Od ostatniego spotkania z Niną i Maksem minęły jakieś cztery lata, więc fani sympatycznej pary mogą – całkiem zresztą słusznie – czuć się okropnie wyposzczeni. Na szczęście nadszedł kres przymusowego odwyku od Tajnych Akt, bo oto do sprzedaży przed parunastoma dniami trafiła trzecia część serii zatytułowana Secret Files 3: The Archimedes Code. Tym razem zamiast ścigać zabłąkane meteoryty czy też powstrzymywać klęski żywiołowe nasi bohaterowie muszą stawić czoła grozie liczby Pi. Matematyka naprawdę bywa zabójcza!
Intryga rozpoczyna się w dalekiej Aleksandrii w roku 48 przed naszą erą, gdzie jako złodziej zatrudniony przez tajemniczych ludzi w kapturach musimy zniszczyć jeden ze zwojów w najsłynniejszej bibliotece antycznego świata. Jaki to zwój? A co za różnica, spalić wszystko! Na skutek zbiegu okoliczności rzeczony papirus uchodzi jednak z pożogi cało, co oznacza poważne kłopoty. Akcja następnie przeskakuje, bagatela, ponad dwa tysiące lat w przód. Tym razem towarzyszymy już Ninie, która pędzi na motorze, by zdążyć na swój ślub. Dziewczyna niestety przyjeżdża spóźniona, co jest tylko zaczątkiem prawdziwych problemów. Ślub nie kończy się może masakrą a'la Kill Bill, ale i tak będzie gorąco. Dosłownie. Jakby tego było mało, niedoszły pan młody zostaje uprowadzony sprzed nosa Niny i znika bez śladu. Misja pod kryptonimem "ratujmy narzeczonego" zmusi pannę Kalenkow do wyprawy między innymi w głąb Turcji, poprzez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych, a także do... krainy snów. To dopiero dopiero tam zaczną dziać się rzeczy, o których się najmędrszym fizjologom nie śniło, ani matematykom, bo liczba Pi zdaje się mieć kluczowe znaczenie w tym całym ambarasie.
Gdybym teraz napisała, że śledziłam fabułę z zapartym tchem i wypiekami na twarzy, byłaby to spora przesada. Czegoś mi tutaj zabrakło. Nie wiem, może więcej chemii między bohaterami czy też bardziej wyrazistego głównego złego. Nie znaczy to jednak, że historia jest zła, co to, to nie. Potrafi nas przykuć do monitora na te pięć czy sześć godzin, które są potrzebne do przejścia gry, a do tego nie nudzi, co też jest pewnym osiągnięciem. W paru momentach wyrwało mi się nawet głośne "wow", kiedy na ekranie działo się coś szczególnie ociekającego fajnością i świeżością, jak chociażby wspomniane już wcześniej sny głównego bohaterki. Czego jak czego, ale scen rodem z Fallouta w tej grze się nie spodziewałam. Miłym bonusem są również aż cztery dostępne zakończenia, na które mają wpływ dwa ważne wybory dokonywane podczas rozgrywki. Szkoda tylko, że samego Maksa jest tutaj tak mało. Mamy okazję pokierować nim może przez pół godziny, a resztę czasu Nina spędza (z małą przerwami) sama. Jest nad czym ubolewać, bo w Secret Files 2: Puritas Cordis para bohaterów stanowiła udany tandem, który dzięki współpracy mógł zajść daleko.
Pod względem interfejsu nic się tu nie zmieniło, więc jeśli miałeś okazję zagrać w poprzednie części serii, na pewno szybko połapiesz się co i jak. A nawet jeśli to pierwsze spotkanie z Niną i Maksem, to ogarnięcie sterowania nie stanowi najmniejszego wyzwania. Lewy przycisk myszy odpowiada za akcję, prawy za bliższe przyjrzenie się danemu przedmiotowi. Spacja podświetla hotspoty, co przydaje się w przypadku nagłego ataku ślepoty lub lenia. Dodatkową pomoc stanowi opcja podpowiedzi, w której narrator streszcza ostatnie wydarzenia i ogólnikowo podsuwa pomysł czym Nina powinna się teraz zająć. Tak naprawdę jednak poziom trudności w Secret Files 3 nie jest wcale wygórowany. Przy grze zacięłam się tylko kilka razy, a i to na niezbyt długo. Na porządne łamanie głowy nie ma co tu liczyć, jednakowoż to wcale nie wada. Relaksacyjne przygodówki też są przecież potrzebne.
