Dubbing do gry Dark Fall: Zagubione Dusze - relacja z nagrania

Kilka dni temu na naszej stronie pojawiło się dwuczęściowe wideo, z którego mogliście się dowiedzieć kto wygrał nasz konkurs, w jaką postać przyszło się wcielić zwycięzcy, a także jakie są najbliższe plany wydawnicze IQ Publishing oraz co jeszcze firma ma w zanadrzu, jeśli chodzi o kolejne konkursy. Filmiki były jednak krótkie i możecie mi wierzyć, że pokazywały zaledwie niewielką część z samych nagrań oraz z tego długiego, intensywnego dnia. Dlatego zdecydowaliśmy się zaprosić Was za kulisy i napisać krótką relację, która dopełni materiał filmowy. Ciekawych tego jak to się wszystko zaczęło, o której musieliśmy wstać, żeby dojechać na nagrania i czy bycie aktorem dubbingowym jest stresujące zapraszam do lektury.


Po pierwsze trzeba mieć pomysł…
A ten przyznacie był niebanalny. Konkurs, w którym zwycięzcy mieli dostać możliwość podłożenia głosu pod postaci z gry okazał się wyzwaniem tyleż atrakcyjnym, co wymagającym i… stresującym. Zacznijmy jednak od początku. Propozycja zorganizowania tego typu zabawy wyszła oczywiście od IQ Publishing. Piszę oczywiście, bo użytkownicy AZ powinni już wiedzieć, że jeśli na stronie pojawia się zabawa nietypowa i oryginalna, to na pewno stoją za nią Panowie z IQP. My naturalnie powitaliśmy inicjatywę z otwartymi ramionami, ogłosiliśmy konkurs na stronie i czekaliśmy na zgłoszenia. Tych jak wiecie było 23. Czy dużo to, czy mało zależy od punktu widzenia. Najważniejsze jednak, że IQP miało z czego wybrać. Jak widzieliście na filmikach wybór wcale nie był tak trudny, jak mogłoby się wydawać i ostatecznie wyłoniono dwójkę zwycięzców. Byli nimi Joanna Karpowicz oraz Tomasz Wasiuk (znany na AZ pod nickiem Jerry). Okazało się jednak, że z powodów rodzinnych, Joasia nie mogła się pojawić w Warszawie. Przy okazji wyłaniania zwycięzców jeszcze słowo wyjaśnienia. Pamiętacie zapewne, że wyniki konkursu zostały ogłoszone na stronie z opóźnieniem. Wyjaśniałam już dlaczego tak się stało. Tutaj chciałam tylko dodać jeszcze, że IQP słowa dotrzymało i sami zainteresowani zostali poinformowani o wygranej w terminie.



Wróćmy jednak do samego konkursu. Nasza obecność na nagraniach nie była przewidziana od początku. Ten pomysł zrodził się gdzieś po drodze i naturalnie spotkał się z naszym wielkim entuzjazmem [forum redakcyjne - jedziemy? A jedziemy]. Podobnie było z resztą z uwzględnieniem nas w obsadzie gry. Ja telefon z propozycją podłożenia głosu pod jedną z postaci dostałam dosłownie na trzy dni przed nagraniami, sam skrypt otrzymałam zaledwie parę godzin przed wyjazdem do Warszawy. Podobnie było z Kami, która nie przyznała się do tego na filmiku, ale też podłożyła głos pod jedną z postaci. [Nie przyznałam się, bo ja na filmiku nie wystąpiłam. Zawsze musi być ktoś za obiektywem. U mnie było bardziej ekstremalnie lub partyzancko jak kto woli, bo propozycję dostałam na dzień przed.] Nie powiem Wam jednak, pod którą. Zdradziliśmy Wam już zbyt wiele więc niech chociaż to jedno pozostanie tajemnicą. ;) [To ja specjalnie przemyciłam stronę scenariusza z nagrań aby się podzielić ze wszystkimi, a tu nagle nic nie zdradzamy? No dobra.]



