Na premierę tej gry musiałem czekać bardzo długo, bo ponad rok. Może i na niektóre produkcje trzeba było czekać dłużej, ale mimo to rok to i tak niemały kawał czasu. Zaczęło się od skromnych zapowiedzi w wąskich rubryczkach pism komputerowych, później skąpe reklamy, nic nie mówiące o produkcie, a na koniec już porządne reklamy na całą stronę z wyjaśnieniem "z czym to się je". Lecz potem nastała cisza. Trwała ona dosyć długo, aż w końcu na sklepowe półki trafiła finalna wersja gry.
Cacuszko, które ujrzałem na sklepowej półce, nosiło dumnie logo swych twórców, czyli firmy LK AVALON, która znana jest już z wielu przygodówek takich jak "A.D. 2044" lub "Reah". Trzeba też dodać, że firma jest w stu procentach polska, więc gdy tylko ujrzałem niesamowite wydanie tej gry, przez głowę przemknęła mi jedna myśl: "Polak potrafi". Mój zachwyt miał wzrosnąć jeszcze bardziej, gdy otworzyłem pudełko, ale o tym później.
Przeskoczę może od razu do fabuły, żeby później opis wydania był klarowniejszy. Wspomniany przed chwilą "kręgosłup" każdej przygodówki jest jednym z największych atutów Schizma. Opowiem najlepiej wszystko od początku. Akcja dzieje się w przyszłości, gdy ludzie odkrywają nową planetę Argilus (nie wiem czy tak została nazwana przez Ziemian, czy przez Argilan). Są na niej wyraźnej ślady jakiejś cywilizacji. Ba!!! Nie ślady, dowody! Olbrzymie budowle, pojazdy, spektakularne machiny i systemy, a wszystko wygląda jakby żyło. Wszystko jest wykonane z organicznych substancji, które oddychają i prawdopodobnie też się odżywiają, a to sprawia, że statki, balony czy nawet domy, wyglądają jak żywe istoty. Całość wywarła na mnie niesamowite wrażenie, ale powróćmy do fabuły. Niestety, cała planeta wygląda na opuszczoną w nagłym pośpiechu: niedokończone posiłki, otwarte domy, działające maszyny, ale żadnych mieszkańców. Jakby nagle zniknęli, zapadli się pod ziemię. Na miejsce zostaje wysłany zespół badawczy, składający się z około 30 naukowców. Po kilku miesiącach pobytu na planecie, z Ziemi zostaje wysłany statek zaopatrzeniowy Angel, dowodzony przez dwójkę naszych bohaterów, Sama Maineya i Hannah Grant. Niestety, tracą oni kontrolę nad statkiem i muszą się ewakuować na Argilusa. Każde z tej pary trafia w inne miejsce i w tym momencie zaczynamy grę. Jak się później okazuje, wszyscy naukowcy przepadli jak kamień w wodę. Dodam jeszcze, że mamy swobodny wybór pomiędzy bohaterami. Natykamy się po drodze na dzienniki naukowców, lecz wpisy zawierają mnóstwo zakłóceń. Co jakiś czas podczas gry ukazują nam się "widma" naukowców i tubylców, którzy próbują nam pomóc, lecz wskazówki, które nam przekazują są niewyraźne i zawierają "luki". Z tych strzępków informacji musimy poskładać logiczną całość, która pomoże nam popchnąć akcję do przodu. Nasza dwójka musi rozwikłać zagadkę zniknięcia ekipy badawczej i mieszkańców planety i uratować nieszczęśników.
Powrócę jednak teraz do wydania, o którym obiecałem napisać. W pudełku z wersją CD znalazłem oprócz pudełka na 5 płyt mapę Argilusa, książeczkę zatytułowaną "Informacje o misji" i oczywiście instrukcję. Wszystkie te rzeczy pięknie wydane i chociaż nie zawsze użyteczne i tak są miłym dodatkiem do gry; np. z mapy możemy się dowiedzieć o rozmieszczeniu wód i lądów na planecie, a z "Informacji o misji" kilku rzeczy o pomagających nam naukowcach.
Powrócę jednak do samej gry. Ma ona wszystkie elementy normalnej przygodówki, lecz w trochę innych proporcjach. Mało jest tu zbierania przedmiotów (w sumie tylko raz będziecie mieli trzy rzeczy w inwentarzu), a prawie cała rozgrywka opiera się na zagadkach związanych z uruchamianiem maszyn i rozgryzaniem systemów działania wielu urządzeń i pojazdów. Niestety, co do zagadek mam trochę mieszane uczucia. Są one niebotycznie trudne. Przyznam się, że niejednokrotnie musiałem skorzystać z solucji, a w przypadku kilku zagadek nie można podać gotowego rozwiązania, tylko wyjaśnić, na czym rzecz polega, a nad rozwiązaniem musimy główkować sami. Można to jednak wybaczyć z dwóch powodów, po pierwsze, jeśli uda wam się rozwiązać którąś z nich, to doświadczycie nieproporcjonalnie dużej satysfakcji (ja puszyłem się jak paw po każdym popchnięciu akcji do przodu), a po drugie wszystko jest dziełem kosmitów, więc nie możemy się spodziewać, że będzie to dla nas zrozumiałe.