Większość zagadek zaprezentowanych w grze to stare i dobre inwentarzówki, które wymagają używania pieczołowicie zgromadzonego śmiecia w odpowiednich miejscach i konfiguracji. Zwykle połączenia przedmiotów są dość logiczne, więc rozwiązania przychodzą naturalnie. Oprócz tego w Secret Files 3 znalazło się również miejsce dla zadań nieco bardziej "pomyślunkowo-manualnych", jak chociażby obowiązkowe składanie w całość podartego listu albo bardziej oryginalne bujanie się na posągu w odpowiednim rytmie, czy też walki robotów. Co ciekawe, w kilku przypadkach przed przystąpieniem do rozwiązywania zagadki możemy wybrać jej łatwiejszy wariant albo zdecydować się na opcję trudniejszą, jeśli tylko czujemy się na siłach. Za odwagę i wytrwałość gra przewiduje achievementy. To tylko jeden ze sposób, na który twórcy próbują urozmaicić i umilić graczom rozgrywkę. Czasem jest to miły bonusik, jak na przykład mini quiz na samym początku, który pozwala na zmianę menu głównego, a czasem ulepszenie większego kalibru w rodzaju wychwalanych już wielokrotnie sekwencji snu. Szczególnie jedna z nich, która wykorzystuje mechanizm cofania czasu, zasługuje na szczególne wyróżnienie za kreatywność. Jedyne nad czym ubolewam w warstwie gameplayowej, jest to praktyczna rezygnacja ze sterowania dwoma postaciami naraz. W Puritas Cordis takich momentów było więcej, dzięki czemu moglibyśmy obserwować bohaterów biedzących się razem nad rozwiązaniem jakiegoś problemu. W Secret Files 3 taka scenka jest tylko jedna, a na dodatek bardzo krótka. Szkoda, chociaż biorąc pod uwagę niemal całkowitą absencję Maksa, można to zrozumieć.
Nie grafiką gry stoją, ale nie da się ukryć, że aspekt ten bardzo wpływa na odbiór całości. Na szczęście Secret Files 3 nie ma się czego wstydzić. Tła są naprawdę bardzo ładne, a i rozmachu odmówić im nie można, czego przykładem jest jedna z moich ulubionych lokacji, a mianowicie widok z lotniskowca. Modele postaci za to nieco zbrzydły, a najbardziej oberwało się biednemu Maksowi, który utracił gdzieś po drodze zawadiacki uśmiech a la Ridiculously Photogenic Guy. Cieszy za to, że w grze roi się od dynamicznych i dobrze wyreżyserowanych cut-scenek. Ponarzekać można jednak na kiepską synchronizację ust z angielskim tekstem mówionym. Taki dysonans mocno rzuca się na oczy i uszy.
Poza tym drobnym mankamentem, warstwa dźwiękowa jest naprawdę świetna. Motyw przygrywający w kościele to ucieleśnienie epickości, a i dalej soundtrack nie rozczarowuje. Dubbing również jest udany i zarówno rozmów między postaciami, jak i monologów wewnętrznych Niny, słucha się z przyjemnością.
Secret Files 3: The Archimedes Code grą roku 2012 nie zostanie, ale w tegorocznym rankingu najlepszych przygodówek ma szansę na wysoką lokatę. Historia jest ciekawa, zagadki niezbyt wymagające, ale za to dobrze pomyślane i zaskakujące kreatywnością, a do oprawy audiowizualnej też nie ma się co nadmiernie czepiać. Warto wspomnieć również o sporej dawce humoru, zwłaszcza w slajdach na sam koniec gry. Secret Files 3: The Archimedes Code polecam fanom przygód Niny i Maksa, a także wszystkim, którzy mają po prostu ochotę na dobrą przygodówkę. Nie trzeba lubić matematyki, by dobrze się przy niej bawić.
8 | PLUSY: całkiem ciekawa historia + udane, kreatywne zagadki + cztery zakończenia + bardzo dobry soundtrack i ładna grafika |
MINUSY: długością i skomplikowaniem nie grzeszy - czemu tak mało Maksa? |
Autorka: Toddziak