Broken Sword I - solucja

Dodane przez korowiow dnia 17.04.2006 12:37

Część I - FRANCJA, PARYŻ

Siedziałem sobie spokojnie obok paryskiej kafejki, powoli sącząc wysokokofeinowy napój ;), gdy zobaczyłem coś dziwnego - klaun, który chwilę wcześniej wszedł do środka, wybiega teraz jak oparzony. Jakiś wariat, pomyślałem. Moje rozważania nie trwały jednak długo (w ogóle nie lubię zbyt długo myśleć;), gdyż potężna eksplozja ogłuszyła mnie i straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, wygramoliłem się spod parasola i rozejrzałem wokół. Niezła akcja, nie ma co. Wszedłem do roz...walonej ;) kafejki. W środku zobaczyłem kobietę. Jeszcze żyła! Pomogłem jej wstać, porozmawiałem z nią i dałem jej bezalkoholowe ;) brandy. Potem wyszedłem z kawiarenki i udałem się w stronę rozkopanej uliczki. Zaczepiły mnie tam gliny (Sppookojjnie ppanie włładzo, jeestem zuppełłnie trżeźźwy...). Zabrali mnie z powrotem do kawiarenki, gdzie zdałem komisarzowi szczegółową relację z tego, co zaszło. Wyszedłem na zewnątrz i podniosłem gazetę spod latarni. Porozmawiałem z żandarmem pilnującym wejścia, a potem z fotoreporterką. Dała mi swój numer telefonu (ale szybkie te francuzki;). Poszedłem do robotnika rozkopującego uliczkę i pogadałem sobie z nim. Kiedy dałem mu gazetę, poszedł sobie. Zakosiłem ze skrzynki w namiociku łom (moja pierwsza kradzież w tej grze:)). Wróciłem na główną uliczkę i skręciłem w mroczną bramę, modląc się by nikt mi nie dał w łeb. Panował tam straszny brud. Za pomocą łomu uniosłem pokrywę kanału i zszedłem na dół. Brr, ależ tu nieprzyjemnie! Podniosłem z ziemi nos clowna i ruszyłem dziarsko w głąb korytarzy. Znalazłem tam kawałek ubranka pajaca i niezbyt ładnie pachnącą chusteczkę. Wyszedłem po drabince na górę. Ups! Znalazłem się na dziedzińcu, gdzie zagadał mnie jakiś facet. Pokazałem mu legitymację od komisarza i wycisnąłem z niego wszystkie informacje. Na koniec dałem mu do obejrzenia kawałek ubranka. Podał mi numer telefonu krawca. Udałem się na posterunek policji. Pogadałem z policjantem i skorzystałem z telefonu. Zadzwoniłem najpierw do Todryka, a później do Nicole. Zaproponowała mi spotkanie. Wow! Jestem boski! ;). Udałem się na Rue Jarry. Na miejscu porozmawiałem z kwiaciarką i wszedłem do budynku. Wszedłem do pokoju Nicole. Fatalnie! Liczyłem na jej skąpy strój i nastrojową muzykę, ale gdzie tam! Porozmawialiśmy tylko sobie. Pokazałem jej nos clowna i kawałek ubrania. Dała mi (bez skojarzeń!)... zdjęcie zabójcy ;). Porozmawialismy jeszcze trochę i opuściłem jej dom. Swoje kroki skierowałem do La Risee Du Monde - sklepu z kostiumami. Pokazałem sprzedawcu chusteczkę, a potem zdjęcie zabójcy. Rozpoznał go i podał mi jego imię - Khan. Kiedy skońzyliśmy rozmawiać, dał mi zabawkę - elektroszoker. Udałem się na posterunek i zadzwoniłem do Todryka. Powiedział mi kilka ciekawych rzeczy o Khanie. Podał mi też adres hotelu Ubu. Udałem się więc tam. Przed hotelem stało dwóch dość podejrzanie wyglądających typków. Porozmawiałem z każdym z nich. Wszedłem do środka. Zaczepiłem starszą panią grającą na fortepianie, a potem pogadałem z gościem czytającym gazetę. Podszedłem do recepcji i pogadałem z portierem. Spróbowałem też zwinąć klucz wiszący na ścianie, ale rzecz jasna czujne oko Wielkiego Bra... ups, recepcjonisty, udaremniło moją próbę. Porozmawiałem ze starszą panią i pokazałem jej zdjęcie Khana. Zgodziła się pomóc mi w szatańskiej operacji "Zdobycie Klucza" ;). Kiedy recepcjonista sobie poszedł, zakosiłem klucz. Wyszedłem po schodach na piętro hotelu i przy pomocy kluczyka otworzyłem pierwsze od prawej drzwi. Przeszukałem pokój, ale nic nie znalazłem. Otworzyłem okno i wyszedłem na parapet. Ale wysoko! Ignorując zwiotczenie mięśni spowodowane lękiem wysokości przeszedłem do sąsiedniego okna. W kolejnym pokoju otworzyłem szafę i przeszukałem spodnie. Pusto. Kiedy próbowałem wyjść na korytarz, zobaczyłem idącego w moją stronę faceta. Niech to! Schowałem się do szafy. Kiedy sobie posedł, obszukałem zostawione przez niego ubranie. Znalazłem tam pudełko zapałek i kartę klubową. Opuściłem pokój i zszedłem na dół. Porozmawiałem z portierem. Nie zgodził się otworzyć sejfu, nawet gdy pokazałem mu I.D. Pogadałem ze starszą kobietą (nie ma to jak stara, zgrana szajka ;)) i pokazałem jej kartę. Wspólnym wysiłkiem "przekonaliśmy" portiera, aby otwarł sejf. Dostałem od niego manuskrypt. Ponownie wyszedłem na piętro, do pokoju i na parapet. Zrzuciłem zwój na dół i opuściłem hotel. Miałem nosa! Dwaj kolesie przy wyjściu dokładnie mnie zrewidowali. Wszedłem w uliczkę po lewej i podniosłem manuskrypt. Od razu poszedłem do Nicole i wraz z nią obejrzałem zwój. Pogadałem z nią o clownie i Khanie. Pokazałem jej I.D oraz zapałki. Potem udałem się na komisariat. Pogadałem z żandarmem i poprosiłem komisarza. Wypytałem go o wszystko. Udałem się do Musee Crune. Tam rzuciłem okiem na wszystkie eksponaty. Szczególnie zainteresował mnie trójnóg stojący na środku pomieszczenia. Obejrzałem go dokładnie, pogadałem z kustoszem i udałem się do domu Nicole. Powiedziałem jej o zamiarze wyjazdu do Irlandii. Kiedy ją pożegnałem, udałem się na lotnisko. Moim kolejnym przystankiem było Lochmarne.

