Alice Dahl to osoba, która obecnie czuje się spełniona zarówno pod względem prywatnym, jak i zawodowym. Wiedzie szczęśliwą egzystencję u boku męża oraz córeczki, a ponadto założyła sieć księgarnio-kawiarni, o czym marzyła już od dawna. Nie zawsze tak jednak było – wprawdzie miłość nie kazała na siebie zbyt długo czekać, ale poprzednia praca nie należała do przyjemnych i rzutowała na rodzinne życie pani Dahl. W końcu musiał więc nadejść moment, gdy kobieta znalazła się u kresu wytrzymałości. I o tym właśnie traktuje fabuła casualowej produkcji W Sidłach Umysłu: Podróż Alicji.
Gra, którą opracowało warszawskie studio World-LooM, wita odbiorców wstępem prezentującym nowy, lepszy etap w życiu tytułowej bohaterki. Alice udziela wtedy wywiadu i opowiada o tym, jak doszło do jej zawodowego spełnienia. Za sprawą owej relacji cofamy się trochę w czasie, rozpoczynając właściwą akcję produkcji. W dawnym miejscu zatrudnienia kobieta wykonuje głównie prace biurowe, a na jej twarzy goszczą zmęczenie i frustracja zamiast uśmiechu. Tamtejsze warunki wyraźnie nie służą naszej protagonistce, tym bardziej że szef uczynił z niej wołu roboczego. Niby jakieś zarobki są, lecz na pewno niewspółmierne do wysiłku włożonego przez nieboraczkę. Na domiar złego, robota pochłania panią Dahl tak mocno, że nie starcza czasu dla najbliższych. Mimo wszystko nadal brakuje jej odwagi, by podjąć radykalny krok, rzucić denerwującą fuchę i powalczyć o realizację marzeń.

Co się kryje w głowie Ali?
Krytyczny punkt następuje w związku z wyjazdem służbowym, na który pryncypał wysyła Alice, mając w głębokim poważaniu urlopowe plany podwładnej. W trakcie podróży na spotkanie z klientem, załamana kobieta traci nagle panowanie nad kierownicą. Przytomność odzyskuje w pomieszczeniu, które na pierwszy rzut oka przypomina salę szpitalną. Szybko jednak orientuje się, że coś tu nie gra i owemu miejscu daleko do normalności. Główna bohaterka zostaje bowiem uwięziona we wnętrzu swojego umysłu, w którym stanie przed koniecznością pokonania własnych słabości. W tym celu musi zwiedzić różne światy w obrębie podświadomości, gdzie ukryto cztery magiczne totemy, umożliwiające powrót do domu. Jak łatwo przewidzieć, bohaterkę czeka trudne zadanie, zwłaszcza że po jej piętach depcze Cień – złowrogi jegomość w ciemnej szacie i z zaszytymi ustami.
W rodzimej produkcji spodobało mi się odejście od popularnych wśród casualowych tytułów historii o duchach czy innych nadnaturalnych istotach, które zagrażają zwykłym śmiertelnikom, a szczególnie bliskim grywalnej postaci osobom. Owszem, mamy wątki nadprzyrodzone i baśniowe jak chociażby wcześniej wspomniany Cień, smok bądź parające się magią staruszki. Niemniej obecne w grze elementy zostały spięte klamrą wyprawy w głąb podświadomości, nierzadko odwołując się do pewnych aspektów życia Alice, a także symbolizując różne lęki, cechy charakteru itp. Warto przy tym podkreślić, iż swoisty miszmasz motywów nie przemawia na niekorzyść scenariusza. Wręcz przeciwnie, wszystko ładnie się ze sobą komponuje i buduje surrealistyczny nastrój. Co więcej, perypetie Alice nie tylko potrafią zaciekawić, lecz również skłonić do kilku refleksji na temat tego, co dla nas ważne.

