Ankh: Klątwa mumii od niemieckiego studia Deck13 wprawdzie nie należał do produkcji przełomowych, ale jeśli chodzi o mnie, bardzo dobrze się przy nim bawiłam. Wkrótce okazało się, iż nie byłam odosobniona w mojej opinii na temat tej sympatycznej przygodówki. Ciepłe przyjęcie owej gry zaowocowało bowiem dość szybkim wydaniem jej kontynuacji. Ankh: Serce Ozyrysa ukazał się rok po premierze swojego poprzednika. Dzięki temu gracze nie zdążyli zapomnieć o tym tytule, ale też nie mieli podstaw by oczekiwać produktu ze wszech miar rewolucyjnego, zwłaszcza pod względem technologicznym. Pomimo tego spodziewali się co najmniej udanej powtórki z rozrywki. I tak też jest w rzeczy samej z dalszym ciągiem przygód Assila.
Starożytny Egipt na wesoło
Akcja Serca Ozyrysa rozgrywa się niecały miesiąc po wydarzeniach przedstawionych w Klątwie mumii. W głównej roli ponownie zobaczymy młodego Egipcjanina o imieniu Assil, który pakuje się w kolejne kłopoty. Tym razem chłopak traci powierzony mu krzyż Ankh. Oczywiście trzeba będzie go odzyskać i to nie z byle jakich rąk, bo samego Ozyrysa. Co więcej, bóg jest tak zachłanny, iż na tym jednym artefakcie poprzestać nie zamierza. Do szczęścia potrzeba mu jeszcze własnego serca. Przy czym nie chodzi tu o jakiekolwiek kłopoty miłosne Ozyrysa. Chociaż tych ostatnich nie zabraknie innym postaciom, tworzącym razem zabawny trójkąt. Są nimi Assil, jego ukochana Thara oraz ich jabłko niezgody w osobie nierozgarniętej córki faraona.
Mimo faktu, że poprzednia przygoda miała swój początek i koniec, sequel podejmuje wątki wprowadzone w pierwowzorze. Przydaje się zatem znajomość pierwszej odsłony serii, aczkolwiek nie jest ona niezbędna. Bez tej wiedzy grę na pewno uda się nam ukończyć, lecz umknie wówczas część przyjemności płynącej z zabawy i nieco trudniej będzie się we wszystkim odnaleźć. Dzieje się tak dlatego, iż oprócz wspomnianych wyżej bohaterów, napotkamy tu cały szereg poznanych wcześniej postaci. Mimo wszystko twórcy postarali się częściowo stłumić uczucie déjà vu umiejscawiając wielu naszych „starych” znajomych w innych lokacjach, bądź też zmieniając ich sytuację życiową. Zresztą są oni bardzo wyraziści i w zasadzie każdy z nich na swój sposób się wyróżnia, przez co ponowne spotkanie z nimi nie powinno nikogo nudzić. Ewentualnych malkontentów niech zadowoli fakt, iż nowe twarze, choć nieliczne, także się pojawiają i nie brakuje im sporej charyzmy. Wśród nich na szczególną uwagę według mnie zasługują przywódca niewolników w kamieniołomach i pewien „niezwykle spokojny” krzew. Podobnie jest z dostępnymi w grze lokacjami. Fabuła została poprowadzona w taki sposób, że przez większość czasu pozostajemy na „starych śmieciach”, lecz jednocześnie pokuszono się o dodanie paru nowych miejsc. Natomiast jeśli chodzi o tereny dobrze nam znane, wprowadzono różne modyfikacje. Tak więc przykładowo odwiedzimy inne pomieszczenia w obrębie tych lokacji, które wystąpiły już w „jedynce”.
