Enigmatis 2: The Mists of Ravenwood - recenzja

Dodane przez crouschynca dnia 28.10.2013 19:26

Choć minęły już dwa lata od dramatycznych wydarzeń z Maple Creek, pewna pani detektyw nadal nie może o nich zapomnieć. Nie chodzi jednak wyłącznie o to, że sama znalazła się w centrum owych wypadków. Główna bohaterka cyklu Enigmatis czuje się bowiem w obowiązku ostatecznie zamknąć śledztwo i nie dopuścić do powtórki z tamtejszego koszmaru. Czy kobiecie uda się zneutralizować zagrożenie? Odpowiedź na powyższe pytanie przyniesie druga odsłona serii, o podtytule The Mists of Ravenwood.

Do dziś bardzo ciepło wspominam pierwszą część Enigmatis autorstwa krakowsko-zabrzańskiego studia Artifex Mundi, które specjalizuje się w tzw. niedzielnej rozrywce. Gra polskiego dewelopera kupiła mnie klimatycznym i trzymającym w napięciu scenariuszem, a także niezwykle urokliwymi tłami. Na sequel Duchów Maple Creek czekałam zatem z niecierpliwością nie mniejszą niż w przypadku głośnych projektów AAA. Czy warto było wypatrywać owej pozycji? Jak najbardziej!

Witamy w Ravenwood

Fabuła The Mists of Ravenwood stanowi bezpośrednią kontynuację historii przedstawionej w poprzedniej odsłonie cyklu. W grze wcielimy się w panią detektyw, której poczynaniami kierowaliśmy w „jedynce”. Kobieta zmierza w kierunku zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, gdzie w dziwnych okolicznościach zaginęło parę osób. Nasza protagonistka pragnie dokładnie przyjrzeć się zniknięciom w nadziei, iż przybliży ją to do zakończenia dochodzenia w sprawie Maple Creek. Przejeżdżając przez leśną drogę, natrafia na opuszczony samochód kempingowy, którego właścicielom prawdopodobnie przydarzyło się coś złego. W trakcie inspekcji miejsca wypadku, znajduje Becky, najmłodszą z pasażerów wozu. Rodzice dziewczynki zostali ponoć uprowadzeni. Jako że główna bohaterka nie jest obojętna na ludzką krzywdę, postanawia uratować całą rodzinę, tymczasowo odkładając dalszą podróż na bok.

Kolejnych tropów nie trzeba szukać daleko, ponieważ tuż obok kampera mieszczą się wrota prowadzące do parku Ravenwood. Przekroczywszy jego progi, kobieta spotyka właściciela oraz pracowników pięknego kompleksu. Ludzie ci zdają się wprost emanować wewnętrznym ciepłem i chęcią pomocy, lecz zgodnie twierdzą, że nic nie wiedzą na temat zaginionych. Pewne poszlaki wskazują jednak zgoła co innego. Na dokładkę, sugerują one, iż w Ravenwood dojdzie do wznowienia śledztwa dotyczącego wydarzeń z Maple Creek. Tak więc związek pomiędzy poszczególnymi częściami Enigmatis nie ogranicza się do głównej postaci oraz jej początkowych planów. Dlatego też lepiej zasiąść do „dwójki” mając wpierw ukończoną „jedynkę”. A kiedy rozpoczniecie przygodę z The Mists of Ravenwood, nie pożałujecie wizyty w tajemniczym parku. Podobnie jak pierwsza część, druga odsłona serii prezentuje interesującą i klimatyczną opowieść detektywistyczną z elementami grozy. Nie jest to bynajmniej fabularna kalka Duchów Maple Creek, gdyż tym razem twórcy w jeszcze większym stopniu wyeksponowali obecność wątków nadprzyrodzonych.

Niedzielna przygoda

Enigmatis 2 to nie Dragon Age ani Skyrim, które na długie miesiące odciągnęłyby nas od świata żywych. Zaliczenie głównego scenariusza to kwestia około 5 godzin, czyli tyle, ile mniej więcej powinna trwać casualowa produkcja. Ponadto dodatkowe 45 minut zajęło mi ukończenie bonusowej przygody. Na rozgrywkę tradycyjnie składają się zadania rodem z point and click oraz zabawa w wyszukiwanie ukrytych obiektów, przy czym partie HO coraz bardziej ustępują typowym dla klasycznych przygodówek wyzwaniom. W grze uświadczymy sporo zagadek inwentarzowych i logicznych, którym nie można odmówić różnorodności. Na odbiorców czekają chociażby układanki, przestawianie dźwigu czy szukanie trasy według znaków. Poziom trudności owych zadań jest zróżnicowany i nad niektórymi z nich posiedzimy trochę dłużej. A jak komuś nie chce się myśleć, wystarczy poczekać, aż uaktywni się opcja automatycznego rozwiązania łamigłówki. Oprócz tego, nie zabraknie również okazji do konwersacji. Pogawędki przeważnie sprowadzają się do biernego odsłuchania kwestii dialogowych, lecz w przypadku jednego osobnika przyjdzie nam czasem wybrać temat rozmowy niczym w pełnokrwistej grze przygodowej.