Część II - IRLANDIA, LOCHMARNE

Pierwszą osobą, z jaką dane mi było porozmawiać, był mały chłopiec stojący obok baru. Dowiedziałem się, że ma na imię Maguire. Opowiedział mi o duchu straszącym w pobliskim zamku. Wszedłem do baru. Pogadałem z gościem w żółtej kurtce, potem z każdym leszczem siedzącym przy barze i barmanem. Zamówiłem piwko (bezalkoholowe, rzecz jasna ;)). Potem wypytałem o wszystko starego gruźlika. Kiedy skończyłem z nim gadać, zauważyłem, że zaczął robić jakiś wisiorek. Kiedy położył go na stole, pożegnałem się ze skrupułami i zakosiłem sznureczek. Cóż, life is brutal. Pogadałem z nim jeszcze raz, a potem z gościem w żółtym. Opuściłem bar i pogadałem z Maguire. Zajrzałem do pubu ponownie i jeszcze raz zaczepiłem gościa w jasnej kurteczce. Kiedy wspomniałem o paczce, zabrał ją i uciekł. Usłyszałem pisk opon samochodu. Pogadałem z barmanem i wyszedłem na zewnątrz. Wypytałem chłopca o wszystko, co zaszło. Zauważyłem że skrzyneczka obok wejścia jest otwarta. Pogrzebałem w niej trochę. Wszedłem do baru i zamówiłem kolejny "bezalkoholowy" ;) napój. Okazało się, że dystrybutor nawalił. Jako że moje pragnienie było wielkie, pokazałem właścicielowi I.D. i zaoferowałem pomoc. No dobra, tyle że nie jestem elektrykiem. Ale nic to! Przy pomocy drucika zreperowałem wtyczkę. Właściciel był tak ucieszony, że... pozwolił mi zejść do piwnicy :). Na dole było okropnie ciemno, ale dostrzegłem dużą wajchę. Przesunąłem ją i opuściłem bar. Na chodniku obok ulicy znajdowała się duża krata, którą, oczywiście, podniosłem. Ponownie zszedłem do piwnicy. No, trochę jaśniej. Znalazłem latarkę i diament. Wyszedłem z baru i podążyłem leśną ścieżką. Pogadałem z farmerem. Kedy sobie poszedł, wspiąłem się na wóz ze słomą. Niestety, szczeliny w murze zamku były zbyt wąskie, żeby się wspiąć. Włożyłem w nie łom. Teraz mogłem wyjść na górę. Na dziedzińcu spróbowałem zejść po drabinie, ale kozioł mi to uniemożliwił. Co sił w nogach pobiegłem więc w stronę zepsutej maszyny i przesunąłem ją. Koziołek - Matołek zaplątał się, a ja mogłem spokojnie zejść na dół. Kiedy znalazłem się na dole, przewróciłem posąg, a potem podniosłem go z powrotem. W ziemi odcisnęły się ślady palców. Z torebki na stole wziąłem trochę białego proszku i wsypałem go w odciski. Ciągle jednak czegoś mi brakowało... Wróciłem do baru i zabrałem szalik z lady. Zszedłem potem do piwnicy i odkręciłem kurek w kranie. Zmoczyłem szalik i jak najszybciej, uważając aby nie wysechł, wróciłem do zamku. Polałem wodą proszek, który natychmiast stwardniał. Wyjąłem tak spreparowany "klucz" i włożyłem go w otwory w ścianie. Otworzyło się tajemne przejście. Cóż mogłem zrobić? Wszedłem do środka...

