Sfinx - recenzja

Dodane przez Adventure-Zone dnia 12.04.2006 12:12

Nasze polskie gry komputerowe zawsze wzbudzały wiele kontrowersji. Zarzucano im, że odbiegają od zachodnich produkcji niemal pod każdym względem. Słaba grafika, niezbyt płynna akcja, a także sporo błędów sprawiało, że z dosyć dużą rezerwą podchodziliśmy do rodzimych wyrobów. Przez długi czas prym na polskim rynku wiodła firma L.K. Avalon. Jednakże ten, kto śledził nasz rozwój gier komputerowych, z pewnością wie, że owa firma zawsze stawiała na ilość, a nie na jakość. Powstała ogromna liczba strzelanin, zręcznościówek czy też logicznych gierek na przeróżne marki komputerów. L.K. Avalon, doskonale zdając sobie sprawę, że na komputery typu Amiga i C64 powstaje coraz mniej zagranicznego softu, zalewała nasz rynek coraz większą liczbą niedorobionych programów. Wykorzystała w ten sposób fakt, iż w Polsce Amiga i C64 były komputerami wciąż popularnymi. Podobnie było z PC. Z biegiem czasu powstało jednak parę dobrych polskich firm. Spowodowało to, że L.K. Avalon musiało zmienić swoją dotychczasową politykę. Rezultatem było wyjście na rynek paru dobrych, znanych do dziś, produkcji. Przykładem może być "A.D. 2044", "Skaut Kwatermaster" czy też "Sołtys". W tym okresie powstała także mniej znana gra przygodowa pt. "Sfinx". Ostatnio mieliśmy okazję ją dodać do naszej kolekcji za sprawą uprzejmości czasopisma "Action Plus". Niestety, gra nie ustrzegła się błędów.

Historia, moim zdaniem, przedstawia się raczej dość banalnie. Naszym zadaniem jest bowiem uratowanie małego kosmity, który przez wypadek na kosmicznej autostradzie, spadł na naszą planetę. Widziałem już wiele sposobów przedstawienia podobnej fabuły, ale ta stworzona w "Sfinxie" jest chyba najsłabsza. Wnioskując, uważam że gra powstała więc dla najmłodszej części naszego społeczeństwa. W grze sterujemy dwójką bohaterów. Ich imiona to Andzia i Wacek. Grę zaczynamy w starej kamienicy, gdzie mieszkają wymienieni bohaterowie. Po wyjściu z niej przechodzimy na podwórko, gdzie dowiadujemy się o naszym zadaniu, czyli o znalezieniu kosmity... I to już wszystko! Od tej pory praktycznie wszystkie lokacje będą nam już udostępnione. Wprawdzie pod koniec gry pojawi się parę nowych, ale najpierw trzeba obejść te około 15 i żmudnie wykonywać wymagane czynności. Po 50-tym odwiedzeniu sklepu człowiek marzy już tylko o nowym ekranie.

Akcja gry toczy w małym miasteczku niedaleko Gizy i trzeba przyznać, że zostało ono bardzo ładnie wykonane. Wszelkie pożądane szczegóły ładnie wyglądają i jak na polską produkcję sprzed kilku lat, śmiem twierdzić, że grafika stoi na wysokim poziomie. Podobnie wygląda sprawa z muzyką. Co najważniejsze nie rani słuchu i przy odpowiednim przykręceniu, stanowi razem z grafiką bardzo dobre tło dla naszej gry. Niestety są to jedne z nielicznych zalet tej gry. Bardzo ważnym aspektem w grach przygodowych jest sposób używania przedmiotów. Dla porządku dodam, że bohaterowie, którymi kierujemy, posiadają oddzielnie po cztery wolne miejsca na znalezione przedmioty. I tutaj mam skrajne odczucia. Z jednej strony w grze zastosowano bardzo użyteczny element rzadko spotykany w innych grach tego typu. Polega on na tym, że niektóre znalezione przedmioty można zostawiać w innych miejscach, bądź też odstawiać z powrotem na miejsce. Jest to bardzo przydatne, kiedy na gwałt potrzebujemy jakiegoś widzianego przedmiotu, a nie mamy wolnego miejsca w kieszeni. Jednakże z drugiej strony używanie przedmiotów nie można nazwać logicznym. Kto mógłby przypuszczać, że aby pomalować ścianę należy użyć kota na farbie! Rozumiem, że gra, a w szczególności przygodowa, powinna zawierać elementy humorystyczne, ale nie kosztem szarych komórek gracza (lub kota :-) ).

