Zeszłoroczne PGA było bardziej badaniem gruntu niż prawdziwym powrotem legendy. Gracze pokazali jednak, że na polskie targi chcą uczęszczać i tak też doczekaliśmy się ósmej edycji poznańskiej Game Areny. Patrząc na rozległą akcję marketingową (a nawet konferencję prasową zorganizowaną na tydzień przed imprezą) spodziewałam się wersji zbliżonej do roku 2009. Zobaczyłam Assassin’s Creed IV na głównej scenie? No nie.
Brak gorących premier był jednak sprytnie zastąpiony przez inne działania organizatorów, więc mimo braku standardowych punktów programu dla E3 czy gamescom, udało pobić się rekord odwiedzających z liczbą 41 200.
Kiedy indie szuka wydawcy
Jedną z prezentacji na głównej scenie, która zdecydowanie wybiła się ponad inne było Imagination (albo IMGN lub 1MGN). Oczywiście nie za sprawą Euro Truck Simulator 2, a dlatego że importowali z Norwegii Ragnara Tørnquista i Daga Scheve. Tego chyba nikt się nie spodziewał, a szczególnie nie ja ani inni fani studia Red Thread, których trochę na sali było.
Twórcy Dreamfall Chapters zaprezentowali jeden z buildów swojej gry i opowiedzieli trochę o czekających na graczy wyborach. W późniejszym wywiadzie zdradzili mi jednak, że prezentowana wersja nie jest już pierwszej świeżości, ale więcej zachowują na listopadowy journeycon.
Jednak tym, co głównie zwróciło moją uwagę była informacja o nawiązaniu współpracy z IMGN. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej firmie, a nagle prezentują się na głównej scenie i to z klientem typu Red Thread, gdzie założyciel ma już trochę doświadczenia z wydawcami. Sami o sobie piszą tak:
Zajmujemy się pozyskiwaniem partnerów licencyjnych dla naszych klientów, tworzymy wyjątkowe koncepcje reklamowe, w tym unikatowe możliwości lokowania marek i produktów. Przygotowujemy, nadzorujemy i realizujemy produkcję fizycznych nośników i opakowań, koordynujemy prace lokalizacyjne oraz nadzorujemy kontrolę jakości.
Ponieważ nie są tak naprawdę wydawcą. Firma zajmuje się stroną biznesową, pozwalając producentowi na chwilę oddechu i skupieniu się na grze. Wszyscy śledzący kampanię Dreamfall Chapters na Kickstarterze zapewne pamiętają ile pracy Ragnar, Dag, Martin i reszta teamu włożyła w zadbanie o widoczność DC w mediach i trafienie do jak największej liczby odbiorców. Prace nad grą praktycznie stanęły w miejscu, a pod koniec wszyscy byli co prawda szczęśliwi, ale wykończeni. Wydaje się więc, że IMGN przeciera ciekawy szlak dla nowej formy… wydawcy 2.0? Co prawda nie wiem jaka jest ich stawka, ale zdają się być dobrą opcją dla producentów indie, jeśli mogliby sobie na takie wsparcie pozwolić.
Następna gra dla zagranicznego prezydenta
Tym, co w jakiś sposób mnie ubodło na tegorocznym PGA, był brak najbardziej rozpoznawalnych polskich producentów. Widać stali się już zbyt elitarni, aby wystawiać się w rodzimym kraju. Niesmak tym większy, że jedna z tych firm jeszcze tak niedawno chełpiła się swoimi korzeniami na lewo i prawo.
Niech jednak trzymają się swoich skarpetek, ponieważ na rynek wkracza nowy rozgrywający, który na PGA pokazał, że może pozwolić sobie na wiele. Dark Stork Studios zaprezentowało się na własnym stanowisku, które było jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na halach. Nie tylko przez dziki design, który już na wstępie zgarnął nagrodę za wygląd, ale też za miejsca do siedzenia, niekończące się krówki i co najważniejsze – darmowe WiFi. Magnes, którego nie da się ominąć.
Ich wielka odsłona w zasadzie nie odsłoniła zbyt wiele. Wymienić można trzy rzeczy: robią grę (i to od razu triple-A), korzystają z Unreal Engine 4 (nic droższego już chyba nie ma) i współpracują z Janem Kaczmarkiem (zdobywcą Oscara za muzykę do filmu Marzyciel). To co trochę dziwi, to ich lokalizacja w Poznaniu. Generalnie cieszy mnie, że ludzie, którzy wyraźnie mają spore środki do rozdysponowania nie spoczywają w Warszawie, ale jest to trochę zaskoczeniem. Firma powstała w marcu i ponoć kończą już swój prototyp.
