Wlej do kubka nieco science-fiction, zagęść horrorem i dopraw szczyptą przygodówki do smaku. Zabełtaj i voilà! Oto Caffeine.
Pod koniec dwudziestego pierwszego wieku cała ludzkość uzależniona jest od kawy. Światowe plantacje przestają nadążać za niewyobrażalnym popytem, więc wielkie korporacje szukają alternatywnych źródeł surowca, także poza Ziemią. W przestrzeni kosmicznej szybko zaczyna roić się od statków, które przemierzają galaktyki, pozyskując minerały potrzebne do produkcji syntetycznej kofeiny. Na jednej z takich stacji wydobywczych poznajemy naszego bohatera – kilkuletniego chłopca z amnezją. Budzi się on nagle wśród opustoszałych korytarzy, nie mając pojęcia co się stało z resztą załogi, ani kim właściwie jest. Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że na statku czai się coś niedobrego i wcale nie jesteśmy tak osamotnieni, jak się nam wydawało. Zamiast krwiożerczego Aliena spotkamy jednak... no właśnie.
Kofeinowa immersja
Choć wśród inspiracji do powstania Caffeine Dylan Browne, jej twórca, wymienia jednym tchem serię FEAR (części 1 i 2), Condemned: Criminal Origins oraz Dooma 3, to sama gra wcale nie jest strzelanką, czerpiąc z wyżej wymienionych tytułów raczej pod względem atmosfery niż gameplayu. Mamy tutaj bowiem do czynienia z psychologicznym horrorem nastawionym nie na konfrontację, lecz na eksplorację, co nie powinno dziwić zważywszy na to, kto jest protagonistą. W Caffeine nie dorwiemy żadnej broni ku pokrzepieniu serc, a przed stukostrachami będziemy mogli się co najwyżej chować w różnych zakamarkach stacji.
Gra stawia na immersję. Wędrówki nie przerywają cut-scenki, nie mamy tutaj dziennika, inwentarza, ani paska życia. Wszystkie potrzebne informacje dostaniemy w trakcie samej rozgrywki, poprzez na przykład samoprzylepne karteczki mówiące, gdzie mamy iść, tajemnicze audiologi oraz zapiski markerem na tablicach pełne niezrozumiałych formuł. Ma to tylko wzmagać poczucie izolacji i samotności, potęgowane jeszcze przez nielinearny charakter rozgrywki. Stację możemy dowolnie eksplorować, czując się coraz mniejsi i coraz bardziej bezbronni wobec kosmicznej pustki.

Horror i zagadki
Czasem jednak na naszej drodze napotkamy różnego rodzaju przeszkody, z którymi rozprawimy się rozwiązując zagadki środowiskowe. Nie wiadomo o nich jeszcze zbyt wiele, ale twórca uchylił rąbka tajemnicy, wspominając chociażby o przelewaniu zasobów kawy na statku w taki sposób, aby odblokowywać niedostępne inaczej pomieszczenia. Podobno wyzwania intelektualne nie mają być zbyt trudne, gdyż nie chodzi tutaj o zablokowanie gracza na amen, lecz w miarę płynne zwiedzanie statku i poznawanie historii, co stanowi esencję gry.
Choć w późniejszych etapach ma pojawić się jakiś rodzaj paranormalnych antagonistów, to Caffeine będzie przerażać przede wszystkim atmosferą, w budowaniu której pomaga klimatyczna oprawa audiowizualna. Niepokojące światła, nagle szepty, ruch uchwycony gdzieś kątem oka w rzekomo pustych pomieszczeniach. Nie zabraknie też popularnych w gatunku „jumpscare'ów”, które na pewno podniosą nam ciśnienie. Twórca obiecuje jednak, że nie zdominują one rozgrywki i straszenie pozostanie w większości bardziej subtelne.
Caffeine ma starczyć na około 4 do 6 godzin, choć czas ten wydłuży się, jeśli zdecydujemy się na dokładną eksplorację stacji. Niedawno sieć obiegła wiadomość, że gra zostanie podzielona na trzy epizody. Uspokajam wszystkich zaniepokojonych, że za odblokowanie kolejnych nie będziemy musieli dodatkowo płacić. I dobrze. Starczy nam jeszcze na kawę.
Autorka: Toddziak