Po drugie zaplanować jego realizację…
Nagranie zostało zaplanowane w siedzibie polskiego radia w Warszawie, na dzień 17 lipca, na godzinę 09:00 rano. Co to oznaczało dla nas, dla Tomka i ekipy z IQP? Cóż Tomek, który pochodzi z Białej Podlaskiej był w pociągu już o 03:00 rano. Kami nie spała w ogóle, bo pociąg miała w środku nocy i nie opłacało jej się kłaść. [Tak, to jest jedna wersja, druga jest taka, że nie miałam czasu, żeby luksusowo pójść wcześniej spać.] Krzysztof Domański musiał wrócić z urlopu na Mazurach. [Nie musiał, tylko chciał nas poznać. Taka okazja się często nie zdarza.] Ja byłam w najbardziej komfortowej sytuacji, bo choć pociąg miałam o 05:30 i ostatecznie na nagrania trochę się spóźniłam, to przynajmniej udało mi się złapać parę godzin snu. ;)
Nie wiem, czy ktoś z Was miał do tej pory okazję być w siedzibie polskiego radia? [wersji Warszawskiej] Ja byłam dotąd tylko w studio radiowej 3 i powiem Wam, że siedziba tej stacji jest zupełnie odmienna od tej, w której odbywały się nagrania. Tam stosunkowo nowy, jasny, przestronny budynek. Tutaj masa długich, ciemnych korytarzy, w których kompletnie można się pogubić. [W końcu nagrania do Dark Fall, nie?] Na ścianach zdjęcia radiowców i pamiątkowe ujęcia z nagrań co bardziej znanych audycji. Każdy korytarz miał swoją nazwę, co będziecie mogli zobaczyć na zdjęciach. [Te zdjęcia przecież miały iść na cenzurę. xD] Jednym słowem całkiem fajny klimat. ;)
My pracowaliśmy w trzech, połączonych ze sobą studiach. Jedno, w którym nagrywaliśmy wywiad. Drugie z konsoletą, które przez chwilę widać na filmiku. No i trzecie z jedną, małą lampką, stołem pokrytym zielonym suknem i ustawionym na nim mikrofonem. [Z tyłu było jeszcze dużo klamotów, ale było ciemno i nikt nie widział] Nasza osobista, mroczna, sala tortur. ;) Przesadzam oczywiście, ale możecie mi wierzyć, że podkładanie głosu to „zabawa” znacznie bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Zwłaszcza, jeśli człowiek ma świadomość, że za konsoletą siedzi nie kto inny, a sama Teresa Gadzalska-Solczak. Nic Wam to nie mówi? Wobec tego śpieszę z wyjaśnieniem, że Pani Teresa jest osobą, przez ręce której przeszli wszyscy aktorzy, którzy w Polsce zajmują się dubbingiem profesjonalnie. Jej praca została uhonorowana w 2005 roku, kiedy z rąk ówczesnego prezydenta – Aleksandra Kwaśniewskiego – otrzymała Złoty Krzyż Zasługi. Za Panią Teresą stoją więc lata doświadczenia w pracy radiowej, a my mieliśmy do czynienia z prawdziwą profesjonalistką. Kiedy piszę „prawdziwą” mam na myśli taką, która wszystkich traktuje równo, nie zależnie od tego, czy na dubbingu zęby zjedli, czy nie mają pojęcia o tej pracy. A zatem wymaga od wszystkich takiego samego wysiłku, zaangażowania i wobec nikogo nie stosuje taryfy ulgowej. Co to oznaczało dla nas, całkowitych żółtodziobów, a do tego nie spodziewających się tego, co ich czeka? Ciężką pracę, ale o tym mieliśmy się dopiero przekonać. ;)



A po trzecie zapanować nad stresem…
Na pierwszy ogień poszedł Paweł Krucz. Dla niego, zawodowego aktora, była to bułka z masłem. Raz, dwa, trzy i było po nagraniach. Paweł się pożegnał i tyle go widzieliśmy. [A to on był tym kimś, o którym wszyscy mówili? W ogóle go nie widziałam... a przecież byłam tam przed Tobą.] Po nim kilka kolejnych osób [Eeee... a dokładniej swoje kwestie nagrały dziewczyny wcielające się w Amy i Glorie Grable], po drodze jakieś ustalenia, zmiany, dyskusja o kolejności i właśnie kiedy skończyliśmy nagrywać wywiad okazało się, że kolej na mnie. Czy się denerwowałam? Jasne, że tak! Do tego czasu zdążyłam się już bowiem przekonać, że praca z Panią Teresą to nie przelewki! Nie było głaskania po główkach, przymykania oczu (i uszu) na niedoróbki, śmichów-hihów i wyrozumiałości dla debiutantów. Była za to ciężka praca, wysokie wymagania i dosadna krytyka. Możecie mi wierzyć, że kiedy Pani Teresa wyczuwała choćby cień partactwa, to dla takiego delikwenta nie było litości. Swoje niezadowolenie zaś Pani Solczak wyrażała zwykle w mocnych, ostrych, żołnierskich słowach. [No i bardzo dobrze. Z takimi osobami pracuje się najlepiej, bo zamiast Cię głaskać mówią co jest źle i co trzeba poprawić. Jednak moja pierwsza reprymenda dostała mi się z zaskoczenia, kiedy poprosiłam o zrobienie kilku zdjęć Evil przy mikrofonie. Ze dwie minuty stałam i wpatrywałam się w panią Teresę, aż w końcu wydusiłam „Ale o co chodzi?”. To się nazywa robienie pierwszego wrażenia. Ostatecznie to Panowie z IQP wytłumaczyli mi, iż chodziło o to w jaki sposób mówię, a mianowicie – szumię. Czy to, że miałam katar, którego wciąż nie mogę się pozbyć jakoś mnie tłumaczy? Nie? Tak myślałam.]