Nie spotkałam się jeszcze z firmą, która od razu rzucałaby się na tak głęboką wodę. Przeważnie tworzy się jakiś team i wszyscy się docierają przy mniej wymagającym projekcie, który nie pochłonie tyle środków, ale może szczęśliwie się zwróci. Potem zwalnia się większość ludzi i zaczyna większy projekt. W zasadzie wychodzi na to samo minus doświadczenie przy wydawaniu tytułu, ale biorąc pod uwagę, że Dark Stork zapewne zatrudnia armię marketingowców i specjalistów od PR, chyba nie powinni mieć z tym problemu.
Zdecydowanie byli najbardziej profesjonalnym wystawcą na PGA. Po swojej prezentacji na przedstawicieli mediów i uczestników dnia VIP czekał wystawny bankiet, z którego celowo nie publikuję żadnych zdjęć. Nie wiem co wyjdzie z tego projektu, ale trzymam za nich kciuki. Oby nigdy nie byli zbyt dumni na powrót do hal MTP.
Jak się dorobić na PGA, czyli złoty sposób na sprzedaż biletów
Wiadomo, że targi byłyby niczym bez odwiedzających. Tak się składa, że większość z nich na Game Arena to nasza polska młodzież. Nastolatki przeważnie nie pracują, więc budżet na gry jest definiowany przez rodziców. Wcześniej powiedziałabym, że w takim razie są to raczej skromne środki, ale teraz, kiedy powoli pokolenie graczy staje się rodzicami, już nie jestem taka pewna. Niemniej jednak Polska to w połowie bardzo konserwatywny kraj, więc młodzieży łakomej na darmowe pudełka jest u nas jeszcze sporo.
CDP.PL - tysiące gier w prezencie! Takie hasło można było spotkać w sieci przed samymi targami. Niby trzeba było coś tam polubić na FB, ale ostatecznie efekt był taki, że w niedzielę zaraz po przejściu przez pierwszą bramkę został mi wręczony pakiet gier. Połowę mam już na Steam, a w resztę pewnie nigdy nie zagram, ale hej, darowanemu koniowi i takie tam. Chociaż zdziwiło mnie, że nawet bez większych starań można dostać darmowe pudełka.
Nie wiedziałam jeszcze co naprawdę dzieje się na PGA, ponieważ większość soboty i niedzieli spędziłam na ZTG. Jednak z tego co słyszałam cdp.pl przywiozło całą ciężarówkę gier i filmów, a jedna z pierwszych palet którą ciągnęli na stoisko została zaatakowana przez odwiedzających. Kartony zostały dosłownie rozszarpane, a ludzie łapali co mogli i w nogi. Dlatego każda kolejna dostawa miała już ochronę ciężkiego kalibru. Już daruję sobie do tego komentarz, ale to przez takie zachowanie TVP robi potem relacje z targów w postaci apelu o uzależnieniu, kontuzjach nadgarstka i zatwardzeniach.
Ktoś powiedział mi, że ministerstwo przyznało dotacje na zakup tego wszystkiego w ramach dofinansowania Game Areny. Jeśli tak było naprawdę, to na miejscu cdp.pl również wyczyściłabym magazyny z wszystkich zalegających staroci. Świetny interes. Jednak stojąc tam gdzie stałam, cała ta akcja wydała mi się mocno wątpliwa. Być może to tylko moja opinia, ale mam wrażenie, że ludzie dużo bardziej cieszyliby się z nowszych produkcji w mniejszej liczbie. Popyt i podaż trochę inaczej by się rozłożyły, a tak bardzo wiele osób wychodziło z kartonami – tak, całymi kartonami pełnymi gier. Idąc pod wieczór na stanowisko cdp.pl można było zobaczyć jak ludzie biorą całe zgrzewki Johna Cartera, a i osoba rozdająca towar wrzucała po całe naręcza do podkładanych ciurkiem kartonów. Nawet nie trzeba było się zatrzymywać, wszystko szło nieustannym ciągiem. Przedstawiciel cdp.pl na pytanie o komentarz odparł tylko „Nie mam siły”.
Wiele z tego ostatecznie wyląduje na Allegro, więc polecam sprawdzić ceny, jeśli do czegoś się przymierzaliście od dłuższego czasu. W taki sposób można było sobie spokojnie odbić cały koszt wyjazdu, a jeszcze zostawić sobie wiele gier lub zyskać dodatkowy zastrzyk gotówki na coś nowszego. Jednorazowy bilet wstępu kosztował 15 zł.
