Kurs: Wyspa Skarbów - recenzja

Dodane przez Madzius888 dnia 06.02.2008 18:36

„Minęły cztery lata, od kiedy ostatni raz widziałem Długiego Johna Silvera, a teraz stary wilk morski prosi mnie, bym przejął jego skarb. Wiem, że powinienem podchodzić do tego z dystansem, ale pokusa jest zbyt silna”

No właśnie, Jim Hawkins – nasz główny bohater - to młody podlotek, który zdecydował zająć się ciężkim pirackim chlebem, aby odnaleźć skarb. Jest impulsywny, zadziorny, ale również bardzo sprytny i raczej sympatyczny. I jak to jest z młodymi, za wszelką cenę chce udowodnić innym, że jest już baaardzo doświadczony i może ze wszystkimi zadzierać. Jak to dobrze, że do akcji wkraczamy my, dojrzali gracze, którzy się chłystkiem zaopiekują – nie będzie tu zadzierał nosa. :) Podane wyżej informacje mogą się nam wydać znajome, a to dlatego, że gra jest oparta na powieści szkockiego pisarza Roberta Louisa Stevensona i właściwie zgadza się wiele faktów.

Akcję zaczynamy w kajucie Jima i po kilku chwilach okazuje się, że do drzwi pukają niespodziewani i niechciani goście, którzy przybywają w nie całkiem pokojowych (ani kajutowych :) ) zamiarach, dlatego ratujemy się bardzo wykwintną i honorową ucieczką przez okno. Niestety, to nie koniec porachunków z nimi – będą przeszkadzać właściwie przez całą grę. Kierując się wspomnianymi na początku dziwacznego tekstu wskazówkami, Jim dociera do Szmaragdowej Wyspy i... nie powiem już więcej, żeby nie zepsuć całej zabawy. Mogę tylko dodać, że dostać się do skarbu wcale nie będzie łatwo, po drodze czekają nas przeszkody i niestety czasem można zginąć, acz wraca się tylko kawałek wstecz w akcji.

Skaczemy, skaczemy i zaskakujemy(się)?

Już na pudełku wydawca nie omieszkał nas poinformować, że Kurs: Wyspa Skarbów to dzieło twórców gier z serii Adventure Collection. I kiedy podejść do tej gry z nastawieniem, że Kurs może być podobny do któregoś z tytułów tej kolekcji, to nie ma wątpliwości, co do skojarzenia z Powrotem na tajemniczą wyspę. Co wcale nie oznacza, że gra jest nudna jak flaki z olejem, po prostu widać pewne podobieństwa. Po pierwsze – grafika – zarówno w Powrocie, jak i w Kursie zastosowano stare i dobre przepiękne płaskie lokacje, którymi są przede wszystkim jakieś jaskinie, niewielkie wyżyny i oczywiście dżungle i plaże. Szkoda tylko, że lokacji na wyspie jest dosyć mało, jak i gra jest zdecydowanie za krótka. Przykrą wiadomością dla wielu, będzie też mystowski i atlantisowski widok z pierwszej osoby oraz sterowanie za pomocą myszki, do której „przykleja się” ekran.

Jako że raczej nie można uniknąć porównań do Tajemniczej Wyspy, to nie będę się tego na siłę wystrzegać – również ta część oparta była na książce, również tu jest morze, nie ma filmików, są tylko przesuwane obrazki. Wobec tego bałam się, że Kurs okaże się przesłodzony nadzwyczaj, szczególnie jeżeli chodzi o dubbing i wredną muzyczkę – na szczęście okazało się, że dźwięki zostały dopasowane do pirackiej konwencji gry. To znaczy, że usłyszymy w tle chóralne przyśpiewki przy rumie, a nawet związana jest z tym pewna zagadka. Co do głosów, to były w miarę dobre, wkurzała mnie tylko Pepita - córka Johna, której głos moim zdaniem był jakby trochę za stary. Ptaszki gwizdają, morze szumi i tak powinno być.

Co ma ze sobą sekstant i piracka skrzynia?