Część III - FRANCJA, PARYŻ

Kiedy zakończyłem rozmowę z Nico, poszedłem na posterunek i pogadałem z żandarmem, a potem poprosiłem, by zawołał komisarza. Wypytałem łysola o wszystko. Następnie udałem się do Musee Crune. Spotkałem tam niezbyt rozgarniętego gościa - Lobineau :). Wycisnąłem z niego wszystko, co wiedział. Poszedłem do szpitala. Pogadałem z doktorkiem w czerwonych okularkach i sekretarką. Tej ostatniej pokazałem I.D. i wypytałem o czarną pielęgniarkę. Ruszyłem lewym korytarzem w głąb szpitala. Porozmawiałem ze sprzątaczem i zrobiłem mu dowcip - wyłączyłem odkurzacz z prądu. Kiedy gość poszedł zobaczyć, co jest grane, z garderoby zwinąłem biały kitel. No, teraz nikt mnie nie pozna! :) Poszedłem korytarzem po lewej, do sali. Pogadałem z pielęgniarką i wszystkimi pacjentami. Wróciłem do recepcji i porozmawiałem z siwym doktorkiem. Potem zagadałem Benoira i wręczyłem mu ciśnieniomierz. Poszliśmy na salę. Tam powiedziałem mu, żeby zajął się siwym dziadkiem leżącym po prawej. Kiedy mnie nie widział, przemknąłem w prawo i porozmawiałem ze strażnikiem. Pozwolił mi odwiedzić Marqueta. Wszedłem do jego pokoiku i porozmawiałem z ciężko chorym. Po chwili wszedł "lekarz" i kazał kończyć wizytę. Niepotrzebnie go posłuchałem. To oszust! Odłączył Marqueta od respiratora i zwiał! W domu Nicole wypytałem przyjaciółkę o wszystko. Udałem się na posterunek i porozmawiałem z obydwoma policjantami. Potem poszedłem do galerii i pogadałem z Lobineau. Kiedy kustosz nie patrzył, uchyliłem okno. W końcu jednak zorientował się i zaczął je zamykać. Korzystając z jego nieuwagi, otworzyłem sarkofag i wślizgnąłem się do środka. W końcu muzeum zamknięto, a ja wciąż tam sterczałem. Co gorsza, strasznie chciało mi się sikać. W nocy przyszli znajomi obwiesie, by ukraść trójnóg. Kiedy mnie nie widzieli, zrzuciłem na nich totem. Znowu znalazłem się u Nico... (ciekawe, kiedy w końcu wylądujemy w łóżku?). Kiedy skończyliśmy pogaduszki, zabrałem tyłek do Montfaucon. Porozmawiałem z żandarmem grzejącym jakiś sikacz, a potem z klaunem. Pozwolił mi pobawić się piłeczkami. Niestety, nie zdobyłem sympatii widzów. Porozmawiałem ponownie z żandarmem i pokazałem mu nos clowna. Poradził mi, abym go ubrał. Dobra, poprosiłem clowna o piłeczki i rozpocząłem pokaz. Tłum o mało nie umarł ze śmiechu, a obrażony komik poszedł sobie. Za pomocą łomu otwarłem właz w ziemi i zlazłem na dół. W kanałach rozwaliłem jedną ze ścian łomem i pchnąłem lewar. Potem spuściłem łańcuch z łódki, podniosłem go i założyłem na dźwignię. Teraz wystarczyło pociągnąć łańcuch z powrotem. Trach! Otwarło się przejście. Wszedłem w mrok. Spojrzałem przez dziurę. Wielki Brat patrzy! Zobaczyłem knowania jakiejś sekty. Popatrzyłem jeszcze raz. Wszyscy wsiedli do łódki i odpłynęli. Zszedłem na dół po krętych schodkach. Na dziwne urządzenie nałożyłem trójnóg, a na to wszystko diament i odczytałem inskrypcję. I znowu u Nicole... Opuściłem ją i poszedłem do Muzeum. Wypytałem Lobineau o wszystko i poszedłem na lotnisko! Dalej, George! Twoje przeznaczenie to Hiszpania!