Wyzwania zagubionego umysłu
O ile twórcy postarali się o pewną oryginalność w przypadku fabuły, tak sedno rozgrywki stanowi dobrze znane „niedzielniakom” połączenie klasycznego point and clicka z hidden object. Czysto przygodowe fragmenty polegają na eksploracji kolejnych plansz oraz rozwiązywaniu zagadek ekwipunkowych i logicznych, z wszelkiego rodzaju układankami na czele. Poziom trudności łamigłówek waha się od niskiego do średniozaawansowanego, a gdyby ktoś stracił cierpliwość do jakiejś minigry, wystarczy skorzystać z opcji pomijania zadania. Przedmioty, które trafiają do naszego inwentarza, zdobędziemy podczas badania otoczenia, a także za zaliczanie scen HO. Co się tyczy zabawy w wypatrywanie ukrytych szpargałów, tego rodzaju partie nie przeważają nad elementami zaczerpniętymi z tradycyjnych przygodówek, zgrabnie się z nimi uzupełniając. Ponadto, listy rekwizytów często zawierają pozycje, które zdobędziemy po wykonaniu dodatkowej czynności na planszy HO. Przykładowo wędkę trzeba uprzednio zmontować, zaś lampkę wina sami musimy sobie nalać.
Niestety, nie uniknięto paru wpadek. Nie występują one w nadmiarze ani nie zniechęcają do dalszej zabawy, lecz wywołują drobny zgrzyt. Mianowicie w jednej ze scen HO miałam wskazać szczotkę, natomiast na ekranie widniały aż dwie sztuki. O dziwo, żadna z nich nie była tą właściwą, a prawidłowym rekwizytem okazał się pędzel. Przypuszczam, iż w angielskiej edycji produkcji chodziło o słowo „brush”. Wtedy nie byłoby większych kłopotów, skoro oznacza ono zarówno szczotkę, jak i pędzel. Wygląda na to, że grę tworzono najpierw w języku angielskim, a dopiero potem zabrano się za polonizację, nie poświęcając jej nadto uwagi. Stąd też obecność pojedynczych błędów w napisach. Poważniejszą usterką był dla odmiany napotkany bodajże dwa czy trzy razy problem z przedmiotem, który zajmował ostatnią pozycję w ekwipunku. Na szczęście, feralny gadżet odblokowywał się po odpowiednim użyciu innej rzeczy z inwentarza.

Oniryczne uniwersum
Najwyższa pora ocenić, jak wypada audio-wizualna strona gry. Pomijając słabszą jakość niektórych animacji, grafika prezentuje się bardzo ładnie i cieszy oczy dbałością o detale oraz klimatem rodem ze snów. Na uznanie zasługuje różnorodność światów, jakie przyjdzie nam zwiedzić. Dla przykładu, fabryka zautomatyzowanych lalek sprawia wrażenie krewnej zakładu Hansa Voralberga (Syberia), tyle że w zdecydowanie bardziej upiornym wydaniu. Oprócz tego, zawitamy do baśniowych krain, a w końcowej fazie zabawy wylądujemy w nieco innej wersji nawiedzonego szpitala, poniekąd będącej jego lustrzanym odbiciem. Zastrzeżeń nie wzbudza również solidny angielski dubbing wespół z nastrojową muzyką.
Nie uważam, abym straciła czas wędrując po zakamarkach umysłu pani Dahl. Ekipa z World-LooM stworzyła wciągającego reprezentanta gatunku Hidden Object Puzzle Adventure, który zapewni około czterech godzin rozrywki. Co najważniejsze, zostałam mile zaskoczona psychologicznymi treściami, jakie przemycili polscy deweloperzy. Mam zatem nadzieję, że ich kolejne projekty będą jeszcze lepsze i ustrzegą się potknięć zaobserwowanych w Podróży Alicji.
7 | PLUSY: niebanalna fabuła + surrealistyczny klimat + koncepcja światów istniejących w głębi ludzkiego umysłu + zgrabne połączenie klasycznej przygodówki z elementami hidden object + ładne i szczegółowe tła + solidna warstwa dźwiękowa |
MINUSY: nieliczne wpadki w polskim tekście - sporadyczne problemy z ostatnim przedmiotem w ekwipunku - niektóre animacje |
Autorka: crouschynca