Lato to czas urlopów i wakacji dla tych bardziej szczęśliwych. Przeważnie nawet jeśli nie znalazło się ani chwili na przeczytanie normalnej powieści w ciągu roku, to chwile spędzone w pociągu lub na plaży zachęcają do zgarnięcia czegoś z półki. To, albo sumienie i chęć odchamienia się... W każdym razie, czytanie książek utrzymuje nasz umysł w dobrej kondycji, więc jakkolwiek by do tego nie podejść - warto je czytać. Niestety same książki prezentują pełno przeszkód na co dzień. Ciężkie i nieporęczne, łatwe do zniszczenia, a nawet jeśli korzystamy z czytnika, to przez monotonię mamy zagwarantowany środek nasenny dla zmęczonych oczu*. I tu właśnie wkracza 39 steps, czyli książka interaktywna lub też jak nazywają to twórcy - cyfrowa adaptacja.
The Thirty-Nine Steps to powieść autorstwa Johna Buchana wydana w 1915 roku. Na jej podstawie stworzone zostało 39 steps, które można by określić jako wydanie specjalne książki, ale o tym trochę później. Na początku chciałabym zwrócić uwagę, że pomimo innej formy, to nadal jest to książka, a nie np. audiobook. Większość informacji jest dostarczana w krótkich akapitach do przeczytania we własnym tempie.

Nie jest to jednak jedyna forma przedstawienia opowieści. Wszystkie dialogi są dubbingowane, a co jakiś czas obejrzymy niemy filmik z podkładem muzycznym, który zwizualizuje nam wydarzenia o jakich słyszy nasz bohater - Richard Hannay. Do tego mniejsze czynności jak otwieranie drzwi, czy nalewanie płynu do szklanki, wymagają wykonania kilku ruchów. Na tablecie będziemy kręcić kółka i kreślić linie za pomocą palca. W innym przypadku trzeba ograniczyć się do myszki. Dobry sposób na urozmaicenie „rozgrywki”, jeśli tak można określić śledzenie historii 39 steps.

A cóż to za historia! Hannay właśnie przeprowadził się do Londynu, gdzie po wojennych przygodach w Rodezji postanowił osiąść na resztę swojego życia. Po trzech miesiącach miał już jednak dość kulturalnych przyjęć i miejskiego życia. Postanawia dać sobie jeszcze jeden dzień i jeśli nic się nie zmieni, wyjedzie jak najszybciej. Oczywiście jego życie nagle zalicza zwrot o 180 stopni, kiedy Richard zostaje wplątany w spisek mający na celu destabilizację stosunków w Europie i wywołanie wojny (akcja odgrywa się w maju i czerwcu 1914 roku). Buchan był jednym z prekursorów archetypu „człowieka w biegu”, więc fani Bourne’a na pewno docenią fabułę. Akcja zabierze nas w końcu do Szkocji, gdzie czasami będzie trzeba nieźle wysilić zdolności lingwistyczne, by zrozumieć tamtejszych mieszkańców.



Cofnąć się w czasie
Twórcy naprawdę wzięli sobie za punkt honoru, by stworzyć jak najbardziej autentyczne otoczenie. Dzięki współpracy z National Library of Scotland, The Observer, The Scotsman Publications oraz Citizens Theatre wykreowali praktycznie historyczny obraz Wielkiej Brytanii. Podczas gdy w książce tylko czytamy o tym co było w gazecie, 39 steps pokazuje nam całą gazetę, którą możemy normalnie przeczytać razem z reklamami mody męskiej i kapeluszy do Ascot. Dlatego na początku wspomniałam, że jest to właściwie wydanie specjalne The Thirty-Nine Steps. Zwizualizowana jest każda lokacja ujęta w książce, niektóre w ujęciu z różnych kątów. Sama rozgrywka zajęła mi pięć i pół godziny, a akcja jest naprawdę wartka, więc nawet sama nie wiem ile zajęło namalowanie tego wszystkiego. Użyto także historycznych zdjęć i map, tam gdzie było to stosowne. Dodatkowo uraczy nas spora liczba świetnie odegranych dialogów. Do tego stopnia, że prawdopodobnie nie ja jedna miałabym spory problem przez akcent w Szkocji, gdyby nie wyświetlane napisy. Szczerze mówiąc, głosy postaci są tak dobrze odegrane, że to chyba najlepszy dubbing jaki słyszałam dotąd w grach video.

