Zapewne każdy miał okazję słyszeć o Monkey Island. Warto ją znać, ponieważ uchodzi za jedną z lepszych serii gier przygodowych, do czego osobiście także się przychylam. W 1997 roku wydano ponoć najlepszą część cyklu - Curse of Monkey Island. Posiadała charakterystyczną dla przygodówek w tamtych czasach, piękną ręcznie rysowaną grafikę. Jednak gdy pojawiły się innowacyjne rozwiązania w dziedzinie obrazów trójwymiarowych, twórcy EFMI postanowili wykorzystać nowe możliwości. Czy ich postępowanie było uzasadnione, dowiecie się czytając dalszą część tekstu.
Jak uprzednio wspomniałem we wstępie, gra została stworzona przy wykorzystaniu trójwymiarowej grafikę. Gdy twórcy rezygnują z 2D na rzecz 3D, gra niestety często traci na klimacie, ponieważ często mając na celu przyciągnięcie większej liczby graczy, wzbogacają grę o elementy zręcznościowe. Nie uważam, że EFMI jest pozbawiona klimatu, po prostu brakuje mi w niej „tego czegoś”. Akcja rozpoczyna się w dość gorączkowej sytuacji. Na statek Guybrusha Treepwooda, pirata-nieudacznika, napadają korsarze. Główny bohater zostaje przywiązany do masztu. Jednak wkrótce sprawy przybierają korzystny obrót, statek wroga zostaje zatopiony, a my kontynuujemy żeglugę ku Mele Island. Gdy udaje się dotrzeć do celu wyprawy, okazuje się, że majątek Marley'ów (Elein Marley to żona Guybrusha) ostrzeliwany jest przez pewnego mało inteligentnego pirata. Trzeba przyznać, że w EFMI nie brakuje zagadek wymagających rozwiązania. W dalszej części rozgrywki czeka na nas wiele zadań, musimy oczyścić się z zarzutów o napad na bank, czy wygrać konkurs skoków do wody. Spotkamy starych przyjaciół, z którymi znowu będzie nam dane przeżyć wspaniałe przygody, choć nie zabraknie także nowych postaci.
W grze odczuwalne jest poczucie humoru twórców. Zarówno postacie, jak i miejsca które odwiedzimy często przywołają uśmiech na ustach (może nie wywołają spazmatycznych ataków śmiechu, ale...). Warto przyjrzeć się bliżej interfejsowi, nie jest to tradycyjne point&click. Guybrushiem sterujemy za pomocą klawiatury, co nie jest korzystnym rozwiązaniem. Przygodówki odwiecznie kojarzone z point&click, wyjątkiem są gry SIERRY, jednak trudno o niej mówić w tych kategoriach, ponieważ dawniej komputery miały tylko klawiaturę. Nie podoba mi się również to, że podnosząc jakiś przedmiot Guybrush nie chowa go do ekwipunku, tylko trzyma w rękach. Na początku recenzji wspomniałem o braku klimatu, może to tylko moje odczucie, ale gra nie wciągnęła mnie tak bardzo trzecia część serii. Możliwe, że stawiam EFMI zbyt wysokie wymagania, ponieważ Course of Monkey Island znajduje się w swoistej „elicie” gier przygodowych. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że nie istnieje możliwość stworzenia pełnej polucji, gdyż podczas zadań logicznych, dane zagadki są wybierane losowo. Sądzę, że to dobry pomysł, ponieważ dzięki temu "opisowicze" nie zepsują sobie kolejnej gry.
Teraz przyjrzyjmy się Money Island od strony technicznej. Grafikę jest bardzo ładna. Modele postaci spełniają humorystyczne założenia koncepcji twórców, wyglądają dobrze i zabawnie. Niektóre postacie są trochę kwadratowe, ale to chyba zamysł autorów. Poruszają się naturalnie i z gracją. Dotyczy to także przedmiotów. Natomiast lokacje, które odwiedzamy są rysowane nieźle i takoż komponują się w połączeniu trójwymiarem. Nie doświadczymy tu typowego dla dwuwymiarowych przygodówek skrupulatnego przesuwania strzałką myszki centymetr po centymetrze ekranu w poszukiwaniu aktywnego przedmiotu. Wszystko jest jasno odróżnialne i w żadnych przypadku nie przeszkadza. Postacie poruszają się naturalnie i z gracją. Muszę także poruszyć temat przerywników muzycznych, które stoją na wysokim poziomie. Muzyka jest bardzo dobrze dobrana. Różne karaibskie melodie i dźwięki, wspaniale pasujące do gry. Głosy bohaterów są świetnie dobrane prostu świetne dobrane do postaci i zmieniają się w zależności od sytuacji, doskonale oddając ich emocje. Niestety gra nie zostało wzbogacona o polski dubbing. Ogranicza to w znaczny sposób liczbę graczy, będących potencjalnymi odbiorcami, czyli osoby znający w zadowalającym stopniu język angielski.
Słowem podsumowania: Escape from Monkey Island to gra o wspaniałej grafice i muzyce, utraciła jednak specyficzny klimat, właściwy poprzednim częściom serii. Pomijając niedopatrzenia, warto w nią zagrać. Nie chcę, abyście uznali, że nie ma sensu w nią grać, jeśli nie posiada klimatu. Na EFMI nie można spoglądać z perspektywy jej poprzedniczki, nie można mieć jej za złe, że jest bardzo dobrą, a nie wybitną. Jeśli zdecydujecie się pokierować losami Guybrusha Treepwooda, na pewno nie pożałujecie...
7,5 | PLUSY: grafika + muzyka + humor |
MINUSY: nie trzyma poziomu poprzednich odsłon serii - straciła na klimacie |
Oceny cząstkowe: Grafika - 8/10, Muzyka - 9/10, Grywalność - 8/10
autor: qbrex