same; przy „detektywie” nie ma takiej analizy, ale marker pojawia się tylko przy obowiązkowych; zaś przy „śledczym” marker jest zawsze i można podkreślać co się żywnie podoba :). Zdecydowanie polecam tryb śledczego, bo dzięki temu każdy tekścik to większe wyzwanie, więcej punktów, a i zdecydowanie lepiej poznaje się ich treść ślęcząc z nosem na monitorze:). Jednak jeżeli zdecydujesz się na poziom łatwiejszy, a później będziesz chciał to zmienić, wystarczy że wejdziesz w menu na "poziom trudności" i odznaczysz lub zaznaczysz pojedyncze opcje – świetnie!
But Howard, why?
W przypadku tej gry, aż przykro było patrzeć, jak tak świetna rzecz, która wzbudziła mój niekłamany entuzjazm psuje się i zaczyna mnie denerwować. Stało się to przez okrutny błąd – w pewnym miejscu po prostu niemożliwe było podkreślenie niezbędnych wskazówek, a polscy gracze bezskutecznie buszowali po internecie korzystając z wszelkich obcojęzycznych solucji i innych pomocy. Po kilku dniach pojawił się patch, ale to już nie było to, dlatego mam nadzieję, że zanim zaczniecie grać od razu zaopatrzycie się w łatkę: Link do Nicolas Games. Minęło kilka dni i minęła mi chęć zgnojenia gry:D, bo jest ona przecież naprawdę dobra. Dodam tylko trochę informacji o tym, co mnie, mimo wszystko, rozczarowało. Ucieszyła mnie wiadomość, że gra nie jest liniowa, za każdym razem można dowiedzieć się czegoś nowego i znaleźć mnóstwo wiadomości w tekstach. Na forum Zoetropeint znajduje się spis możliwych dodatkowych wskazówek i postanowiłam sprawdzić kilka z nich. Okazało się, że niestety, nawet po spatchowaniu nie można podkreślić około 40% z nich. Może ustawienie podkreśleń w wersjach obcojęzycznych było wyjątkowe trudne – nie wiem, ale zrobiło mi się przykro, że my dostaliśmy Darkness Within 8 miesięcy po światowej premierze i jeszcze nie możemy pobawić się na maksimum gwiazdek. Tak więc technicznie spolszczenie stanowi ten najważniejszy, niezaprzeczalny minus. Muszę też zaznaczyć – mimo że z recenzji na recenzję powinnam się przyzwyczaić – jest krótko. Może jest trochę dłużej niż w ostatnich kilku recenzowanych przeze mnie tytułach, ale też nie powala.
Cóż mogę powiedzieć podsumowując: Darkness Within: In Pursuit of Loath Nolder jest naprawdę świetna i może, gdyby nie to wadliwe technicznie spolszczenie, nie miałabym wątpliwości, że gra zasługuje na choć o połowę wyższą ocenę za to, że jest krótka, ale dobrze przygotowana, ma ciekawą fabułę, nawet przystępną cenę i ciężki klimat, który szczególnie przypadnie do gustu amatorom horroru. Tymczasem pozostaje nam czekać na kolejną część trylogii i mieć nadzieję na to, że będzie równie dobra, może nawet lepsza, ale bez takich błędów.
7,5 | PLUSY: mrożący krew w żyłach klimat + efekty muzyczne + podkreślanie |
MINUSY: eh, krótko! - błędy techniczne polskiej wersji |
Oceny cząstkowe: Grywalność - 7, Grafika - 7, Muzyka - 9
autorka: Madzius888
dnia 26.07.2008 23:50
dnia 27.07.2008 15:45
dnia 04.08.2008 18:44
dnia 05.08.2008 16:55
dnia 06.08.2008 04:14
dnia 07.08.2008 22:58
dnia 27.08.2011 23:40
dnia 02.09.2011 12:56
dnia 01.11.2011 20:41
dnia 02.11.2011 11:04
dnia 13.03.2012 02:13