Autentyczność wprowadza jednak pewne utrudnienie w zrozumieniu nie tylko podczas dialogów z silnym akcentem. Listy i notatki są oczywiście odręczne.
Nie wszystko złoto co się świeci
Mimo tak rozległej wizualizacji, twórcy pozostawili czytelnikowi/graczowi pewne pole dla wyobraźni. Otóż postaci w większości są przedstawione jedynie za pomocą sylwetek. Nie wiem czy zrobiono to celowo, ale zdecydowanie było to dobre posunięcie. O ile same miejsca mogą wyglądać w jeden określony sposób, to zapewne każdy ma jakieś inne wyobrażenie na temat danego bohatera. Co prawda efekt psuje trochę system aczików w grze, gdzie m.in. dostajemy karty z postaciami i przedmiotami. Jak dla mnie jest to już zbędny dodatek. Rozumiem, że poszczególne rozdziały można odblokować dopiero po przejściu poprzedniego, ale już trofea, które w gruncie rzeczy nie wiadomo nawet za co się dostaje, a które same nie mają żadnych opisów, są już kompletnie bez sensu. Karty z postaciami jeszcze bym zrozumiała, gdyby książka miała więcej bohaterów i można by mieć problem z połapaniem się kto jest kto, ale tak nie jest. No i chyba nikt nie potrzebuje opisu gazety (karty przedmiotów).

Acziki to nie jedyny mniej przemyślany element. Samo menu jest bardzo surowe i potrafi być trochę mylące. 39 steps oferuje trzy profile zapisu, a każdy ma swoje własne trofea, karty oraz odblokowane rozdziały określone jako „wydarzenia”. Muzyka razem z grafiką świetnie tworzy klimat przedwojennej Wielkiej Brytanii, ale z jakiegoś powodu ostatni utwór jest kompletnie od niego oderwany. Nagle przenosimy się do obecnych czasów i słuchamy... jakiegoś mixu, nie wiem czy to trance, czy dubstep czy jeszcze coś innego. Nie odróżniam za bardzo tych nowszych wymysłów. W każdym razie sam utwór nie jest taki zły, ale zburzył mi trochę zakończenie. No i bugi. Doliczyłam się trzech z czego dwa to nakładające się głosy, a pozostały stanowi nałożoną linię tekstu na już widoczny akapit. Aczkolwiek nie przeszkadzają zbytnio w odbiorze i w gruncie rzeczy nie są tak zauważalne. Większą przeszkodą może okazać się cena produkcji, bo jest to nie bagatela 9.99 euro (ok. 43zł) na Steam, albo 33zł na Muve. Książki w tych czasach są horrendalnie drogie, ale ten klasyk można pobrać za darmo na Kindle z Amazon. Co prawda w formie cyfrowej adaptacji jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze, ale w tej cenie można mieć też pełnoprawną przygodówkę z większą perspektywą na replay.



Nie dla każdego
39 steps nie jest pozycją do przeklikania. Czytane dialogi mają własne tempo i nie da się ich pominąć. Myślę, że najlepiej myśleć o tym jako o innej formie książki niż o grze jako takiej. Potrafi być świetna, ale trzeba się nad nią pochylić i po prostu przeczytać. Ostrzegam więc, że nie jest dla każdego. Niektórych może po prostu nużyć jak każda książka, której nie poświęca się odpowiedniej ilości czasu i skupienia. Sami musimy zadbać o to, by historia nas wciągnęła. Jeśli jednak to zrobimy, poznamy naprawdę świetny kawałek literatury w otoczeniu malowniczej grafiki i klimatycznych dźwięków.
7 | PLUSY: trzy różne sposoby przedstawienia historii przełamują monotonię książki + widać włożoną pracę w research, mocny klimat przedwojennej Wielkiej Brytanii + ogromna liczba grafik służących za tła + jeden z najlepszych dubbingów w grach video + muzyka i udźwiękowienie |
MINUSY: nie dla każdego - wymagana dobra znajomość angielskiego - system achievementów wciśnięty na siłę - wysoka cena |
* Dla wszystkich zmęczonych studentów czytających w tramwajach i innych publicznych środkach komunikacji - polecam noszenie ciemnych okularów. Nikt się wtedy nie czepi, że prześpimy kilka przystanków, a i raczej nikomu nie wpadnie do głowy aby zabrać nam cały dobytek.
autorka: Kami
dnia 19.09.2013 17:31
dnia 19.09.2013 17:46