Zima za oknem jakoś nie ma ochoty wziąć się i wynieść, więc skoro pogoda nie przyszła do gracza, no to łaski bez – potrafimy sobie z takimi nieprzyjemnościami doskonale radzić, odpalając odpowiednią grę. Jakie w końcu mielibyśmy szanse, by wybrać się naprawdę do Ameryki Południowej i ponurkować sobie w ichnich ciepłych wodach, fotografując przy okazji kolorowe ryby oraz podążać śladem zaginionego El Dorado? Raczej niewielkie, niestety. Na szczęście z pomocą przychodzi tu studio Nano Games i ich gra Reef Shot, która obiecuje nas zabrać na przygodę marzeń. A przynajmniej takie są założenia, bo te wakacje Last Minute nie są w rzeczywistości aż tak atrakcyjne, jak zachwala je folder reklamowy.
Fabuła w Reef Shot, jak to zwykle w grach typowo casualowych bywa, jest tak prosta, że niemal pretekstowa. Wcielamy się w rolę Scotta, który jest niezależnym fotografem najętym do robienia zdjęć podwodnej fauny w okolicach wyspy Robinsona Crusoe. Leniwa ekspedycja nabiera rumieńców, gdy podczas eksploracji dna oceanu natrafiamy na zatopione artefakty Majów. Według legendy, grupa południowoamerykańskich tubylców w obawie przed konkwistadorami spakowała bogactwa oraz całą mądrość El Dorado na statek, zamierzając uciec przed najeźdźcami jak najdalej. Skarb przepadł jednak bez śladu i teraz tylko od nas zależy czy kiedykolwiek zostanie odnaleziony. W tym trudnym zadaniu nie jesteśmy osamotnieni – prawie przez cały czas towarzyszy nam głos naszej pomocnicy Renée, która udziela nam różnych wskazówek, dzieli się informacjami na temat ryb oraz nieustannie zachęca do dalszej podwodnej wędrówki.

Wędrówka ta starczy na jakieś trzy, w porywach cztery godziny i pozwoli nam zwiedzić kilka różnych punktów wokół wyspy. Od razu muszę zaznaczyć, że Reef Shot nie jest przygodówką w tradycyjnym tego słowa znaczeniu: nie gromadzimy tu żadnych przedmiotów - nie mamy nawet inwentarza, nie toczymy z nikim rozmów (w końcu ciężko konwersować, mając ustnik od butli tlenowej w ustach), nie rozwiązujemy też żadnych zagadek. Cały gameplay sprowadza się do pływania za strzałką oznaczającą miejsce, do którego mamy się udać, oraz fotografowaniu rzeczy wskazanych przez grę. Jakkolwiek ma to swój urok, na dłuższą metę robi się dość nużące. Nie polecam odwiedzania więcej niż jednego kąpieliska dziennie, bo pośniecie przed monitorem. Co więcej, samo zakończenie jest bardzo raptowne, a przez to w ogóle nie satysfakcjonujące. Spodziewałam się czegoś lepszego za swoje wysiłki i brodzenie w odmętach oceanu.
Głębiej w odmęty, zbierać gwiazdki
Obsługa gry, jak przystało na produkcję raczej dla niedzielnych graczy, jest bardzo prosta. Poruszamy się za pomocą WSAD-u, myszką rozglądamy się na boki, a kółkiem od myszy przybliżamy obraz. Nasz akwanauta strasznie się jednak ślimaczy, więc warto przyspieszyć go nieco Shiftem. Pod koniec rozgrywki palec już mi odpadał od usilnego wciskania tego klawisza. Z bólem należy się pogodzić, gdyż czas jest w Reef Shot bardzo ważny, jako że nasze zasoby tlenu są ograniczone. Jeśli skończy się nam zapas powietrza, trzeba powtarzać cały poziom od nowa. Na szczęście, istnieje możliwość uzupełniania go. Jak? Najwyższy czas przedstawić cały mechanizm zabawy.

W prawym dolnym rogu ekranu pokazuje się nam podobizna ryby albo obiektu, który musimy uchwycić na kliszy. Tuż pod nim widzimy tajemnicze gwiazdki. Oznaczają one jakość zdjęcia wymaganą do zaliczenia wyzwania. Im lepsza fotografia – lepiej wycentrowana, bardziej ostra – tym więcej gwiazdek za nią dostaniemy. Wraz z postępem w grze dostajemy coraz lepsze modele aparatów, dzięki którym możemy robić ładniejsze zdjęcia warte nawet pięć gwiazdek, lecz tym samym poziom trudności rośnie. Uwierzcie, że próby uchwycenia w kadrze śmigającej obok ryby, kiedy trzeba jeszcze pamiętać o ustawieniu ostrości, są dalekie od relaksu. Zdarzało mi się nie raz i nie dwa rzucać mięchem w bogu ducha winnego rekina. O dziwo, nie cieszył się z tego.
Za zdobyte gwiazdki możemy wykupywać sobie różne bonusy, na przykład uzupełnienie zapasów powietrza, dodatkowy film do aparatu albo zadanie poboczne, które sprowadza się do cykania fotek kolejnym gatunkom morskich żyjątek lub zatopionym wrakom i tym podobnym. Tak naprawdę jednak nie czułam się specjalnie zachęcona do większej eksploracji. Myślę, że to głównie wina grafiki. Wiem, że oprawa wizualna to zwykle kwestia drugorzędna, ale w przypadku, kiedy produkcja tak silnie opiera się na poznawaniu otaczającego nas świata, aż prosi się o graficzny rozmach. Przyznaję, same ryby wyglądają dobrze i są również porządnie animowane, a niektóre zakamarki i jaskinie mają swój klimat, lecz chciałabym zobaczyć więcej życia na dnie oceanu. Jakieś wodorosty, porozrzucane śmieci, więcej ławic przemykających dookoła. Albo National Geographic bujał w swoich filmach dokumentalnych, albo Reef Shot ma sporo do nadrobienia w tej materii. Z recenzenckiego obowiązku napomknę jeszcze o muzyce. Jest ona typowo „windowa”. Ot tak brzdąka sobie w tle i nie zwraca się na nią specjalnej uwagi.

Podsumowując, Reef Shot to tytuł dla casualowych graczy szukających lekkiej i niezobowiązującej rozgrywki. Jednak nawet oni mogą poczuć się okazjonalnie znużeni monotonią rozgrywki lub sfrustrowani trudnością robienia zdjęć czy też koniecznością powtarzania poziomu w razie niepowodzenia. Przynajmniej ja byłam. Gdyby chociaż grafika zapierała dech w piersiach, mogłabym mimo wszystko polecić grę z czystym sumieniem jako przyrodniczą ciekawostkę. A tak? Cóż, domorośli płetwonurkowie mogą spróbować, reszta może sobie raczej darować.
plusy | minusy | ocena |
+ walory edukacyjne + dobrze wykonane ryby + mimo wszystko bawi przy krótszym posiedzeniu | - krótka - momentami zbyt frustrująca, by relaksować - nużąca przy dłuższych posiedzeniach - coś pusto w tym oceanie | 5 |
autorka: Toddziak