Producent czwartej i piątej części Simona (Simon the Sorcerer - Szymon Czarodziej) Silver Style, stworzył futurystyczną przygodówkę umiejscowioną w Nowym Jorku roku 2072. Klasyczny point&click połączony z „komiksową grafiką”, „klimatyczną ścieżką dźwiękową” i „rewolucyjnym system łamigłówek dla początkujących i profesjonalistów”, zapowiadał dość ciekawą produkcję. Jak wyszło to w praktyce?
Fabuła już od początku wciąga nas w wir wydarzeń. Pierwsze co widzimy to mężczyzna na krześle elektrycznym (przyszłość w oczach Silver Style najwyraźniej nie jest zbyt humanitarna). Następnie przenosimy się do mieszkania głównego bohatera Jake'a i dowiadujemy się z lokalnych wiadomości, iż w mieście mordowane są prostytutki. Nasz główny bohater nie uznaje jednak czterdziestej drugiej ofiary za coś szczególnie ważnego (pewnie dlatego nie jest zbyt dobrym policjantem) i woli słuchać swojego własnego głosu. Z monologu dowiemy się, iż wpadł w depresję po śmierci ukochanej, a chorobę zagłusza różnego rodzaju tabletkami. Po wyjściu z jednostki mieszkalnej Jake zauważa dość egzotycznie ubraną dziewczynę leżącą na środku chodnika, którą postanawia ocucić a następnie zabrać do siebie i zaoferować jej własne łóżko, aby mogła odpocząć. Cóż... idąc dalej - nasz bohater budzi się po małej drzemce, którą uciął sobie na brzegu łóżka. Dziewczyny nie ma, za to okno jest otwarte na oścież. Schodzimy na dół, a tam możemy obejrzeć to co z nieznajomej zostało oraz dostać informację od koleżanki po fachu, że nikt nie zajmie się podejrzanym samobójstwem, gdyż dziewczyna nie płaciła podatków. Nowy Jork przyszłości oferuje bowiem ochronę i generalną atencję tylko obywatelom płacącym podatki, a im więcej płacisz, tym bardziej nietykalny jesteś. Tak też zaczyna się cała historia. Musimy pomóc Jake'owi rozwikłać całą sprawę, zaczynając od dowiedzenia się kim była piękna nieznajoma.
Pierwsze co zwraca naszą uwagę to dość oryginalna grafika. Określona przez twórców jako unikatowo-komiksowa podobna do „Sin City”, tak naprawdę jest po prostu rysunkowym światem o szczegółowych tłach i postaciach wyglądających jak z wersji beta. Dynamiczne efekty świetlne w czasie rzeczywistym, które miały je upiększać są zdecydowanie niedopracowane. Niestety, ale w większości wypadków wyglądają jakby przeszły przez proces twórczy u Jacksona Pollocka. Też w czasie rzeczywistym. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi - cienie na postaciach wyglądają jakby ktoś opryskał je farbą. Jednak jeśli nie zwracacie zbytniej uwagi na grafikę, luźny rysunkowy koncept może okazać się dość przyjemną odmianą po wymuszonych rozwiązaniach 3D. Chociaż zdecydowanie można się przyczepić do sposobu poruszania się kobiet, które chodzą od palców zamiast pięty, więc wszystko wygląda bardzo nienaturalnie.
Ścieżka dźwiękowa jest bardziej dopracowana i zdecydowanie stanowi podstawę tworzenia klimatu w grze pozbawionej głosów postaci. Nie jest jednak bez wad. Piosenka z menu brzmi jak Rammstein albo Oomph! przerobiony na futurystyczne disco i przymusowo przetłumaczone na angielski. Podczas rozgrywki napotkamy na równie charakterystyczne motywy. Pomijając różnorodne gusta muzyczne, całościowo jest to plus tej produkcji. Idealnie wtopi nas w futurystyczny klimat neonowego miasta. Co prawda po pewnym czasie stanie się męcząca i sprawi, iż przykręcenie gałki na głośniku stanie się bardzo kuszące... ale to dopiero później.