Nabąknąłem coś przedtem o budowlach i to byłby dobry wstęp do opisu grafiki. Cały Argilus został wykonany w grafice 3D z niezwykłą starannością. Wszystko, co nas otacza, jest bardzo egzotyczne i obce. Czujemy wręcz, że jesteśmy na innej planecie. Programiści popisali się ponadprzeciętną wyobraźnią, przez co zasłużyli na ogromnego plusa u mnie. Grafika ma tylko jedną istotną wadę. Jest to mianowicie dziwaczna rozdzielczość gry 640 x 360. Powoduje ona, że na ekranie pojawiają się "kratki" (nie mylić z pikselami). Wyjaśnię, na czym to polega. Spróbujcie mały filmik powiększyć na jakimś odtwarzaczu do rozmiarów waszego ekranu i otrzymacie taki sam efekt. Niby taka mało istotna rzecz, a jednak psuje ogólne wrażenie. Niestety, z grą aktorów jest o wiele gorzej. Na szczęście nie są oni tak tragiczni jak w "Reah", ale mimo to mogliby włożyć trochę więcej uczucia w swoje role. Natomiast o muzyce opowiem dość króciutko. Jest ona bardzo cicha i stanowi jedynie tło dla klimatu gry.
Wychwyciłem jeszcze jedną wadę tego dzieła. A w zasadzie to ta wada znalazła mnie. Otóż, gdy uruchomiłem grę po raz pierwszy, po około 10 minutach gry komputer się zawiesił. Pomyślałem jednak, że to głupi przypadek. W końcu każdy komputer od czasu do czasu się wiesza, ale problem powtarzał się za każdym razem i to o wiele szybciej. Spanikowałem! Nowa gra! Nie porysowana! Komputer też odpowiedni, więc co się dzieje!? Na szczęście z pomocą przyszła mi pomoc techniczna firmy AVALON. Wspomnieli też, że mieli wiele takich zgłoszeń, więc postanowiłem tu i teraz pomóc nieszczęśnikom, którzy mają ten sam problem, co ja miałem kiedyś. Trzeba w katalogu PROGRAM FILES znaleźć DirectX i w folderze SETUP uruchomić DxDiag. Gdy otworzy się nam okienko wystarczy tylko wybrać zakładkę "dźwięki" i przy pomocy znajdującego się tam suwaka zmniejszyć przyspieszenie sprzętowe do zera i po problemie (UWAGA!: W wielu grach przyspieszenie sprzętowe musi być ustawione na maksimum, więc warto po zakończeniu gry przywrócić wszystko do poprzedniego stanu). U mnie zadziałało, ale mimo to byłem zły na programistów, że dopuszczają do takich sytuacji.
Czuję moralny obowiązek powiedzieć jeszcze o dwóch wadach i wiem, że niektórzy uznają, że się czepiam, ale ja wykonuję tylko swoją pracę :). Przy instalowaniu mamy do wyboru, jak to zwykle bywa, rodzaj instalacji. Niestety do wyboru mamy tylko dwie możliwości - albo oddamy 2,5 GB, albo wybierzemy 250 MB. Wybór narzuca się sam, ale niestety przy minimalnej instalacji czeka nas długie i monotonne zmienianie płyt. Czasami potrafi to doprowadzić do szewskiej pasji, gdy już dziesiąty raz w ciągu 5 minut musisz wachlować płytami w tę i z powrotem. To doprawdy frustrujące, więc jeśli macie te gigabajty, to nie skąpcie ich. No i wada numer dwa to wersja DVD. Gra w wersji na CD jest "okrojona" i mimo to mieści się na 5 płytach. Płyt byłoby więcej gdyby programiści nie wycięli kilku animacji i dialogów oraz nie obniżyli jakości grafiki, co w kilku momentach bardzo utrudnia grę. W moim odczuciu jest to niesprawiedliwe. Wolałbym dopłacić te kilkanaście złotych i mieć do końca dopracowaną grę, a nie pokrojone strzępki.
Podsumowując, gra "Schizm: Prawdziwe wyzwanie" jest gratką dla lubiących wyzwania, bo muszę przyznać, że jest najtrudniejszą grą, w jaką grałem. Więc jeśli ktoś nie boi się wyzwań, zostanie porwany przez zniewalającą fabułę i niesamowitą oprawę audiowizualną. Nasz ktosiek mimo kilku wad gry, zostanie przykuty do monitora dopóty, dopóki nie rozwikła zagadki Argilusa.
9 | PLUSY: fabuła + ładne wydanie + zagadki + satysfakcja z rozgrywk |
MINUSY: "dziwna" rozdzielczość - słaba gra aktorów - okrojona wersja CD |
autor: Abnaxus