Ostatnim detektywistycznym wydarzeniem w świecie przygodówek był Sherlock Holmes: Zbrodnia i kara z 2014 roku. Gra miała swoje bolączki, ale zdecydowanie pchnęła gatunek w dobrym kierunku. W dodatku swoją przystępnością dotarła też do szerszej publiczności. Teraz przyszła kolej na Herkulesa Poirot... albo i nie.

Trudno uniknąć porównań do ostatniego Sherlocka. ABC Murders wyraźnie wzoruje się na innej produkcji, co niekoniecznie jest złe, skoro „widzimy dalej, tylko dlatego, że stoimy na ramionach olbrzymów”. Nie ma co odkrywać koła na nowo, jeśli jest już mechanika która wyraźnie się sprawdza, prawda? Tak i nie. Problem w tym, że Zbrodnia i Kara była bardzo dopracowaną grą. W dodatku miała realistyczną grafikę, która stała na wysokim poziomie. Poirot nie jest ani dopracowany, ani nie grzeszy urodą.
Postrach okolicy
Włączam grę dwa dni po premierze i zacina się na pierwszej cut-scence. No cóż. Restartuję program i z przycięciem i wielkim oporem, ale jakoś poszło. Po czym słyszę „yours extra”, widzę podpis „yours etc.” (które czyta się jako „et cetera”), a na grafice odczytywanego listu widzę „kind regards”. Patrzę na postaci i nie poruszają ustami. No dobrze, grafika jest, powiedzmy surowa, więc może już nawet i na tym zaoszczędzili. Po czym w kolejnej scenie usta się już ruszają, ale bynajmniej nie na kształt tego, co jest mówione. Herkules chodzi jak blok drewna, ma problem z każdą przeszkodą, lubi dreptać sobie w miejscu i to wszystko zanim nawet wkroczyłam na pierwsze miejsce zbrodni.

Dalej niestety nie jest lepiej. Ja rozumiem, że produkt wypuszcza się nie wtedy, kiedy jest skończony, a wówczas gdy jest to ekonomicznie opłacalne, ale błagam, litości. Ta gra została wyceniona na 30 euro (jakieś 132 zł) i nawet z promocją 20% cena dalej trzyma się na poziomie ponad stu złotych. Za taką cenę to nie dość, że spodziewam się niesamowitej fabuły, to jeszcze reszta ma być wypolerowana na glanc.



Rozgrywka zajęła mi trochę ponad 6 godzin, ale trzeba do tego dodać wszystkie problemy techniczne. Przy zagadkach czy układankach wymyślono system przybliżeń i oddaleń kamery do określonych punktów. Nawet nie jestem w stanie określić jak bardzo irytujące jest porównywanie dwóch listów, czynność pozornie prosta i brzmiąca całkiem ciekawie. Twórcy jednak wychodzą ze skóry, by zajęło to możliwie jak najwięcej czasu. Kamerę trzeba przybliżyć na jeden list i jeśli interesujący nas fragment z kolejnego dokumentu nie znajduje się w kadrze, to niestety, trzeba zaznaczyć fragment, wysłuchać monolog Poirota, oddalić kamerę, wysłuchać monolog Poirota, wejść w nowy kadr, wysłuchać monolog Poirota i zaznaczyć w końcu drugi fragment, jeszcze raz wysłuchując monologu Poirota. Powtórzyć trzy razy.
Właśnie dostałeś osiągnięcie
Producenci nie spodziewają się po graczach zbyt bystrego intelektu. Każdy element śledztwa jest dokładnie tłumaczony, co chwilę na ekranie pojawiają się wiadomości o tym, że nasz cel został zmieniony i na co, że jest nowy wpis w dzienniku, albo że dostaliśmy właśnie osiągnięcie (które dostaje się praktycznie za każdą czynność, bo pojawiają się co pięć minut). Obejrzany przedmiot będzie zaznaczony jako obejrzany, co byłoby przydatne gdyby było takowych bardzo dużo. Przy większości obiektów konieczna jest inspekcja w 3D i zawsze, ale to zawsze będą odwrócone, tak by gracz musiał go przewrócić na drugą stronę, aby usłyszeć mądre słowa Herkulesa. Przynajmniej nie ma problemów z tą czynnością, tak jak w Rise of the Tomb Raider, gdzie artefaktami można było kręcić na lewo i prawo, a Lara dalej milczała jak grób.