Przejdźmy teraz do dania głównego, czyli swoistego znaku firmowego serii. Jest nim oczywiście wszędobylski humor. Z radością oznajmiam, iż nic się w tej materii nie zmieniło! A o to przecież trudno nie było. Na szczęście scenarzyści Serca Ozyrysa spisali się lepiej niż niejeden autor filmowych scenariuszy. Dzięki ich pracy cykl nadal bawi serwując graczom różnego rodzaju żarty. Pokuszono się również o odniesienia do zjawisk popkultury. Powodów do uśmiechu często dostarczą nam także cechy charakterystyczne poszczególnych bohaterów. Część dowcipów nie będzie jednak zrozumiała dla wszystkich, ponieważ w przypadku niektórych kłania się znajomość wydarzeń i postaci z pierwszej części. Ponadto muszę pochwalić twórców za umiejętność śmiania się z samych siebie. Ludziom z Deck13 bez problemu udało się mnie przekonać, że mają dystans do swojej twórczości, dzięki żartobliwemu wytykaniu wad poprzedniej odsłony serii, z którym spotkamy się w rozmowach prowadzonych przez bohaterów gry.
Sterowanie, zagadki i te sprawy...
Jak na klasyczną przygodówkę przystało, sterowanie odbywa się za pomocą myszki. Lewy przycisk służy do przemieszczania postaci oraz oglądania aktywnych elementów otoczenia, a prawy do rozpoczynania konwersacji, zabierania bądź też używania przedmiotów. Wszystko odbywa się w bardzo prosty sposób, gdyż kursor przybiera odpowiednią formę w zależności od możliwej do wykonania w danym miejscu czynności. Poruszanie się w świecie gry można sobie ułatwić podwójnym kliknięciem, dzięki czemu nasza postać zacznie biec. Opcja ta niewątpliwie się przydaje, zwłaszcza wtedy, kiedy przyjdzie nam po raz kolejny przemierzać tę samą lokację. Ekwipunek wygląda identycznie jak w Klątwie mumii – zebrane przez nas przedmioty widzimy u góry ekranu. Niektóre rzeczy można ze sobą łączyć, albo rozłożyć na czynniki pierwsze. W grze nie zaimplementowano systemu pomocy w rodzaju spotykanego w nowszych produkcjach podświetlania aktywnych miejsc, ale nawet nie byłby on szczególnie potrzebny. Serce Ozyrysa nie zmusza nas bowiem do polowania na piksele. W Ankh 2 mamy za to klawisz TAB, którego wciśnięcie zapewnia nam dostęp do spisu rzeczy do zrobienia. W sumie bardziej pełni on funkcje gadżetu, bo w przeciwieństwie do produkcji spod znaku cRPG, nie znajdziemy tu pokaźnej liczby zadań, nie wspominając już o podziale na misje główne oraz poboczne.
Perypetie Assila utrzymane są w lekkim, letnim i radosnym klimacie, co znajduje swoje odbicie również w wyzwaniach, jakie stawiają przed graczem programiści z Deck13. Większość zadań przepełnia zwariowany humor, a ich stopień trudności nie stoi na wygórowanym poziomie. Ku uciesze zwolenników tradycyjnych gier przygodowych, nie wprowadzono kontrowersyjnych urozmaiceń w postaci czasówek oraz zręcznościówek. Mniej doświadczeni gracze na pewno sobie poradzą. Natomiast starzy wyjadacze mogą potraktować Serce Ozyrysa jako chwilę odpoczynku od bardziej wymagających tytułów.
Nie tylko Assilem Ankh stoi
Już w pierwszym Ankh twórcy zaoferowali graczom możliwość sterowania inną postacią poza głównym bohaterem. W sequelu również w pewnym momencie pokierujemy dwójką postaci poprzez przełączanie się pomiędzy nimi. Przypomina to zabawę w trybie kooperacji (niektóre czynności wykonane przez Assila mają za zadanie ułatwić działania jego lubej i vice versa). Zanim do tego dojdzie, sama Thara doczeka się takich rozdziałów, w których ona będzie grać pierwsze skrzypce jako jedyna dostępna w danej chwili grywalna postać. Ponadto w pewnym momencie przyjdzie nam również grać faraonem.