Bardzo podobnie jest z mówionymi tekstami. Ogólnie lektorzy spełnili swoje zadanie. Tekst mówiony przez wszystkie postacie spotkane podczas gry jest bardzo dobry. Można bez problemu poznać, w jakim dana postać jest nastroju czy też z nas po prostu drwi. Gorzej jest z Andzią i Wackiem. Podczas każdej gry przygodowej spotykamy się z sytuacją, że nie wiemy, gdzie użyć znalezionych przedmiotów (chyba, że używamy solucji :-( ). Zdesperowani, klikamy wszędzie gdzie można licząc, że w końcu coś się ruszy. Ważne w tym momencie jest to jak program zaprogramował odzywki naszych bohaterów. Niestety "Sfinx" znów zawodzi. Długie tasiemce wypowiadane przez naszą dwójkę (szczególnie Andzię) mogą doprowadzić do białej gorączki. Dodatkowo, w ich wypowiedziach dominuje słowo "koncepcja", pojawiające się praktycznie po każdej naszej nieudanej akcji. Jakby tego było mało, to przy każdej wypowiedzi próbują nas obrazić, sugerując, że nie nadajemy się do tej gry. Czasami miałem ochotę włożyć rękę do monitora, złapać ich, wyjąć i rozkleić Andzię i Wacka na ścianie. A można przecież było zastosować wyrażenia typu "Nie", "To nie tak" czy też "Nie zgadzam się". Oliwy do ognia dolewają także niewybaczalne błędy programistów. Otóż, podczas gry spotkałem dwa bugi, które powinny wyeliminować wypuszczenie gry na rynek. Dla przestrogi podam je tym, którzy zdecydują się na tę grę. Pierwszy pojawia się, kiedy raz zarzuciwszy latający dywan na trzepak, nie da się go po raz drugi zawiesić. A co to oznacza? Otóż, dywan należy wytrzepać, a nie da się tego zrobić, jeżeli wcześniej ściągnęliśmy go z trzepaka. Pozostaje nam jedynie w takim przypadku wczytać grę. Podobnie wygląda drugi bug. Znajduje się on tym razem w hotelu. Kiedy uzyskamy czarną dziurę za pomocą wywołania awarii oświetlenia, pod żadnym pozorem nie można spowodować po raz kolejny spięcia. Powoduje to powstanie drugiej czarnej dziury, a ta w naszej kieszeni blokuje się. Uważam więc, że wydanie gry, która posiada tak poważne dwa niedociągnięcia, powodujące niemożność ukończenia gry jest karygodne. Jednakże pragnę zaznaczyć, że wymienione błędy mogły pojawić się tylko w mojej wersji programu. Możliwe jest, że inne ich nie posiadają (chociaż szczerze w to wątpię). Mimo tych wszystkich minusów, postawiłem sobie za punkt honoru ukończyć grę (oczywiście bez solucji :-) ) licząc, że wszystko zrekompensuje mi zakończenie. Niestety, znów się zawiodłem. Zakończenie, które wybrała firma L.K Avalon, mogło być standardem jedynie na początku lat 80-tych. Proszę sobie wyobrazić, że nagrodą za moje trudy były jedynie ze trzy zdania zawierające podziękowania ze strony kosmitów i bezczelne "To wszystko" na koniec.

Nie wątpię, że znajdą się osoby, które sięgną po grę choćby z tej racji, że kochają przygodówki. Ja uważam jednak, że lepszym rozwiązaniem byłoby nie branie się za tę grę. Gdybym miał wydać grze ocenę w skali od 1 do 5-ciu, to wystawiłbym 2. Jeden za to, że jest to polski produkt, a drugi ze względu na grafikę.

2 PLUSY:
jaki by nie był, ale zawsze to polski produkt + grafika
MINUSY:
cała reszta

autor: Thorwal

AZ21
   

Komentarze


Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?