Gabriel Knight: Sins of the Fathers 20th Anniversary Edition - recenzja

Uznani muzycy często dają koncerty z okazji długiej kariery artystycznej, na rynek video trafiają jubileuszowe wydania klasycznych filmów, a wiele osób lubi hucznie obchodzić swoje urodziny. Prawo do świętowania własnych rocznic przysługuje więc również grom, tym bardziej jeśli mają taki status jak seria Gabriel Knight autorstwa Jane Jensen. Tak się złożyło, iż na rok 2013 przypadło 20-lecie Sins of the Fathers, czyli pierwszej części sagi. Wtedy też została oficjalnie zapowiedziana rocznicowa edycja tej produkcji, opracowywana pod okiem twórczyni kultowego oryginału. Tegoroczny październik przynosi zaś premierę owego remake’u, odpowiadając wszystkim zainteresowanym na pytanie, jaki jest nowy-stary Gabryś.
Chociaż oddani miłośnicy cyklu doskonale znają fabułę Sins of the Fathers, pozwolę sobie poświęcić jej trochę miejsca w ramach krótkiego przypomnienia, a także przedstawienia tym odbiorcom, których ominął pierwowzór z 1993 r. Gabriel Knight, tytułowy bohater przygodówki, to właściciel nowoorleańskiej księgarni ze starymi książkami, trudniący się ponadto pisarstwem. W momencie, kiedy startuje akcja gry, mężczyzna zbiera materiały na temat voodoo, których potrzebuje do swojej nowej powieści. W tym celu węszy też wokół serii rytualnych morderstw, do jakich dochodzi na terenie Nowego Orleanu. Dzięki przyjaźni z pracującym w policji detektywem Mosely’m ma zresztą dostęp do szczegółów odnośnie tej sprawy. Szybko zostaje jednak poważniej wplątany w całą intrygę, natomiast dręczące go koszmary okazują się czymś więcej niż rezultatem nadmiernego obcowania z informacjami o kulcie voodoo. Mało tego, Gabriel odkryje mroczne sekrety związane z historią własnej rodziny.

Fabularny majsterszczyk
Nie od dziś wiadomo, że dobre opowieści nigdy się nie starzeją. Sins of the Fathers nadal wzbudza podziw znakomitym scenariuszem, który wyszedł spod rąk Jane Jensen. Autorka stworzyła rzeczywiście klimatyczną, dojrzałą i złożoną fabułę, gdzie wszystkie wątki elegancko się zazębiają. Należy również docenić merytoryczne potraktowanie tematu, co, tak na marginesie, stanowi charakterystyczną cechę serii. W przypadku pierwszej odsłony cyklu, amerykańska pisarka i projektantka gier wzięła na tapetę różne zagadnienia związane z voodoo (m.in. praktyki wyznawców, korzenie kultu oraz pokrewne mu hoodoo), umiejętnie splatając je z fikcyjnymi losami Gabriela. Jednocześnie warto nadmienić, iż w trakcie zwiedzania wirtualnego Nowego Orleanu zawitamy do autentycznych miejsc, np. do Bazyliki Św. Ludwika, parku Jackson Square, na Uniwersytet Tulane tudzież nad brzeg jeziora Pontchartrain.
Jane Jensen zawsze miała nosa do wyrazistych bohaterów, przy czym perypetie Gabriela Knighta są najlepszym tego dowodem. Tutaj nawet wśród drugoplanowych postaci napotkamy zapadających w pamięć osobników, jak chociażby kustosza Muzeum Voodoo – Dr. Johna, czy Madame Cazaunoux, pobożną staruszkę, która zarazem wierzy w lokalne przesądy. Oczywiście nie można zapominać o charyzmatycznym Gabrielu, człowieku pełnym sprzeczności. Z jednej strony, to kobieciarz, któremu zdarza się popisać arogancją. Z drugiej, posiada w sobie to coś, dzięki czemu polubiłam tego faceta pomimo bycia dalekim od ideału. Poza tym, dostrzeżemy pewną ewolucję bohatera w miarę jak staje się coraz bardziej świadomy własnego przeznaczenia i czyhających niebezpieczeństw. Świetnie nakreślone zostały ponadto jego relacje z przyjaciółmi – detektywem Mosely’m oraz Grace Nakimurą, asystentką tytułowego protagonisty.

UI A.D. 2014
O ile fabuła dzielnie oparła się próbie czasu, o tyle tego samego nie można powiedzieć o technicznych aspektach pierwowzoru, który powstał w latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia. W związku z powyższym, przy opracowywaniu remake’u postanowiono działać w imię postępu i dostosować obsługę do oczekiwań większości współczesnych odbiorców, upraszczając ją w stosunku do oryginalnej wersji produkcji. Kliknięcie na aktywnym obiekcie skutkuje teraz rozwinięciem wygodnego menu kontekstowego z listą możliwych do wykonania czynności. Co istotne, elementy interfejsu użytkownika zostały bardzo przejrzyście rozlokowane na ekranie, a część z nich ukryjemy za pomocą specjalnego przycisku.
Tak samo i troszeczkę inaczej
Wzorem pierwszego Sins of the Fathers, zachowano podział rozgrywki na 10 dni z życia naszego podopiecznego, a także naliczanie punktów za poczynione w trakcie zabawy postępy. Tak jak poprzednio, fabułę popchniemy do przodu poprzez skrupulatną eksplorację otoczenia, przeprowadzanie licznych rozmów, używanie zgromadzonych w ekwipunku przedmiotów oraz rozwiązywanie zagadek logicznych. Co prawda 20th Anniversary Edition to z grubsza taka sama produkcja jak przed laty, ale pani Jensen wraz ze swoją ekipą pokusiła się o drobne niespodzianki. Mianowicie zmieniono położenie pojedynczych przedmiotów, a niektóre miejsca odwiedzimy w innym dniu niż w wydaniu z 1993 r. Oprócz tego, dodano kilka zagadek, lecz w ogólnym rozrachunku nie są to na tyle duże modyfikacje, by „starzy” fani potraktowali je jako zupełnie nowe doświadczenie.