CZĘŚĆ IV - HISZPANIA, VILLA DE VASCONCELLOS

Ach, nic tylko wyjąć tomik poezji, usiąść pod drzewem i ... Ale dość tego, przyjechałem tu w interesach ;). Pogadałem ze służącym. Spróbowałem wejść do willi, ale wściekły ogrodnik kazał mi zawracać. No, czas na mały rewanż. Za pomocą ciśnieniomierza odciąłem mu dopływ wody w jego wężu (bez nieczystych skojarzeń! ;)). Kiedy służący poszedł od razu wskoczyłem do pałacyku (ja to mam tupet :)). Weszłem w korytarz po prawej, ale rozdrażniłem tylko psy, więc schowałem się za zbroję. Kiedy napięcie opadło, wyszedłem na górę. Pogadałem z babcią (nie klozetową ;)), a ona zaprowadziła mnie do małego mauzoleum. W środku, zamiast zakonserwowanego Lenina zobaczyłem mnóstwo grobów. Zdjąłem biblię ze stolika i popatrzyłem na szachownicę. Porozmawiałem z babcią. Czekała mnie pierwsza logiczna zagadka w tej grze. Kiedy się z nią uporałem, otworzyła się skrytka, a w niej - kielich. Zabrałem go i wróciłem do Paryża. Po standardowej rozmowie z Nico (kiedy, ach, kiedy...) od razu zabrałem się na lotnisko, a stamtąd, jazda, do Syrii!

CZĘŚĆ V - SYRIA, MARIB

Pogadałem z chłopczykiem ubranym w kolorową szatę (swoją drogą niezły z niego mózgowiec), następnie otyłą kobietą, Pearl i jej mężem, typowym amerykaninem na wakacjach, Duanem. Na koniec ponownie zaczepiłem Nejo i Pearl. Wyszedłem po schodach po prawej. przedawcy dywanów pokazałem zapałki, wtedy pozwolił mi wejść na górę. Porozmawiałem tam z obydwoma facetami (z jednym z nich było to utrudnione, gdyż to niemowa), a temu mówiącemu pokazałem zdjęcie Khana. Obiecał mnie zawieźć do Bull's Head, ale tylko za odpowiednią opłatą. Ponieważ byłem spłukany, postanowiłem coś wymyśleć. Spróbowałem otworzyć drzwi do kibla, ale okazało się że są zamknięte. Dokładnie obejrzałem tabliczkę na drzwiach i poprosiłem faceta o jej przetłumaczenie. Zszedłem na targ i przyjrzałem się facetowi sprzedającemu kebaby. To on był właścicielem zaginionej szczotki do WC! ;). Pogadałem ze sprzedawcą, a potem z Nejo. Dałem mu piłeczkę, a on nauczył mnie pewnego niemiłego zwrotu. Wypróbowałem go na sprzedawcy kebabów. Kiedy zaczął mnie gonić z nożem, Nejo zakosił szczotkę. Teraz wystarczyło ją tylko odebrać i wręczyć właścicielom kibla. W nagrodę dali mi klucz do WC. Wszedłem do środka i kluczykiem otworzyłem pojamnik na ręczniki. Uchyliłem drzwi od klopa i pociągnąłem za spłuczkę. Chyba jednak zbyt energicznie, bo została mi w ręce ;). Zszedłem na dół, na targ. Pogłaskałem kota Nejo i szybko wcisnąłem dzwonek na stoliku. Wystraszony kocur strącił figurkę, którą, naturalnie podniosłem i przetarłem chusteczką. Pokazałem posążek Pearl, a potem Duane'owi. Dał mi za nią 50 baksów. Teraz mogłem iść do przewoźnika i zapłacić za podróż. Na dole okazało się że ma kłopoty z wozem (po prostu bryka mu się rozkraczyła ;). Jak to mawiał Alf, "No problem!" :). Pożyczyłem mu ręcznika i pojechaliśmy. Znalazłem się na potężnej skale. Ułamałem patyk z drzewa i przewiązałem go ręcznikiem. Tak powstałe urządzenie włożyłem w skalną szczelinę i zszedłem na dół. Ujrzałem tam małą dziurkę w ścianie. Pogrzebałem w niej dwa razy i otwarłem przejście. Wśliznąłem się do środka jaskini. Przeszukałem ciało zabitego i zabrałem szklaną soczewkę. Obejrzałem naskalne malowidła i wtedy do piecary wszedł bandyta pokroju Ala Capone. Odpowiednio go udobruchałem, a kiedy chciał podać mi rękę, użyłem na nim elektroszokera, dałem mu w pysk i skoczyłem ze skały. Koncertowa akcja a'la Mission Impossible ;).