Do studia nagraniowego wchodziłam więc na miękkich nogach, ale wiedziałam już, że nie ma co liczyć na taryfę ulgową. Pani Teresa usadziła mnie za zielonym stołem, zapytała, czy już kiedyś coś nagrywałam, położyła przede mną tekst, powiedziała, że mam zacząć mówić, kiedy zapali się czerwona lampka, po czym wróciła za szybę, zostawiając mnie sam na sam z tekstem i mikrofonem. Poziom stresu był… DUŻY. ;) Jak mi poszło, to nie mnie oceniać. [Wszyscy stali w drugim studiu, wytrzeszczali oczy i mówili... nie powiem co mówili, ale ogólnie, że bardzo dobrze.] Sami będziecie się mogli o tym przekonać, kiedy gra pojawi się na półkach sklepowych. Ja się zastanawiam, czy w tym czasie nie wyemigrować gdzieś do Ameryki Południowej. Najlepiej od razu na pół roku. To powinien być czas wystarczający, żeby święty gniew fanów przygodówek, rozpalony moją amatorską grą, nieco przygasł. [Hm... jak Ty do Ameryki, to co dopiero ja?]



Pocieszam się tylko tym, że nie ja jedna przechodziłam takie katusze. Głos podkładała przecież także, Kami. O swoich doświadczeniach powinna Wam opowiedzieć sama. Może się bowiem okazać, że będą one zupełnie odmienne od moich. Ech... no to opowiadam. Mnie nikt nie pytał, czy nagrywałam coś wcześniej, bo moim wcześniejszym szumieniem wszystkim dałam dobrze do zrozumienia, że nie. Pani Teresa trzymała się na odległość szyby, a ja zostałam posadzona i poinstruowana jak mam przemawiać do roli. Daleko tu było do głaskania innych przede mną, tłumaczenia jak co działa itp. Oczywiście ja to wytłumaczę sobie w ten sposób, iż jako człowiek techniczny wiem jak działa mikrofon i inni też tak zapewne myśleli. Następnie powiedziałam co miałam do powiedzenia, po czym przeszłam lekcję skróconego odszumiania i powiedziałam wszystko jeszcze raz. Oczywiście całkowicie skupiłam się na zaprzestaniu szumienia i całkowicie zapomniałam o modulacji głosu, którą chciałam wcześniej wprowadzić, aby bardziej uwiarygodnić moją jakże wielką i znaczącą rolę składającą się z pięciu linijek. Nikt jednak nie zwrócił mi na to uwagi więc albo wszystko było dobrze, albo po prostu chciano wycisnąć ze mnie cokolwiek nieszumiącego, uznając iż modulacja głosu to już dla mnie za dużo... osobiście wolę myśleć, że to pierwsze.
Błehehe, a Evil widzę specjalnie pominęła to, iż dostała jeszcze jedną kwestię do nagrania. Tym razem już nie do Dark Fall, a w ramach reklamy innej produkcji IQP, ale jednak. Osobiście ją do tej roli zgłosiłam. Dodatkową rolę dostał także Piotrek (nie da się go opisać w kilku słowach, więc odsyłam wszystkich do jego wirtualnej wizytówki), który miażdżył wszystkich swym naturalnym talentem. Tak samo zresztą Tomek, który stwierdził, że dobry byłby z niego duch i tak też nagrał jednego z nich. Nie wiem jednak czy przebił Krzyśka, który grając partie duchów przyprawiał resztę o gęsią skórkę.



Nagrania zakończyły się około godziny 12:00. Kami, Tomek, Krzysiek i ja udaliśmy się w stronę dworca kolejowego, gdzie czekał nas normalny o tej porze roku młyn. Lipiec, upały i nasza kolej leży i kwiczy. Pociągi poopóźniane, pasażerowie przeganiani z peronu na peron, a w przedziałach temperatura przekraczająca 40 stopni. Normalka. Ja znowu miałam najwięcej szczęścia, bo mój pociąg był najwcześniej dzięki czemu byłam w domu o sensownej godzinie. Kami była dopiero przed północą. Tomek pewnie niedużo wcześniej. [Tomek dużo wcześniej, a ja z moim opóźnionym pociągiem wróciłam do domu po upływie dokładnie 24 godzin.]
Było więc gorąco, męcząco, stresująco, ale czy było warto? Oczywiście, że tak! To było ciekawe, nowe i bardzo pouczające doświadczenie. [Chciałabym podziękować pani Teresie za cierpliwość do mnie i wspólną pracę. Nie mówię, że oby więcej, bo siebie bym nikomu nie życzyła, ale miło by było jeszcze kiedyś się spotkać. Choć może już bez mojej osoby przed mikrofonem. ;) To był zaszczyt z panią pracować i wcale się nie podlizuję.] Teraz pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że Wy grając w Dark Fall: Zagubione Dusze, będziecie się bawić równie dobrze, jak my w czasie tego wariackiego dnia! [Evil miała na myśli, że wczujecie się w klimat i spadniecie z krzesła, bo tak Was gra wciągnie i przestraszy.]
Autorkai: Evillady i Kami17