Mimo że przyjdzie nam zmierzyć się z przemyślanymi i w przeważającej mierze sensownymi zadaniami, pierwsza część przygód Gabriela Knighta nie należy do łatwych pozycji. Niemniej jednak odświeżona edycja jest zdecydowanie przystępniejsza dla młodszych stażem graczy. Po pierwsze, zaimplementowano tu popularne we współczesnych point and clickach udogodnienie, czyli podświetlanie hotspotów. Po drugie, do naszej dyspozycji oddano dziennik, który zastępuje znany z pierwowzoru dyktafon. Zawiera on rzecz jasna prywatne notatki bohatera, a pośród owych zapisków nietrudno dostrzec delikatne sugestie odnośnie kolejnych kroków. Poza tym, to właśnie w kajecie pana Knighta znajdziemy rozbudowany system podpowiedzi, dla którego zarezerwowano oddzielne stronice zeszytu. A skoro już tak rozprawiam o dzienniku, nie wypada mi pominąć specjalnej zawartości, będącej smakowitym kąskiem zarówno dla nowicjuszy, jak i weteranów serii. Owe bonusy obejmują bowiem ciekawe materiały w rodzaju szkiców koncepcyjnych, screenów ze starej wersji przygodówki, wywiadów itp.
Gabriel po liftingu
Tym, co od razu rzuca się w oczy przy porównywaniu obu edycji, jest oczywiście warstwa wizualna. Opracowując rocznicowe wydanie, rozpikselowane obrazki zastąpiono grafiką w wysokiej rozdzielczości. Co ważne, widać znaczny postęp w stosunku do Moebius: Empire Rising, czyli poprzedniej produkcji, do której pani Jensen zaangażowała ekipę z Phoenix Online Studios. Generalnie lokacje prezentują się bardzo ładnie i przykuwają wzrok szczegółowym wykonaniem. Przeważnie nie można im odmówić odpowiedniego nastroju, aczkolwiek niektórym planszom nie zaszkodziłoby dodać ździebko posępności, jaka charakteryzowała ich odpowiedniki z 1993 r. Jeśli zaś chodzi o modele oraz animacje postaci, stoją one na w miarę przyzwoitym poziomie, lecz czasami zdarzają się mniej chlubne wyjątki. Przykładowo bohaterowie lekko kiwają głową w ramkach ze zbliżeniami na twarze, jakie często widzimy w trakcie konwersacji. Zapewne taki zabieg miał nadać postaciom więcej życia, ale w przypadku kilku osób wzbudził we mnie delikatne skojarzenia z zabawkowymi psami o ruchomych łebkach, spotykanymi niekiedy w samochodach. Za to kapitalnie wypadają klimatyczne i stylizowane na komiks cut-scenki.

20th Anniversary Edition posiada zremasterowany soundtrack, którym zajął się Robert Holmes, mąż Jane Jensen i autor muzyki do jej wcześniejszych gier, w tym właśnie do wszystkich odsłon Gabriela Knighta. Nagrane na nowo utwory brzmią bardzo dobrze, nic nie tracąc ze swojego klimatu. A jak przedstawia się sprawa angielskiego dubbingu, do którego zaangażowano inną niż w pierwowzorze obsadę? Wprawdzie na liście płac nie znajdziemy tak znanych nazwisk jak Tim Curry czy Mark Hamill, ale nowi aktorzy spisali się całkiem nieźle. Nie przekonał mnie jedynie niezbyt sympatyczny głos pani narrator, który można na szczęście wyłączyć.
Pierwszy Sins of the Fathers zasłużenie figuruje nie tylko w panteonie najlepszych przygodówek, lecz również wśród najważniejszych tytułów w wirtualnej branży. Ponadto w dalszym ciągu stanowi atrakcyjny kawałek kodu, choć głównie dla dotychczasowych wielbicieli cyklu oraz zwolenników retro. Stąd też w głowach wielu graczy przypuszczalnie pojawi się pytanie, czy remake był zatem w ogóle potrzebny. Wiadomo, że nie wszyscy zwolennicy oryginału zaakceptują zaproponowane zmiany. Niektórym może nie spodobać się lifting graficzny, a innych oburzą próby ułatwienia rozgrywki bądź brak starego voice actingu. Pomimo tego uważam, że 20th Anniversary Edition jak najbardziej ma rację bytu. Owszem, odświeżona wersja nie przewyższa poprzedniczki, na której zaletach po części bazuje. Jednakże ze sporą dozą prawdopodobieństwa pomoże panu Knightowi zjednać kolejnych miłośników, zapewniając ponad 12 godzin satysfakcjonującej rozgrywki. A i fani wcześniejszych wcieleń Gabriela powinni dać mu szansę. Ja w każdym razie nie żałuję.
8,5 | PLUSY: świetny scenariusz z wyrazistymi bohaterami + uwspółcześniony interfejs + przemyślane zagadki + udogodnienia dla mniej zaawansowanych graczy + specjalna zawartość dodatkowa + w większości przypadków ładne lokacje + komiksowe cut-scenki + muzyka Roberta Holmesa + opcja wyłączenia narratorki + długi czas rozgrywki |
MINUSY: parę plansz mogło być nieco bardziej mrocznych - wygląd i animacja niektórych postaci - niezbyt przyjazny głos narratorki - część zalet to tylko scheda po pierwotnej wersji gry |
Autorka: crouschynca