Point&click to rzeczywiście klasyczny point&click bez żadnych udziwnień i „super” innowacyjnych pomysłów. Inwentarz pojawia się po najechaniu na dolną krawędź ekranu. Znajdują się tam przyciski zmiany dnia w noc oraz przejścia do mapy lub zapisków Jake'a, które mogą nakierować gracza gdy zabraknie pomysłów na dalsze działanie. Jest to jednak mało prawdopodobne, gdyż Jake mówi co powinien zrobić po każdym ważniejszym wydarzeniu. Jednak jest to miły akcent dla początkujących... Lub mało uważnych. Co zaś tyczy się owego rewolucyjnego systemu łamigłówek dla początkujących i profesjonalistów... Nie wiem co producenci mieli przez to na myśli, ale jakkolwiek by na to nie patrzeć i gdziekolwiek by tego nie szukać podczas rozgrywki ani razu nie napotkałam czegoś podobnego. Zacznijmy od tego, że nie ma tam żadnych łamigłówek, gier logicznych, układanek czy mini-gierek, więc niepotrzebny jest żaden system do nich. Całość przechodzi się intuicyjnie i jeśli o logiczne rozwiązania chodzi to utknęłam tylko raz, właśnie przez zbyt standardowe myślenie. Grę można spokojnie zaszufladkować jako pozycję dla początkujących i casualowców.
Mapa jest dla mnie dużym plusem. Całość jest dobrze pomyślana, nie trzeba biegać po lokacjach ciągnących się w nieskończoność. Każda jest maksymalnie dwustopniowa – podjeżdżamy na ulicę Jake'a, a stamtąd idziemy do mieszkania i już. Ciekawym rozwiązaniem jest przejście dnia w noc i na odwrót. Nie musimy liniowo czekać aż wykonamy określone zadania i nagle zapadnie noc, bądź nastanie kolejny dzień. Sami musimy wpaść na to, kiedy nadeszła pora na przyspieszenie czasu. W praktyce jednak nie jest to zbyt trudne i wymagające wcześniejszego przemyślenia. Będziemy wiedzieć, iż teraz musimy porozmawiać z daną osobą, a ta jest dostępna dla nas jedynie w dzień bądź w nocy, co wymusza dane działanie.
Goin' Downtown zdecydowanie nie jest grą dla dzieci. Narkotyki, prostytutki, mniej lub bardziej ekskluzywne bądź też ekskluzywni (bo prostytutkami są też mężczyźni, ale za to akurat daję plus), słownictwo, humor, ubrania... Tę listę można jeszcze uzupełniać.
Gdy pierwszy raz widziałam screeny z Goin' Downtown przyszła mi na myśl The Longest Journey. Gra okazała się jednak zupełnie inna. Kolejny raz zapomniałam jaką siłę ma dźwięk w tworzeniu klimatu. Jak mogę podsumować tę grę? Bardzo dobre tła i przeciętne postacie; bardzo klimatyczna muzyka, która jednak po jakimś czasie zaczyna nużyć jeśli nie wręcz irytować; klasyczny point&click lecz zupełny brak zagadek; zdumiewające elementy „tylko dla dorosłych” wplecione jakby trochę na siłę, ale i dobra organizacja całego miasta oraz ciekawy element zmiany dnia w noc. Wychodzi coś zupełnie przeciętnego. Na szczęście dla gry, trzeba jeszcze doliczyć klimat podczas rozgrywki. To jest coś co naprawdę udało się twórcom. Przy każdym uruchomieniu gry od razu wczujemy się w futurystyczną atmosferę miasta dzięki niebieskawej kolorystyce i muzyce, która sama w sobie może i nie jest zbyt wspaniała, ale jako element całości jest godna pochwały.
6 | PLUSY: ładne tła + klimatyczna ścieżka dźwiękowa + klasyczny point&click + klimat rozgrywki + dobra organizacja miasta + władza nad czasem |
MINUSY: niedopracowane postacie - po pierwszej euforii muzyka zaczyna nużyć - brak zagadek - pojawiające się z zaskoczenia elementy „tylko dla dorosłych" |
autorka: Kami
dnia 06.05.2010 23:04
dnia 07.05.2010 07:50
dnia 07.05.2010 08:13
dnia 07.05.2010 09:22
dnia 07.05.2010 10:54
dnia 07.05.2010 11:10
dnia 07.05.2010 17:38
dnia 07.05.2010 18:15
dnia 07.05.2010 18:35
dnia 07.05.2010 20:55
dnia 08.05.2010 15:45
dnia 09.05.2010 09:26
dnia 23.09.2010 21:17
dnia 23.09.2010 21:38
dnia 24.09.2010 07:28