Broken Sword IV: Anioł Śmierci - recenzja

Dodane przez Adventure-Zone dnia 09.02.2010 16:56

Seria "Broken Sword" może śmiało stać na półce pośród takich klasyków jak "Najdłuższa podróż", "Monkey Island" czy chociażby "Syberia". Jest ona jak Titanic, który spoczywał w głębi zachwycając swoim majestatem i fascynując kolejne pokolenia. Niestety wraz z "Broken Sword: the Sleeping Dragon" okręt został wyciągnięty na powierzchnię, co spowodowało, że nastąpiły szybkie procesy korozyjne i obecnie mamy do czynienia z wielką bryłą zardzewiałego żelastwa. Leżąca na dnie maszyna nieruszana, pozostawiona tak jak tam spoczęła, była o wiele atrakcyjniejsza. Po wyłowieniu czar legendy prysł.

Szczerze powiem, że nie lubię konserwatystów, jednak w przypadku przygodówek staję z nimi po tej samej stronie barykady. Oczywiście: jestem za nowatorskimi, epokowymi zmianami w gatunku, ale w grach nowych, a nie tam, gdzie mówiąc George Stobbart, mam na myśli blondyna zbierającego przedmioty, które potem wykorzystuje w fantazyjnych celach i - co najważniejsze – jest to blondyn rysunkowy poruszający się po ręcznie malowanych tłach i dwuwymiarowym środowisku. Najbardziej boli to, że coś tak pięknego można było przerobić na pełen trójwymiar. To sprawiło, że gra stała się miksem gry zręcznościowej i przygodowej, okraszonym elementami platformowymi. Jest to obecnie, szczególnie w przypadku klasyków, największą plagą, zbierającą krwawe żniwa. Kupując recenzowanego "Anioła Śmierci", czwartą, najnowszą część cyklu w wydaniu premierowym, otrzymałem w prezencie "Śpiącego Smoka". Dostałem więc dwie gry, po przejściu których wzrosła moja nienawiść do zmieniania klasyków w sztuczne potwory 3D.

Po pierwszych minutach rozgrywki od razu widać, że jest to wizualna i rozgrywkowa kontynuacja "Broken Sword 3". Więcej w nich gadania niż zbierania przedmiotów i myślenia "co z czym połączyć". Wszystko jest oczywiste, a w grze momenty "zacięcia się" można policzyć na palcach chłopa z tartaku. Ten fakt sprawia, iż mamy do czynienia bardziej z wizualizacją połączoną z dialogiem, niż z rasową przygodówką z czasów świetności gatunku. Jak już wcześniej wspomniałem, grafika nie jest godna zachwytu, jednakże, patrząc na nią przez pryzmat BS3 - jest zdecydowanie lepsza. Wygląd postaci i otoczenia jest dopracowany, jednakże widoczne są kwadratowe kontury w miejscach, gdzie powinny być zaokrąglone. Są kwiaty w doniczkach, komputery i inne rzeczy codziennego użytku, jednak to już nie to samo co kiedyś, gdzie wchodząc do domu widzisz stertę gratów leżących pod ścianą, nadających klimat, który w tej części znacznie odbiega od dwóch pierwszych odsłon serii. Wykorzystując technikę 3D odebrano grze duszę, charakter i coś jakby "klej", który spajał wciągającą fabułę, łamigłówki i bohaterów w ideał. Nie ma już przedmiotów typu stringi czy tak bardzo charakterystycznych postaci, jak koleś w majtkach pracujący w biurze. Lokacje są znacznie ograniczone, przez co gracz czuje się jakby postać była uwięziona w pudełku.

Postaciami można kierować za pomocą myszy lub klawiatury (przy czym to kursorem myszy reaguje się na otoczenie). Grę można zapisać w dowolnym momencie, co jest wyjątkowo przydatne podczas części zręcznościowych, gdy np. musimy ominąć strażników. Jednak w całym tym "niedorobie" jest kilka perełek. Po pierwsze fabuła, która sprawia, że producenci mogli nazwać swój twór "Broken Sword". Bardzo wyczuwalne są nawiązania do "Kodu Leonarda da Vinci". Jest spisek watykańskich dostojników, templariusze, tajemnice, jakie skrywają starożytne artefakty, czy bohater z niebanalną fryzurą. Poza tym są jeszcze podróże, które muszą odbyć nasi bohaterowie (tu w grę wchodzą Nowy Jork, Istambuł, Rzym czy baza wojskowa w Phoenix w U.S.A).