CZĘŚĆ VI - FRANCJA, PARYŻ

Czemu zawsze kończę u Nicole? Zawiedziony jej... postawą opuściłem dom. Poszedłem do Montfaucon i pogadałem z żandarmem. Wszedłem do kościoła i porozmawiałem z księdzem. Wręczyłem mu kielich, a on obiecał, że go wyczyści. Kiedy zajął się pucowaniem, obejrzałem posąg stojący obok duchownego. Zauważyłem, że trzyma w ręku zwój. Użyłem na nim soczewki i spojrzałem przez taką "lunetę". Potem odebrałem kielich i pogadałem z ojczulkiem. Powiedział mi, abym zbadał sarkofag stojący w rogu kościoła, co też uczyniłem. Wpadłem na pewien trop. Opuściłem kościół i poszedłem do tego mięczaka, Lobineau. Pogadałem z nim. Polecił mi wybrać się na wykopaliska, co też uczyniłem. Pogadałem z malarzem. Zszedłem schodkami na dół i porozmawiałem z ochroniarzem. Spróbowałem otworzyć drzwi do kibla i poprosiłem strażnika o klucze. Wszedłem do wygódki i zwędziłem mydło z umywalki. W mydle odcisnąłem klucz i nasypałem do takiej formy białego proszku. Całość zmoczyłem w umywalce, a potem osuszyłem. Otrzymałem gipsowy klucz. Wsadziłem go do pęku kluczy, ale zaraz zdałem sobie sprawę, że strażnik od razu rozpozna oszustwo. Opuściłem więc kibelek, oddałem klucze i wyszedłem na górę. Obejrzałem kubeł metalicznej farby stojącej obok malarza. Próbowałem umoczyć w niej klucz, ale malarz kazał mi spływać. Korzystając z telefonu na dole, zadzwoniłem do Nicole i poprosiłem, żeby zajęła na chwilę malarza. Poszedłem na górę i powiedziałem mu o tym. Kiedy poszedł, pomalowałem klucz i zszedłem na dół. Okazało się, że Nico opowiadała temu obleśnemu malarzowi same świństwa (Geez!). Dosyć tych seks-telefonów! ;) Spróbowałem wyłączyć ogrzewanie i pogadałem z ochroniarzem. Teraz mogłem zrobić prawdziwą antarktydę! Strażnik założył rękawiczki. Poprosiłem o klucze i w kiblu podmieniłem je. Dałem mu fałszywki i zadzwoniłem ponownie do Nicole. Kiedy strażnik zniknął (wreszcie) otwarłem drzwi za nim i wszedłem do środka. Na podłogowej mozaice położyłem kielich. Po stałym punkcie programu, czyli wizycie u mojej przyjaciółki, udałem się na lotnisko i fiu, do Hiszpanii.

