Szepty w Mroku: Statek Widmo - recenzja

Dodane przez Toddziak dnia 17.09.2013 14:11

Historii z dreszczykiem wśród gier HOPA nie brakuje. Na dobrą sprawę w każdej z nich można znaleźć jakieś nadnaturalne elementy, jak chociażby inne wymiary, potwory czy duchy. Szepty w Mroku: Statek Widmo, dzieło młodego studia Moonrise Interactive wydane pod egidą Artifex Mundi, bynajmniej nie jest tutaj wyjątkiem, co widać już po tytule. Pytanie tylko czy faktycznie warto się z nią zapoznać? Cóż, to już zależy od tego, czego po grze oczekujecie.

Historia rozpoczyna się całkiem intrygująco. Wcielamy się w panią detektyw, która dostaje list z prośbą o pomoc w rozwikłaniu dziwnej zagadki. Chodzi o statek, który zaginął nagle na morzu, po czym pojawił się niespodziewanie jakiś czas później pozbawiony jednak zarówno ładunku, jak i całej załogi. Cała sprawa wydaje się mieć podłoże nie z tego świata, a wśród miejscowych szerzą się pogłoski o klątwie. Zdaje się to potwierdzać duch małej dziewczynki (wyglądający nieco jak Alma z F.E.A.R-a, ale nieco mniej krwiożercza), która nawiązuje z nami kontakt i próbuje ostrzec przed niebezpieczeństwem. Zagrożenie przybiera bardzo materialne kształty, gdyż w prowadzeniu śledztwa zaczyna nam przeszkadzać zamaskowany upiór z hakami zamiast dłoni. Musimy oczywiście dotrzeć do sedna sprawy, nie dając się przy okazji zabić. Bułka z masłem!

leftinthedark_nooneonboard

Początek przypadł mi do gustu, zwłaszcza zwiedzanie rozpadającego się statku. Gra ma ciekawy paranormalno-detektywistyczny klimat z nutką horroru. Powiedzenie, że jest w jakimkolwiek stopniu „straszna”, byłoby sporym nadużyciem, ale może się czasem zrobić nieprzyjemnie od tego całego skrzypienia desek, piszczenia zawiasów czy pojawiających się znienacka zjaw. Zdaje mi się, że Szepty w mroku jest nieco bardziej mroczna od standardowej HOPKI, co akurat zapisuje jej na plus. Szkoda tylko, że im dalej w las, tym klimat jakoś się ulatnia. Czytając nawet pobieżnie porozrzucane po lokacjach notatki, bardzo szybko można wydedukować, kto tak naprawdę jest zamaskowanym hak-manem, a to psuje zabawę. Podobnież jak brak jakiegoś sensownego motywu dlaczego złoczyńca zachowywał się tak, a nie inaczej. Z „wczuwki” wybijają również tak absurdalne motywy, jak (zakryjcie oczy, jeśli nie lubicie drobnych spoilerów) papuga zapisująca (!) kod na kartce albo wyważanie drzwi za pomocą rekina. Jeśli zamiarem twórców było wywołanie szerokiego uśmiechu na twarzy gracza, to zdecydowanie się im udało. Mimo wszystko łatwiej mi uwierzyć w ducha, niż w ptaka-kaligrafa.

Nic nowego w mroku

W Szeptach w mroku mamy trzy poziomy trudności do wyboru, które różnią się dostępnością podpowiedzi oraz karami za błędne kliknięcia. Norma. Gameplay to również standard dla gatunku: zbieranie przedmiotów oraz wyszukiwanie obiektów z listy na planszy, no bo jakże by inaczej, czasem wieloetapowe (np. konieczność otwierania ostrygi nożem, by wydobyć perłę). Oprócz tego są tu również minigry. Czasem dość wymagające same z siebie (powtarzanie melodii na strunach harfy zajęło mi więcej prób, niż jestem się skłonna przyznać), lecz zwykle zostały jeszcze niepotrzebnie utrudnione na siłę. Na przykład znajdujemy rysunek z prawidłową konfiguracją książek na półce, ale zamiast mieć go przed oczami, kiedy rozwiązujemy zagadkę, musimy własnoręcznie otwierać i zamykać dziennik z notatkami aż do znudzenia. Dziwi to tym bardziej, że kiedy zdobędziemy kod numeryczny, to automatycznie zostaje on wyświetlony obok zamka. Nie dało się tak zawsze? Po co niepotrzebnie komplikować graczom życie?

leftinthedark_nooneonboard

Grafika jest przyjemna dla oka, jak we wszystkich około Artifeksowych produkcjach. Widać, że poniżej pewnego poziomu nie pozwalają grom schodzić. Muzyka także daje radę i wpasowuje się w niepokojący klimat produkcji. Słabiej za to prezentuje dubbing. Czasem intonacja wypowiedzi nie współgra z wydarzeniami na ekranie, co wypada raczej groteskowo. Poza tym, mam wrażenie, że głos głównej bohaterki słyszałam chyba we wszystkich produkcjach, jakie tylko się da.

Szepty w mroku: statek widmo nie definiuje gatunku HOPA na nowo, ale jeżeli macie ochotę na smaczne i tanie danie w sosie grozy, które zajmie was na około trzy godziny, można dać temu tytułowi szansę. A że to odgrzewany kotlet z paroma żyłkami? No cóż, takie też są potrzebne. Popatrzcie na kolejki w fast foodach.

5 PLUSY:
Mroczny klimat + Ładna grafika i muzyka
MINUSY:
Nic nowego - Fabularne absurdy - Sztuczne utrudnianie graczom życia - Taki sobie dubbing

Autorka: Toddziak

   

Komentarze


Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?