Stare gry mają w sobie coś urzekającego. Kiedy zasiadam do nich czuję się, jakbym oglądał tajemnicze zakurzone manuskrypty albo archeologiczne skarby. Zapominam o siermiężnej grafice, muzyce z PC Speakera i byle jakiej fabule. Liczy się tylko ogromna grywalność, klimat i dowcip, w obu znaczeniach tego słowa. Tego ostatniego na pewno nie zabrakło w trzeciej odsłonie przygód podstarzałego podrywacza, Larry'ego Laffera. Powstała ona w 1993 roku w wielkiej Sierra pod skrzydłami Ala Lowe.
Fabuła gry, zgodnie z tradycją, wiąże się z poprzednią częścią przygód Larry'ego. Nasz bohater postanowił się ustatkować i zamieszkał z piękną Kalalau na turystycznej wysepce na Pacyfiku - Nontoonyt. Jednak po pewnym czasie sprawy nagle się pogarszają - Kalalau rzuca Larry'ego dla... kobiety, on sam traci pracę w firmie największego z potentatów na wyspie "Natives inc." i zostaje wyrzucony z domu. Jednak nasz chłopak nigdy się nie załamuje - bez grosza przy duszy postanawia ruszyć na podbój wyspy, a przede wszystkim - uroczych wyspiarek. Oczywiście naszym zadaniem będzie dostarczenie im i Lafferowi maksimum przyjemności i wrażeń seksualnych.
Już się wam podoba? Nie napalajcie się za bardzo. Ci, którzy grali w "Przygody Ryśka" z ręką w spodniach, nie mają tu czego szukać. Larry 3 to także gra sprośna, ale w zupełnie innym, dużo mądrzejszym stylu i jeśli macie trochę inteligencji i lubicie wyszukiwać tzw. podteksty, będziecie się czuli jak w raju. Nie uświadczycie tu prawie w ogóle nagości, a jeśli już, to w grafice odpowiedniej do początku lat 90-tych. Trzeba będzie wam więc uruchomić wyobraźnię.
Jak już wspomniałem, grafika jest bardzo uboga i oferuje rozdzielczość 320x200 i 16 kolorów, niektóre lokacje nie wyglądają jednak tak tragicznie, jak by się mogło wydawać. Zadziwiająco niezła jest też animacja postaci. Muzyka w grze to rzężące odgłosy wydawane przez PC Speakera, których ani na dłuższą, ani na krótszą metę słuchać się nie da. Gra w dzisiejszych czasach broni się jednak sama, a to za sprawą dużej dawki miodu i humoru, jaka w niej drzemie. Będziemy wysłuchiwać mniej lub bardziej zbereźnych komentarzy, prowadzić pikantne dialogi i robić różne, czasami niesmaczne rzeczy, aby dopiąć swego. Jedno jest pewne: na waszych ustach nieraz zagości uśmiech, a może i nawet śmiech?
Zagadki, na jakie traficie, należą niestety zazwyczaj do grupy, którą nazywam "o co tu k... biega?!". Naprawdę, ukończenie gry bez solucji może kosztować was sporo nerwów i stukania w klawisze, bowiem trzeba wam wiedzieć, że Larry nie został wyposażony w umiejętność interakcji myszką (tzn. myszką możemy tylko się poruszać). Mało tego, jeżeli chcemy wykonać jakąś czynność, musimy zazwyczaj stanąć w miejscu, jakie zażyczyli sobie autorzy gry. Irytująca ponadto jest w grze minigierka zręcznościowa, której przejście za jednym podejściem, bez metody load/save graniczy z cudem. Co prawda można ją ominąć, ale punkty lecą...
Powinniście także wiedzieć, że gra została spolszczona od A do Z. Tłumaczom, w mojej opinii, udało się na nasz język zabawnie przetłumaczyć grę (spójrzcie tylko na podtytuł), ale zauważyłem, że poziom jest nierówny, np. kiedy wysłuchujemy w barze co prawda głupich, ale i tak niefortunnie, "słownikowo" przetłumaczonych wiców. Myślę, że bez problemu można było wrzucić tam dowcipy z naszego "podwórka". Pewnym problemem okazało się także dostosowanie do naszego języka dużo prostszego składniowo i fleksyjnie angielskiego interfejsu.
Jesteśmy u końca recenzji, powiem więc kilka słów podsumowania. Leisure Suit Larry 3 to raczej średniak, jeśli chodzi o sagę dziejów podrywacza. Lepiej chyba zagrać w brzydszą, ale zabawniejszą pierwszą część, a najlepiej w ostatnią, genialnie spolszczoną. Tym niemniej jeśli chcecie uważać się za znawców klasyki, powinniście choć rzucić okiem.
5 | PLUSY: humor + grywalność + po polsku |
MINUSY: poziom trudności - oprawa |
autor: Korowiow