Kontynuacje to trudne projekty. Zwykle powstają z powodów czysto finansowych po sukcesie pierwowzoru i jako takie mają często trudności w zadowoleniu istniejącej grupy fanów. Tworzone dla zysku, a nie z pasji legną pod ciężarem oczekiwań. Jednak studio Daedalic pokazuje, że kontynuacje mogą być nie tylko porównywalne, ale nawet lepsze. Memoria - druga część cyklu gier przygodowych osadzonych w świecie papierowego rpg The Dark Eye, poprawia błędy poprzedniczki i prowadzi gracza do zupełnie innego świata, jakim była Aventuria 450 lat wcześniej.

Ok, może nie zupełnie innego. Mniej więcej połowa gry jest osadzona niedługo po wydarzeniach z pierwszej części. Geron stara się odnaleźć sposób na przywrócenie Nuri do ludzkiej formy. Po kilku ślepych zaułkach, trafia w końcu do podróżnego kupca, który tak się składa, akurat przebywa w lesie nieopodal jego rodzimego Andergast.
Fahi, będąc naszą ostatnią deską ratunku, wystawia dość niecodzienną cenę za swoje usługi. Opowiada Geronowi o księżniczce Sadji, która ponad wszystko chciała stać się nieśmiertelna poprzez swoje zasługi. Na koniec daje mu jedno zadanie – odszyfrowanie znaczenia inskrypcji nad grobowcem, w którym Sadja znalazła potężny artefakt oraz niecodziennego kompana – magiczną, mówiącą laskę. Będąc księżniczką, jako jedyna mogła odczytać tajemniczy napis, jednak z jakichś powodów postanowiła nie tłumaczyć go swym towarzyszom.



Na początku nie wiemy dlaczego ta historia tak interesuje naszego znajomego, a z biegiem czasu tylko przybędzie nam tu zagadek. Jednak tak jak pisałam w zapowiedzi – fabuła jest jak układanka, która pozostaje niewiadomą do czasu ułożenia wszystkich kawałków.
Tego się nie spodziewaliście
Twórcy poprowadzili historię w dość niesamowity sposób. Dopiero na samym końcu możemy przekonać się dlaczego gra posiada rozdwojenie osobowości. Początkowo może wydawać się, że Geron został niejako wciśnięty na siłę i bez sensu kradnie czas ekranowy Sadji, której historia jest znacznie ciekawsza. Nic bardziej mylnego. Jednak na wielką rewelację trzeba będzie czekać do samego końca, który może pochwalić się niewielką przewidywalnością.

Fabuła jest największym plusem Memorii. Biorąc pod uwagę, że została stworzona na podstawie krótkiej notki marginalnej w księgach The Dark Eye, jestem niezwykle ciekawa trzeciej odsłony serii, jeśli twórcy zdecydują się kontynuować historię.
Sadja, kto?
O ile fabuła jest naprawdę wyśmienita, to jednak zabrakło czegoś dla stworzenia mocnego klimatu. Oczywiście grafika jak zwykle jest wspaniała. Po tylu grach Daedalic wyrobił już sobie renomę w tym departamencie. Chociaż każda ich produkcja wygląda trochę inaczej, to łatwo jest poznać charakterystyczną kreskę. Nie można też nic zarzucić muzyce. Bardzo dobrze pasuje do rozgrywających się wydarzeń, a części z Sadją mają swój własny, bardziej orientalny styl. Główny motyw dobrze komponuje się z jej charakterem – podniosły i trochę pompatyczny. Próżno też szukać przyczyny w animacjach, które zostały znacznie poprawione. Nie trzeba już odwracać wzroku i szukać ukojenia w zakamarkach tła. Niemiły powrót do korzeni można zobaczyć tylko w ostatniej kwestii Nuri w jednym z dwóch możliwych zakończeń.

Nie grafika, nie dźwięk, nie kulejące wcześniej animacje… nawet nie cut-scenki, które tym razem łączą się z fabułą i nie stanowią oderwanych, monochromatycznych obrazów. Wszystko wydaje się być w porządku, a mimo to Memoria nie porywa tak jak choćby poprzednia produkcja studia, The Night of the Rabbit. Może po prostu brak tu postaci, która dorównałaby tajemniczemu markizowi de Hoto lub bardzo wyraźnemu Jerry’emu. Sadja, choć posiada interesującą historię, nie jest wystarczająco charakterystyczną postacią. Tak samo jak poprzednio Geron i Nuri, wydaje się płytka i stworzona na potrzeby fabuły. Równie dobrze pierwsze skrzypce mógłby odgrywać ktoś inny. Postaciom z tej serii brak autentycznych emocji. Nie cieszy też wyraźny brak synchronizacji ust podczas sporadycznych przybliżeń na twarz, ani to, że na tych przybliżeniach bahaterowie nie wyglądają tak samo jak przy normalnej rozgrywce. Sadja chyba obrywa tu najbardziej. Dobrym porównaniem są jej grafiki promocyjne oraz to, jak wygląda na okładce. Zupełnie inna twarz.