CZĘŚĆ VII - HISZPANIA, VILLA DE VASCONCELLOS

Na dworze pogadałem z ogrodnikiem, a w domu - z babcią. Z hallu na dole zabrałem lusterko wiszące w komórce. Udałem się do mauzoleum. Podniosłem kij i zamknąłem nim okno w górze. Potem nałożyłem na niego (nie, nie o NIEGO mi chodzi!!! ;)) chusteczkę i odpaliłem ją od świecy. Taką pochodnią podpaliłem świecę wiszącą pod sufitem. Kiedy się roztopiła, znalazłem klucz. Z piedestału zabrałem biblię. Poszedłem do babci, pokazałem jej klucz i biblię. Wyszedłem na dwór i spytałem Lopeza o ukrytą studnię. Zaproponował miwykrycie jej przy pomocy różdżki. Przy ścianie willi rosła kępka drzewek. Wziąłem stamtąd gałązkę i pokazałem ją Lopezowi. "Wspólnymi" siłami odnaleźliśmy starą studnię. Jako, że jestem znany ze swojej wścibskości, zszedłem na dół. Obejrzałem lwią paszczę i pchnąłem ząb. Usłyszałem osuwające się kamienie, więc szybko uskoczyłem w lewo. Miałem farta! Kamienna ściana runęła, odsłaniając przejście. Było ono jednak zbyt ciemne, więc przy pomocy lustra skierowałem promien światła padający z góry na zniszczoną ścianę. Ujrzałem zamek, więc bez wahania włożyłem weń klucz. Nie wiem, jak to możliwe, ale po kilku minutach znalazłem się u Nico ;). Tym razem na moim miejscu siedział Lobineau. Co za podły typ! Wraz z Nicole udaliśmy się do Bannockburn w Szkocji.

CZĘŚĆ VIII - ON A TRAIN ;)

Porozmawiałem z Nicole, a potem kobietą czytającą książkę. Gdy chciałem wyjść, pojawił się kanar. Pokazałem mu bilety i opuściłem przedział. Poszedłem w lewo, do samego końca, gdy ujrzałem jak z jednego z pokojów wychodzi Guido. Uciekłem z powrotem do swojego przedziału, ale okazał się być pusty. Poszedłem tam, gdzie siedzieli dwaj pijaczkowie i pogadałem z tym (w miarę ;)) trzeźwym. Otworzyłem okno w ich przedziale i wyszedłem na dach. Ale wieje. Przeskoczyłem na prawy wagon i zszedłem po drabince. Co się tam działo. Nico, związana z przerażeniem obserwuje pojedynek babci, która wcale nie była babcią, tylko facetem i podejrzanie wyglądającego typa, podczas gdy trzeci facet mierzy do wszystkich z pistoletu. Bach! "Babcia" leży zakrwawiona a jeden z gości wypada z pociągu. Ja, zachowując trzeźwość umysłu, pociągam za znajdujący się koło mnie hamulec bezpieczeństwa. Skrzynie spadają na bandytę, pociąg z piskiem wyhamowuje (i niech teraz ktoś powie, że w przygodówkach nic się nie dzieje ;)). Pogadałem z umierającym, rozwiązałem Nicole i opuściliśmy pociąg.

CZĘŚĆ IX - WIELKA BRYTANIA, BANNOCKBURN

Weszliśmy do zamku. Pogadałem chwilę z Nicole. Pogrzeałem w kupce gruzów i znalazłem coś jak fajkę. Pogrzebałem jeszcze raz - tym razem odkryłem monetę. I jeszcze raz. I jeszcze ;) Dobra, dość! Ze starej maszyny wyjąłem korbę i dwa kółka zębate. Kółka włożyłem w oczy demona, a w usta - korbę. Pokręciłem tym ustrojstwem i otworzyłem drzwi. Wraz z moją przyjaciółką odważnie wkroczyliśmy do zamku i podążyliśmy korytarzem wgłąb ruin. Ujrzeliśmy potworną mszę. Niestety, zaskoczył nas jeden z bandytów i przyłożył nam. Po chwili miejsce to stało się wielką rzeźnią, a my uciekliśmy. Na swej drodze spotkaliśmy Guido. Czym prędzej użyłem niby-fajki na Pochodni i cisnąłem nią we frajera. Nicole wyjęła rzecz, z którą nigdy się nie rozstaje - wybuchowy plastik ;). Pozostało tylko obejrzeć miłą dla oka i ucha eksplozję. Zaraz, tylko po co mi była ta spłuczka?

P.S. Czy wspominałem już, że ręka mi odpada?

Autor: Korowiow

   

Komentarze


Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?