Moda na indie
W poprzednim roku hale były zajęte głównie przez producentów sprzętu. Wtedy też brakowało światowych premier, ale jak w tym roku dalej nie da się ich załatwić, a jednak trzeba w końcu zaprezentować jakieś tytuły, to oczywiście pada na indie. Tak też mieliśmy swój własny Indie Megabooth w postaci jednej alejki, gdzie często jedyne co można było spotkać to laptop i puste ściany. Jakkolwiek by to jednak wyglądało, dla twórców jest to świetna okazja dotarcia do większej liczby graczy, ale i nawiązania wzajemnego kontaktu.
Niestety dla fanów przygodówek nie było zbyt wiele. Miałam okazję przetestowania gry na Oculus Rift Xtodie, o którym twórca Julie Heyde z Bandello pisze tak:
Nadszedł Ragnarök! Loki ukradł naszyjnik bogini Freyi, Brisingamen, i ukrył go w jaskini, gdzie od wieków uwięziony był jego syn, wilk Fenris. Odyn wyprawił się by odzyskać Brisingamen i zwrócić go Freyi, ale gdy tylko zapuścił się do jaskini, Fenris zerwał okowy i zabił go.
Freya, załamana po śmierci Odyna i i utracie naszyjnika, powołała Cię ponownie do życia, wikingu. Musisz odnaleźć Brisingamen i dostarczyć go jej. Jeśli zawiedziesz, nie wrócisz po śmierci do Sessrúmnir, dworu Freyi w Fólkvangr. Fenris cię zabije – nie masz szans sprostać mu w walce. Możesz jedynie osłonić się ogniem i uczyć na własnych błędach.
Za wyjątkiem kuli ognia, którą czasami odpędzamy wielkie psisko jest to gra eksploracyjna, a stoisko cieszyło się bardzo dużym powodzeniem. Chociaż sama Julie nie ukrywała, że zabranie czegoś na Oculus Rift było dobrym pomysłem i kluczowym czynnikiem tej popularności.
Oczywiście nie można pominąć Sosa Sosowskiego, czyli Mikołaja Kamińskiego, twórcę McPixela. Jego stoisko odbiegało od innych nie tylko designem, ale i tym, że zamiast krzeseł gracze siedzieli na nocnikach, a przy jednym ze stanowisk odbywał się konkurs na walenie głową w klawiaturę. Nie wiem dokładnie na czym to polegało, nie pytajcie mnie.
Sos miał u siebie też Ouyę, ale niestety niedziałającą. Przynajmniej kiedy trzymałam kontroler żadna gra dookoła nie zdawała się reagować.
Co jeszcze
Jak widać po ilości znaków na PGA działo się wiele. Osobiście zawsze przyjazd na targi polecam, bo nigdy nie wiadomo co nas może spotkać. Np. ja w życiu bym się nie spodziewała, że spotkam Ragnara i Daga z Red Thread. Jednak idole to nie wszystko, na Game Arena spotkałam masę świetnych ludzi, do których zagadywałam (lub oni zagadywali do mnie) tylko dlatego, ze stałam chwile obok. Raz do roku można zapomnieć, że żyjemy w kraju, gdzie narzekanie to sport narodowy.
Mało tego, byłam naocznym świadkiem jak jeden ze zwiedzających z dnia na dzień dołączył do grupy organizatorów i to on później rzucał grami w wyciągnięte do góry ręce. BTW jedna odbiła się rykoszetem i poszybowała prosto w moją głowę, więc dzięki za to. Na tego typu imprezach trzeba być jednak przygotowanym, że darmowe rzeczy wywołują w ludziach czasem i najgorsze instynkty. Dlatego byłam przygotowana, że w końcu jakoś oberwę pchając się z aparatem wszędzie gdzie coś się dzieje.
Mimo to na PGA można było zobaczyć bardzo wiele młodszych graczy z rodzicami. Szczególnie w osobnej hali 5a, gdzie wśród gier table-top rozstawił się także Xbox z grą na Kinect. Upływające lata zdecydowanie służą tej imprezie, ponieważ przekonanie wśród społeczeństwa, że z gier się wyrasta, a hardcorowi gracze to ludzie siedzący w piwnicy i nie dbający o higienę osobistą – powoli przemija.
To czego mi jeszcze brakuje, to światowe premiery. W roku 2009 na głównej scenie oglądało się Assassin’s Creed i Dragon Age, a teraz ta hala przeważnie świeciła pustkami. Dowiedziałam się, że nasz Wiceminister Gospodarki lubi gry strategiczne i ponieważ ceni sobie jakość, to gra na PS. Tyle, że co mnie to tak właściwie obchodzi?




Autorka: Kami