Trzeba jednak zaznaczyć, że dubbing postaci został poprawiony. Głównie przez to, że Sadja i jej kompan są lepiej odegrani, ale zawsze coś. Geron niestety wydaje się równie flegmatyczny, co poprzednio. Jego niemiecki głos jest zdecydowanie lepszy. Słuchając wersji angielskiej zawsze mam wrażenie, jakby chciał to już wszystko załatwić, mieć z głowy i pójść spać. Za to zaskakująco wybija się jedna z drugoplanowych postaci – Bryda. Jej postać jest nie tylko dobrze zagrana, ale i lepiej napisana, przez co można odnieść wrażenie, że zastąpi Nuri u boku Gerona.
Las jak z King’s Quest
Zagadki potrafią być bardzo nierówne. Gra oferuje system podpowiedzi, w którym dowiemy się co mamy aktualnie zrobić i ewentualnie naprowadzi nas bardziej na trop, jeśli wybierzemy opcję „więcej”. Możemy też aktywować pomoc przy łączeniu przedmiotów i wyświetlanie hotspotów. Niemniej jednak, nic nie pomoże nam w lesie, w którym będziemy musieli odszukać właściwą drogę, jak i odzyskać nasz sprzęt. Kartka i papier moi drodzy. Kartka i papier.

Z jednej strony nie przepadam za nierównym poziomem zagadek, a z drugiej doceniam zachętę (czy też wymuszenie) do sięgnięcia po tradycyjne sposoby rozwiązywania łamigłówek. Jest w tym pewien czar minionych lat… to chyba dotyczy wszystkich weteranów. Przestrzegam jednak bardziej niecierpliwych, że zapewne bez solucji się nie obędzie.
Jednak dajcie sobie trochę czasu na zastanowienie, a odpowiedzi w końcu do Was przyjdą. Zagadki w Memorii są bardzo logiczne, a dzięki bezpośredniemu powiązaniu ich z fabułą nigdy nie odczujecie, że właśnie zrobiliście coś po nic. Poznamy też kilka nowych czarów, które tym razem okażą się jeszcze bardziej przydatne.

Znane z poprzedniej części
UI jest odziedziczone po Chains of Satinav z małą wariacją w przypadku Sadji. Tak samo jak muzyka, elementy interface’u są doprawione orientalną nutą, kiedy pojawia się ona na ekranie. Niestety tak samo jak poprzednio, dolne menu nie obejmuje całej szerokości ekranu, więc czasami dłużej się zajmie nam wyciągnięcie czegoś z ekwipunku.
Z pozostałych technikaliów, ta gra musiała mieć bardzo ciekawy proces tłumaczenia, ponieważ napisy i kwestie wygłaszane przez bohaterów nie zawsze się pokrywają. Chociaż znaczenie jest właściwie zachowane. Raz możemy też uświadczyć niemieckiej linii dialogowej w angielskiej wersji dubbingu.
Sequel stoi sam
Gra niestety nie doczekała się polskich napisów, co jest trochę nielogiczne po tym jak poprzednia część została przetłumaczona na pięć języków, nie licząc natywnego niemieckiego. Włosi, Francuzi i Polacy zostali tym razem poszkodowani, ale może nie tak bardzo jak sami Niemcy. Daedalic i Deep Silver bowiem ustalili cenę gry dla tego terenu na zatrważające 39,99€. Jeśli nie macie dobrego wyobrażenia o cenach gier, to tylko powiem, że za tyle sprzedają Skyrim - Legendary Edition. Pewnie, Niemcy mogą sobie także kupić wersję kolekcjonerską… za 59,99€. W Polsce można nabyć Memorię na Steam za 9,99€.



Memoria, mimo iż stanowi sequel, to pewnie stoi na własnych nogach. Historia z Chains of Satinav jest przypominana podczas rozgrywki, więc nowi gracze nie będą czuć się zagubieni. Mimo to lepiej jest zagrać najpierw w pierwszą część, ponieważ siłą rzeczy dwójka ujawnia zakończenie poprzedniczki.
Polecam każdemu, kto lubi porywającą historię oraz dobrze skonstruowane zagadki. Gra zajmuje ponad 10 godzin, w zależności od stylu grania może potrwać nawet dużo więcej. Sama trzymam kciuki za kolejną część w magicznym świecie The Dark Eye.
8 | PLUSY: fabuła + logiczne zagadki + grafika/muzyka + ponad 10 godzin + sequel, ale grywalna jako pojedynczy produkt |
MINUSY: nierówny poziom zagadek - brak miejsca na rozwój postaci - główna bohaterka piękna tylko z daleka |
Autorka: Kami
dnia 21.09.2013 17:58
dnia 21.09.2013 22:55
dnia 26.09.2013 13:35
dnia 26.09.2013 18:10
dnia 27.09.2013 10:56
dnia 27.09.2013 15:11
dnia 14.05.2014 12:11
dnia 28.05.2014 19:13