Czasami, zbaczając ze ścieżki najpopularniejszych tytułów można odnaleźć ten rzadki nieoszlifowany diament, który okaże się lepszy niż niejedna produkcja z dużo większym budżetem.

O Perils of Man usłyszałam tylko dzięki rozpoznawalnemu twórcy, czyli Billowi Tillerowi, znanemu z leciwej już produkcji The Dig, która ukształtowała gatunek przygodówek w latach 90. Ani na Perils nie czekałam, ani specjalnie nie paliłam się by w nie zagrać. Jednego dnia po prostu trafiło w moje ręce, a ciekawa główna grafika (tzw. key art) sprawiła, że kliknęłam w ten mistyczny przycisk instaluj.
Odkrycie roku
Fabuła zaintrygowała mnie od razu, chociaż na pewno pomaga również dobra gra aktorska przy dubbingu (szczególnie matki). Historia w ciekawy sposób przedstawia koncept poświęcenia jednostek lub grup na rzecz ogółu. Natomiast na pierwszym planie znajduje się rodzina z długą linią wynalazców w rodowodzie. Humor także nie jest produkcji obcy, już na początku śmiałam się, że w dobie Internetu można nawet nie znać w pełni własnego domu, gdy młoda Ana Eberling odkrywała nowe dla siebie zakątki.

Zagadki są bardzo pomysłowe, choć potrafią być dość zawoalowane, ale przez to też satysfakcjonujące. Gdy uda się którąś rozwiązać, przychodzi to charakterystyczne tknięcie „a no tak”, ponieważ każda z nich jest w swej konstrukcji logiczna i tylko jedna wydaje się rozwiązaniem naokoło, podczas gdy dużo prostsza droga leżu tuż przed nami.



Opowieść jest liniowa i gra nie stara się tego ukryć. Jest to przygodówka w bardziej klasycznej formie, co ma swoje plusy i minusy. Przez brak podświetlenia hot spotów od czasu do czasu uprawiałam polowanie na pixele oglądając świat przez swego rodzaju zaawansowane technologicznie okulary, które będą dostępne w dalszej rozgrywce, a które zmieniają widzianą przez nie rzeczywistość.
Produkcja niezależna
Niestety gra obciążona jest grzechem pierworodnym 3D. W pierwszych minutach odbiór historii jest znacznie utrudniony przez niewygodne nawigowanie między lokacjami oraz łatwe do przeoczenia przedmioty. Szczególnie momenty utknięcia są przez 3D boleśnie odczuwane. Kreatywny projekt obszarów blokuje wartkie przemieszczanie się, już o braku biegania oraz szybkiego wyjścia z lokacji dwuklikiem nie wspominając.

Jak na małą produkcję przystało kilka bugów prześliznęło się przez kontrolę jakości. Cut-scenki mają duży problem z rozdzielczością na większych monitorach, a czasami wręcz w ogóle z uruchomieniem. Postaci okazjonalnie bawią się w Draculę i zaczynają płynąć po ekranie ujawniając braki sekwencji animacji.



Na pewno kilka tych problemów opiera się na początkach gry, która debiutowała w 2014 roku jako aplikacja na iOS. Niektóre ikony inwentarza pozostały w wygodnych dla ekranów dotykowych miejscach, ale niepraktycznych przy użyciu myszy. Zostało udogodnienie w postaci przewijania dialogów, ale nie da się grać w oknie. Perils posiada również trzy sloty zapisu.
Nieoszlifowany diament
Gra zajęła mi jedynie 3,5 godziny, ale ukończyłam ją na przestrzeni kilku dni przez ograniczenia czasowe i muszę przyznać, że dawno już nie czułam tak autentycznego pociągu do rozgrywki. Perils of Man zaprzątało moje myśli przez kilka dobrych dni i polecę je każdemu jako jedną z gier 2015 roku, w które zdecydowanie warto zagrać. Jedyne co nie pozwala mi wystawić najwyższej noty, to zakończenie, które na tle rozwijającej się historii wypada dość blado. Nie da się również uciec od myślenia, że nawet w tak krótkiej formie wypadłoby o wiele lepiej i bardziej emocjonalnie w wersji animowanej.
Może produkcja nie jest tak dopracowana jak dzieła Daedalica, ale niepodważalnie ma coś tylko swojego. Więcej poproszę.
9 | PLUSY: fabuła z podwójnym dnem + zagadki + atmosfera i kreacja świata + dubbing |
MINUSY: pomniejsze problemy techniczne - zakończenie |
Autorka: Kami
Na podstawie wersji Steam. Wszystkie screeny autorstwa własnego.
dnia 11.03.2016 10:04
dnia 11.03.2016 11:21