Wyżej wspomniana postać została wykorzystana przez deweloperów nie tylko do bardziej rozbudowanych konwersacji. Najważniejsza rola owego jegomościa polega na wsparciu naszej bohaterki przy znanej z „jedynki” analizie materiałów dowodowych (dokumentów, zdjęć itp.), które gromadzone są na specjalnej tablicy zamiast w zwykłym ekwipunku. Tego typu przedmioty należy segregować we właściwych grupach, zaś protagonistka będzie wysnuwać odpowiednie wnioski, popychając śledztwo do przodu. Pomysł ze ścianą dowodów spodobał mi się już w poprzedniej odsłonie Enigmatis. Tym bardziej cieszy mnie więc urozmaicenie owego aspektu rozgrywki poprzez dodanie obserwatora, który nierzadko obdarza gracza cennymi uwagami. Na dodatek, fakt, iż przebywa on w zamkniętej celi, dodaje naszej detektywistycznej pracy nieco diabolicznego charakteru.

Jeśli chodzi o plansze HO, mamy ich trzy rodzaje tak jak w sequelu Nightmares from the Deep. Jednym z nich są fragmentaryczne sceny hidden object, w których szukamy części potrzebnych do złożenia danego rekwizytu w całość. W innych musimy natomiast wykorzystywać wypatrzone przedmioty do zdobycia kolejnych. Przykładowo śrubokrętem odkręcimy klapkę i wejdziemy w posiadanie śrubki, którą zamontujemy w zabawce itd. Ostatni typ to standardowe wyszukiwanie rzeczy wymienionych w liście u dołu ekranu. Klasyczne sceny HO możemy zastąpić ciekawą mini-gierką w stylu popularnego memory. Mianowicie kiedy zdecydujemy się na uruchomienie alternatywnego wyzwania, ujrzymy porozrzucane kartki papieru. Oczywiście odkrywamy je, by odnaleźć pasujące do siebie obrazki. Pary nie obejmują jednak identycznych ilustracji, ale grafiki z tej samej kategorii tematycznej. Zdjęcia łączymy zatem z aparatem fotograficznym, a motyla z siatką do łapania owadów.

Uroki i mroki parku Ravenwood

Wzorem poprzedniego Enigmatis i wielu innych tytułów od studia Artifex Mundi, audio-wizualna strona produkcji pomaga scenariuszowi w budowie sugestywnego nastroju. W momencie, gdy mieszkańcy parku zachowują się jak ludzie z sercem na dłoni, piękne leśne lokacje kuszą nas ciepłymi barwami oraz przytulnym wyglądem. Sytuacja zmienia się wraz z odkryciem drugiego oblicza parku. Wprawdzie plansze nadal są piękne i szczegółowe, lecz nie pozwalają zapomnieć, iż przebywamy w niebezpiecznym miejscu. Poza tym, polski zespół coraz lepiej poczyna sobie w dziedzinie animacji postaci, aczkolwiek niekiedy wkrada się tu pewna sztuczność. Co do dźwiękowej warstwy The Mists of Ravenwood, angielski dubbing wypada w miarę poprawnie, odgłosy otoczenia brzmią realistycznie, a nienachalne melodie są dopasowane do klimatu opowieści.

Polonizacja *

Z chwilą, gdy produkcja zadebiutowała w sprzedaży, nie była dostępna w rodzimej wersji językowej. Sytuacja uległa zmianie kilka miesięcy później wraz z premierą polskiego wydania, opatrzonego tytułem Enigmatis: Mgły Ravenwood. Gra została zlokalizowana kinowo, a tłumaczenie objęło wszystkie napisy: dialogi, dziennik bohaterki, znalezione w trakcie rozgrywki dokumenty, szyldy, tablice informacyjne itd. Co najistotniejsze, nie ma się tu do czego zbytnio przyczepić. Polska edycja stoi na przyzwoitym poziomie, zaś dostrzeżone błędy (m.in. ze dwie literówki czy zła forma zaimka) są tak nieliczne, że nie rzutują na pozytywny odbiór gry.

Wspaniała robota

Jeżeli rozglądacie się za udanym przedstawicielem gier spod znaku Hidden Object Puzzle Adventure, nie zastanawiajcie się i dajcie szansę Enigmatis: The Mists of Ravenwood. W moim osobistym odczuciu, druga odsłona cyklu jest najlepszą pozycją w portfolio Artifex Mundi, z jaką miałam do tej pory do czynienia. Twórcy zebrali w niej swoje najlepsze pomysły i odpowiednio doszlifowali, dzięki czemu podarowali graczom rzeczywiście dopieszczony projekt. Nie zapomniano również o wciągającej fabule oraz umiejętnie wykreowanym nastroju, czyli tych czynnikach, które ujęły mnie w Duchach Maple Creek. Jednocześnie zachęcam do zapoznania się z kolekcjonerską edycją The Mists of Ravenwood, gdyż bonusowy rozdział jak najbardziej zasługuje na uwagę odbiorców, będąc zgrabnym połączeniem prequela oraz epilogu.

*dodane 1 października 2014 r.


8,5 PLUSY:
wciągająca fabuła + klimat + coraz większy udział elementów point and click + tablica z materiałami dowodowymi i pomoc ze strony tajemniczej postaci przy ich analizie + możliwość zastąpienia zwykłych plansz HO alternatywną mini-grą typu memory + bardzo ładne i nastrojowe lokacje
MINUSY:
sporadyczne nienaturalne animacje - zwolenników wielkich rewolucji może lekko rozczarować fakt, iż postanowiono głównie na rozwinięcie istniejących pomysłów zamiast wprowadzać całkowicie nowe rozwiązania

Autorka: crouschynca

   

Komentarze


Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?