3D nie zawsze musi być „złe”
Generalnie preferuję przygodówki z klasyczną dla tego gatunku grafiką, tzn. wykonane w 2D albo 2,5D. Studio Deck13 swoje produkcje tworzy z kolei w pełnym trójwymiarze, który zdecydowanie przypadł mi do gustu mimo, że mam inne upodobania. Tak lokacje, jak i postacie, przedstawione są w komiksowo-bajkowej estetyce. Trzeba przyznać, iż bardzo dobrze pasuje ona do komediowego charakteru gier z Assilem w roli głównej. Niestety według mnie źle prezentują się uśmiechy na kobiecych twarzach. O ile radujący się mężczyźni wyglądają poprawnie, panny zdają się mieć sztucznie doklejone usta, których kąciki są wręcz nienaturalnie uniesione do góry! W efekcie roześmiane od ucha do ucha Thara i córka faraona przypominają prędzej kandydatki na żonę Jokera niż Assila. Całe szczęście, że te uśmieszki pojawiają się sporadycznie.
Ankh: Serce Ozyrysa śmiga na lekko podrasowanym silniku graficznym z pierwszej części cyklu. Wymagania sprzętowe nie zmieniły się zatem jakoś znacznie w stosunku do Klątwy mumii, a jednak na starszym sprzęcie mogą się pojawić problemy z płynnością na najwyższych detalach. Nie ma jednak sensu rozpaczać w takiej sytuacji, gdyż twórcy zadbali o odpowiednią elastyczność użytego przez nich silnika. W ustawieniach graficznych znajdziemy zatem wiele opcji pozwalających na dostosowanie gry do możliwości naszego komputera.
Pląsając w rytmie egzotycznej muzyki
Ciemne egipskie zaułki, zatłoczony kairski targ, prastare grobowce i świątynie, delikatnie kołyszące biodrami niewolnice faraona, karawany leniwie sunące po piaskach Sahary, zaklinacz hipnotyzujący swojego węża... Między innymi takie oto skojarzenia przewinęły się przez mój umysł w trakcie wsłuchiwania się w poszczególne przygrywające w grze utwory. Łatwo więc wywnioskować, iż skomponowana na potrzeby tej produkcji muzyka spełnia swoje zadanie w stu procentach. Zarówno szybkie i skoczne, jak i spokojne czy też posępne melodie zostały doskonale dopasowane do miejsca akcji, a użyte w nich instrumenty brzmią charakterystycznie dla krajów arabskich. Nie zabrakło również tematu przewodniego, czyli radosnej piosenki This is Cairo, która dla odmiany opiera się na hawajskich rytmach.
Polonizacja
Rodzime wydanie Ankh: Serce Ozyrysa zostało wydane z lokalizacją kinową. Posunięcie to uważam za jak najbardziej słuszne, ponieważ do angielskiego dubbingu nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Zatrudnieni aktorzy dobrze wczuwają się w swoje role, a ponadto mówią wyraźnie zamiast mruczeć coś beznamiętnie pod nosem. Samo tłumaczenie wypada w miarę przyzwoicie. Co prawda nie ustrzeżono się literówek, lecz jest ich bardzo mało i zbytnio nie zakłócają pozytywnego odbioru całej gry.
To już jest koniec, lecz ja nie chcę iść
Serce Ozyrysa nie jest ostatnią odsłoną cyklu Ankh. Perypetie Assila i jego wesołej kompanii doczekały się ciągu dalszego w postaci trzeciej części o podtytule Battle of the Gods. Wielce ubolewam nad tym, iż finał trylogii dotąd nie miał polskiej premiery. Zwłaszcza, że niewątpliwie spełniło ono oczekiwania fanów sagi i swoim dobrym poziomem rozbudziło ich apetyt na więcej. Jeżeli zatem lubicie starożytny Egipt i jesteście ciekawi jego niekonwencjonalnej, bo przedstawionej z przymrużeniem oka wersji, to gra właśnie dla Was.
8 | PLUSY: humor + wyraziści bohaterowie + brak momentów zręcznościowych i zadań wykonywanych na czas + więcej grywalnych postaci + kreskówkowa grafika + muzyka + małe wymagania sprzętowe dla posiadaczy starszych komputerów |
MINUSY: drobne błędy w polskich napisach - niewieście uśmiechy - na upartego, pewna wtórność w stosunku do poprzednika |
Autorka: crouschynca