Przed porozmawianiem z osobą możemy ją zlustrować, mimo iż Herkules od razu powie jak dana postać się czuje, i tak jak w Sherlocku mamy za zadanie zaznaczyć kilka charakterystycznych punktów. Jednak w ABC Murders takich punktów będzie tylko trzy, a każdy z nich jest praktycznie wskazywany. Kursor i zabarwienie ekranu zmienia kolor, gdy trafimy w odpowiednie miejsce. Co ciekawe, dokładnie taki sam wygląd może raz mówić o osobie, że jest spięta, a za drugim razem, że już tylko zmęczona. Będziemy wykonywać również dedukcje, przy których należy odpowiedzieć na dane pytanie łącząc kilka odkrytych faktów. Nie da się ich sknocić.



Układanki są powciskane gdzie tylko się da i stanowią jedyne miejsce, na którym można się zaciąć. Niemniej jednak, za każdym razem gdy były dla mnie trudniejsze, to tylko dlatego, że nie obejrzałam przedmiotu ze wszystkich stron. Czasami aż zabawne jak wiele czynności wymagają, by ostatecznie zdobyć tylko jeden mały bibelot. Dwa razy polowałam także na piksele (nie ma mechaniki zaznaczającej hotspoty), ale głównie przez nieporadne ruchy kamery. Niestety nie można brać za pewne, że przedmiot nie jest interaktywny, jeśli tylko raz się na niego kliknęło i nic się nie stało.
Ach ten wąs!
Gra jest tak liniowa, że jeśli prowadząc przesłuchanie (czyli po porostu z kimś rozmawiając) użyjemy nie tej opcji dialogowej co trzeba, gra sama to za nas „wyprostuje”. Tak samo dzieje się kiedy palniemy jakieś głupstwo do inspektora, więc nawet trudno zauważyć czy zrobiło się coś źle. Za zachowywanie się tak jak Poirot dostajemy ego punkty (w rzeczywistości dostajemy je za wszystko, tylko więcej jeśli akurat weszliśmy w rolę). Takich punktów jest do zdobycia 600, po 3 za każde poprawienie wąsów w lustrze.

To, co zdecydowanie najbardziej mi się podoba to sam Poirot. Chociaż trudno czasem wywnioskować w dialogach, która z odpowiedzi będzie bardziej w jego stylu i przyzna więcej punktów, co trochę rozwadnia jego charakter. Niemniej jednak małe rzeczy go otaczające są dość urokliwe. Ikoną ładowania się gry są wąsy, nasza postać po dwukliku może szybciej iść, ale nigdy nie biega! Brakowało mi tylko jakiegoś obiadu, by Herkules mógł powiedzieć, że napiją się teraz z Hastingsem likieru bananowego na trawienie.



Pomysł na grę jest wyśmienity, mimo iż niezbyt oryginalny. Jest już kilka gier z Poirotem w roli głównej. Niemniej jednak myślę, że jest spore grono, które lubuje się w historiach detektywistycznych (ze mną na czele) i trzymam kciuki za kontynuację tego trendu. Zdecydowanie można by zacząć od wrzucenia na Steam wcześniejszych gier z Herkulesem, chociaż wiem, że nad tym tematem ciążą prawa autorskie do Agathy Christie. Samo Nordic Games przyznało, że na daną chwilę, nie widzą na to najmniejszej szansy.
Zbyt wcześnie, drogi Hastings
Gra jest zbudowana w 3D z grafiką cellshading, ale daleko tam do postaci z Telltale czy choćby Borderlands. Usta Hastingsa niech będą tu najlepszym przykładem. Fabuła jest dobra, ale trudno by nie była. Niestety myślę, że nawet sama Christie przewróciłaby się w grobie grając w ABC Murders. Twórcy zdecydowanie wracają do korzeni, rzucając graczom pod nogi co tylko się da, by nie skończyli rozgrywki zbyt szybko. Niedociągnięcia techniczne są zakrywane masą powiadomień o tym jak grać i kolejnych osiągnięciach, których jest 50 do zdobycia (wychodzi średnio jedno na 7 minut rozgrywki). Każde morderstwo wieńczone jest interaktywną retrospekcją, która nie ma w zasadzie żadnego sensu, ponieważ już ekstensywnie omówiono całe zdarzenie w trakcie śledztwa. W dodatku cena zwala z nóg.
Sam koncept na grę uważam za genialny. Szkoda tylko, że tak słabo z wykonaniem. Przynajmniej cała masa łamigłówek łagodzi trochę niesmak.
5 | PLUSY: Poirot + gdzieś tam czai się detektywistyczna przygodówka point & click + masa łamigłówek |
MINUSY: gra jest niedopracowana - liniowa - zbyt wysoko wyceniona |
Autorka: Kami
Na podstawie wersji Steam. Wszystkie screeny autorstwa własnego.
dnia 08.10.2016 14:35
dnia 20.10.2016 09:52