Wszystko zaczyna się w nowojorskim biurze George'a, do którego przychodzi piękna nieznajoma imieniem Anna Maria, prosząc go o pomoc w rozszyfrowaniu manuskryptu. Długo nie trzeba czekać, żeby sprawa zaczęła zagrażać życiu George'a, gdyż do jego biura wkraczają typy, którym z bliżej nieokreślonych przyczyn zależy na zdobyciu manuskryptu. Jedynym wyjściem w tej sytuacji wydaje się ucieczka. Od tej pory George i jego nowa towarzyszka muszą ratować swoje życie, próbując przy tym rozwiązać kolejną tajemnicę związaną z chrześcijaństwem oraz templariuszami i powstrzymać szaleńca przed przejęciem władzy nad światem. Fabuła pozornie jest taka jak zwykle, ale też jak zawsze wciąga. Oczywiście, jak to w takich przypadkach bywa, sprawa ma drugie dno, cel nie zawsze uświęca środki, przyjaciel może okazać się wrogiem i odwrotnie, a bieg akcji w jednym momencie może zmienić się o 180 stopni. Oczywiście nie zabraknie charakterystycznych bohaterów. Wśród nich jest oczywiście Nicole Collard, którą też przyjdzie nam kierować, po tym jak George zwróci się do niej o pomoc. Jest też pomocny ksiądz, fan filmów akcji, nastawiony na wielką spiskową przygodę, czy niewyżyty seksualnie naukowiec-pustelnik zamieszkujący w bazie wojskowej, gdzie strzeże swojej maszyny, poszukiwanej przez mafię.

Nie mogło zabraknąć również łamigłówek. Te są przeróżne, jak te, gdy za pomocą palmtopa musimy włamać się do systemu komputerowego w celu zdobycia potrzebnych informacji. Polega to na połączeniu odpowiednich rurek, przez które przepływa sygnał tak, aby dotarł on z punktu A (gdzie wypływa) do punktu B (gdzie ma wpłynąć). Tak jak w większości recenzji nie da się tego inaczej określić niż: pozornie łatwe. Drugą porcję łamigłówek otrzymujemy w postaci tradycyjnych zagadek, gdzie musimy właściwie poustawiać określone symbole, aby otworzyć np. drzwi.

Pod względem udźwiękowienia również nastąpiła prawdziwa (tym razem pozytywna) rewolucja. Otóż pierwszy raz w historii za sprawą CD Projektu otrzymaliśmy Georgea Stobbarta i Nicole Collard mówiących po polsku. Trzeba przyznać, że polonizacja wyszła całkiem przyzwoicie. W grze można usłyszeć Borysa Szyca jako George'a, Magdalenę Cielecką jako Annę Marię, oraz całe mnóstwo innych głosów znanych nam z dubbingowanych produkcji (tu już można się wykazać i sprawdzić ile głosów skojarzymy).

Jeśli ktoś uwielbia tę serię i ma do niej jakiejkolwiek wielkości sentyment, powinien wybaczyć twórcom to, co zrobili grze i przy odrobinie samozaparcia wytrwać do końca. Obecnie Titanic został nieznacznie odrestaurowany, jednak proces korozyjny jest tak zaawansowany, że jeśli nie podejmie się zdecydowanych działań z legendy nie pozostanie już nic. Jednak szczerze wątpię, czy odstawią go z powrotem na dno oceanu.

7 PLUSY:
fabuła + udźwiękowienie + polonizacja + oryginalni bohaterowie + łamigłówki + kolejny "Broken Sword"!!!
MINUSY:
kontynuacja rewolucji ze "Sleeping Dragon" - za mało tradycyjnego "łączenia przedmiotów" - etapy ze skradaniem się

autor: Rudy

   

Komentarze


Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
   

Dodaj komentarz


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
   

Oceny


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?