Chciałam wspomnieć nieco o zagadkach. „Kurs na wyspę skarbów” przede wszystkim opiera się na zagadkach w stylu: podnieś, połącz, rozłącz, użyj. Niestety, są na ogół oczywiste albo już w ogóle zerżnięte z wcześniejszych produkcji, jak np. żywica z rozciętego drzewa, czy tworzenie leczniczej ziołowej herbatki. Nie można jednak twórcom odmówić paru naprawdę smacznych kawałków, jak składanie prymitywnego kompasu z igły i korka od rumu. Spodobało mi się też ładowanie armaty: trzeba było się rzeczywiście trochę nabiegać, natworzyć, nie wyłączając... wytapiania kuli armatniej. Mi się udało, także nie musiałam nigdzie nic czytać, ale sądzę, że niejeden i niejedna zajrzał/zajrzała w tym momencie do encyklopedii – a i dobrze! Jestem jak najbardziej za edukacyjnymi grami! :) A o co chodzi z tym sekstantem? Przekonajcie się sami :)

Pojawia się też kilka zagadek związanych z ustawianiem dysków, naciskaniem guziczków; są one raczej na średnim poziomie – zagadki są opisane w testamencie, o którym za chwilę, ewentualnie ktoś coś podpowie, nie ma żadnych niejasności i grę przechodzi się raczej z „przysiadu” – bez dłuższych postojów na zagadkach. Czymś fajnym okazały się węzły – kiedy łączymy, przyczepiamy linę i trzeba coś przywiązać, zaczepić - pojawia się specjalny ekran, w którym musimy za pomocą myszki zaznaczać, w jaki sposób trzeba poprowadzić całą operację – okazuje się to dosyć proste, ale jaka frajda^^

Dobra, obieramy skromny plan: zostać bogatym i podbić świat

Już po chwili grania przylatuje papużka, która przynosi pierwszą część listu – testamentu - od Johna Silvera i to właśnie na podstawie tego listu planujemy każdy kolejny krok. Więc nie dość, że zagadki są raczej łatwe, to jeszcze mamy ścisłą liniowość, zupełnie nic tu nie jest przypadkowe. Stanowi to rzeczywiście zdecydowany plus dla ludzi, którzy lubią sobie z pedanterią zaplanować działania – dlatego tak bardzo spodobał mi się ten pomysł :) W czasie gry pojawia się kilka części tej rymowanki, która, jak się domyślam, stanowiła niemałe wyzwanie dla tłumaczy – ale to udało im się i mają ode mnie „wielki szacun”, a zresztą nie mieli za bardzo nad czym pracować jeżeli chodzi o dialogi, których jest tyle, co kot krokodylimi łzami napłakał.

Tak jak Powrót nie był przeNEMOwany, tak i ta gra, nie jest przepiratowana – pojawiają się wątki poboczne, jak Majowie, czy Hiszpanie. Z najczystszym sumieniem mogę więc polecić Kurs: Wyspa Skarbów, nie tylko wszystkim fanom gier Adventure Collection, amatorom hulaszczego, pirackiego stylu życia, ale także tym, którzy chcą rozstać się przez około tydzień na godzinkę od rodziny i wrednej, mokrej pogody za oknem, dla urozmaicenia spędzając trochę czasu w tropikach na całkiem przyjaznej, klasycznej przygodówce Techlandu.

7,5 PLUSY:
grafika + piracka fabuła + węzłowe zagadki
MINUSY:
niektóre powtórzone wcześniej zagadki - czas gry - za krótka - za łatwa

Oceny cząstkowe: Grywalność - 7, Grafika - 8, Dźwięk - 8

autorka: Madzius888

   

Komentarze


54 #1 Zebius
dnia 06.02.2008 20:26
Gratuluję kolejnej recki Madzius :super
Pozwoliłem sobie poprawić słówko sekstans na sekstant (żeby jakiś purysta językowy się nie przyczepił) jak i parę innych drobiazgów, chyba nie masz nic na przeciwko? :)
660 #2 Madzius888
dnia 06.02.2008 21:51
Oczywiście, nie mam nic przeciwko Wink2
Dziękuję bardzo :)
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?